wtorek, 31 stycznia 2017

Velvet Heaven roz. IV



W związku z tym, że odzew na blogu marny, autorka zachęca milczących do komentowania, a komentujących prosi o ewentualne sugestie, gdzie i jak się zareklamować. Kto sam sobie coś tam prowadzi i skrobie, niech gdzieś o mnie wspomni parę słów. Nie chciałabym porzucać tego projektu, bo rzecz nie polega na rzucaniu czegoś, gdy pojawia się pierwszy lepszy problem. Poza tym związałam się z moimi bohaterami i myślę, że nie zasługują na tak rychłe zapomnienie, kiedy nie zdążyli jeszcze nawet dobrze się rozkręcić. Dziękuję Wam, Mary i Evil Rutabaga. Myślę, że bez Was jednak dałabym sobie spokój. 

Życzę wszystkim miłego wieczoru i zachęcam do lektury!





IV.


“Taken by a stranger,
Stranger things are starting to begin
Lured into the danger
Trip me up and spin me round again”*


Nie miał pojęcia, czego powinien się spodziewać. Niemal nie zmrużył oka poprzedniej nocy, zwlókł się z łóżka o piątej rano, cały obolały i spocony. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak zarwał noc. Czuł się okropnie, bolała go głowa i nie miał pojęcia jak dotrwa do wieczora i co zrobi, aby zachowywać się odpowiednio na… randce.

Pewnie znowu będę się czerwienić i jąkać jak skończony idiota. Musi mieć ze mnie straszny ubaw albo ma okropny gust i lubi idiotów.

Przetarł dłonią opuchniętą twarz i ospale zawlókł się pod prysznic. Obawiał się, że może obudzić mamę i wzbudzić jej zainteresowanie, co się stało, że postanowił wstać o tak nieludzkiej porze. Pewnie znów wywołałby jakieś uszczypliwe komentarze na temat jego życia miłosnego. Cóż, przynajmniej tym razem nie minie się z prawdą.

Niemal żałował, że to zrobił. Jakże łatwo byłoby po prostu o wszystkim zapomnieć i wieść dalej swoje pospolite, przewidywalne życie. Nie, nie mógł jednak wybić sobie z głowy tego mężczyzny i postanowił przejąć inicjatywę. Jeśli był śmieszny w jego oczach, nie dał tego po sobie poznać. Kyoji  podjął decyzję i sprawił, że ich znajomość przechyli się  w innym, bardziej osobistym kierunku. Nie będzie już nieznajomym. Po tym wieczorze stanie się… kim właściwie? Jego kolegą? Przyjacielem? Kyoji mimowolnie się skrzywił. Kolegów poznawało się w szkole, na zajęciach czy na spotkaniach klubowych,  a nie w… takich okolicznościach. Przyjaźń stanowiła owoc długiej znajomości, która przetrwała próbę czasu i rozmaitych przeciwności. Więc może… kochankiem? Czuł, jak fala gorąca uderzyła mu do głowy. Czym prędzej skierował swoje myśli w innym kierunku. Zdawał sobie sprawę, że jeśli sobie pofolguje i pozwoli powędrować im gdziekolwiek go poprowadzą, prawdopodobnie nie przeżyje do godziny siódmej, o której mieli się spotkać albo będzie w stanie agonalnym. Mimo swoich obaw wolał tego nie spartaczyć i być w możliwie jak najlepszej formie.

Tak, chyba będę musiał wypić z dziesięć kaw i napoi energetycznych, żeby nie usnąć jak tylko gdzieś usiądziemy.

W miarę upływu czasu, gdy gorąca woda obmywała jego obolałe ciało, czuł się nieco lepiej. Psychicznie przygotowywał się na długi, wypełniony nudnymi lekcjami dzień, na których i tak nie będzie w stanie się skupić. Siódma, jego osobista godzina cudów, wydawała się być tak bardzo odległa.


***


Szósta pięćdziesiąt.

Miał przyspieszony oddech i nieznośnie ściśnięty żołądek. Dłonie mu się pociły, nerwowo zagryzał wargę.

Głupku, po co się w to wpakowałeś?! Mogłeś teraz siedzieć w domu i grać na x-boxie albo… robić cokolwiek. Nawet zmywanie naczyń wydaje się obecnie niezwykle interesujące.

Nerwowo znów spojrzał na zegarek, którego wskazówka przesunęła się może o milimetr.

Oby się nie spóźnił… Jak się spóźni to chyba nie wytrzymam i zwymiotuję.

Nie, niech się spóźni! Potrzebuję czasu, aby się uspokoić! O czym ja właściwie będę z nim rozmawiać? Będziemy milczeć i patrzeć się na siebie… Co za porażka…

Jeszcze kilka godzin temu miał w głowie mnóstwo tematów, które mógłby poruszyć, ale teraz, w plątaninie nerwów i niepewności wszystkie wyparowały z jego głowy niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jedyne o czym mógł myśleć to to, że był tak bardzo zmęczony i och, te mdłości były takie okropne…

Wpatrywał się w tłum przemykających przed nim ludzi, ale właściwie ich nie widział. Zdawało się, że stacja metra nigdy nie była pusta…

Rozważał właśnie możliwość pieprzenia tego wszystkiego i wartkiej ucieczki, kiedy znów poczuł dotyk znajomej dłoni na ramieniu. Odwrócił się tak gwałtownie, że niemal stracił równowagę.

To było takie… inne. Zobaczyć Takashi’ego nie w barze, tylko na stacji metra, w jaskrawym oświetleniu, pozbawionego makijażu i tej osobliwej, ciężkiej aury. Wyglądał… nie, nie pospolicie, lecz z pewnością… zwyczajniej niż zwykle. Nie zwracał na siebie uwagi, z łatwością mógł się wtopić w tłum.

- Znów cię wystraszyłem? Zawsze jesteś taki pogrążony w myślach? – zagadał lekko.

Był zupełnie zrelaksowany, jakby umawianie się z dużo młodszym chłopakiem, którego poznał w klubie to była dla niego codzienność. Kyoji pomyślał, że to ta jego miażdżąca pewność siebie miała z tym coś wspólnego. Takashi wydawał się być mężczyzną, który wszędzie był na miejscu i z łatwością potrafił się odnaleźć w każdych warunkach. Ta myśl sprawiła, że Kyoji mimowolnie pomyślał o… szczurach.

Uśmiechnął się, próbował sobie wmówić, że całkiem czarująco.

- Tak na ciebie czekałem i po prostu się zamyśliłem.

- Och? O czym tak myślałeś?

- No… O różnych, niezbyt interesujących rzeczach. To… gdzie idziemy?

Takashi uśmiechnął się tajemniczo.

- Do ciekawego miejsca.

- Dla ciebie czy dla mnie? – zapytał zaintrygowany.

- Myślę, że dla nas obojga. Chodź – odparł i dał Kyoji’ego znak, aby ruszył za nim.


***


Nie jechali długo, zaledwie kilka przystanków. Takashi poprowadził go przez kilka ruchliwych ulic, po czym zatracili się w plątaninie mniejszych, bocznych uliczek. Kyoji’emu zaczynało się od tych nagłych zwrotów i skrętów kręcić w głowie, ale bez słowa podążał za mężczyzną od czasu do czasu wymieniając się z nim zdawkowymi, trywialnymi uwagami. Nie rozmawiali o niczym konkretnym, mówili właściwie tylko po to, aby podtrzymać rozmowę, a właściwie to Takashi mówił, a Kyoji odpowiadał. Chłopak zauważył, że przychodziło mu to dość łatwo – dać się prowadzić,  zawsze wiedzieć, co powinien mówić. Zwalniało go to z konieczności głowienia się nad tematem, z trudu manipulowania rozmową. Z każdą minutą nieco bardziej się rozluźniał. Kiedy dotarli do wąskich drzwi z wymalowanym na nich białym napisem „Pan Rogacz”, niemal się zdziwił, że tak szybko znaleźli się na miejscu. Spojrzał na szybę wystawową, w której znajdowały się dwa manekiny odziane w dziwnie niemodne długie suknie i kapelusze z dużym rondem żywcem wyciągnięte z innej epoki i zwrócił się do Takashi’ego:

- Idziemy na zakupy?

Mężczyzna parsknął śmiechem. Oczy zalśniły mu, usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.

- Nie. Zaraz się przekonasz – odparł i pchnął drzwi.

Kiedy znaleźli się w środku, Kyoji’m zawładnęło dziwne uczucie. Gwar z ulicy zupełnie znikł, zastąpiła go wypełniająca pomieszczenie specyficzna muzyka, słowa piosenki śpiewane w języku, którego nie potrafił rozpoznać. Nie mógł też zidentyfikować gatunku muzycznego. Z pewnością nie było to nic, co kiedykolwiek wcześniej słyszał, lecz bardzo dobrze pasowało do miejsc takich jak to – ukrytych, dziwnych, nieokreślonych.

Kiedy przemieszczali się w stronę baru, rozglądał się po wnętrzu z nieco rozchylonymi ustami. Zaraz za manekinami znajdowały się instrumenty muzyczne, gitary i perkusja. Czyżby odbywały się tu jakieś koncerty…? Dalej znów manekiny, tuż pod ścianą, na której w karykaturalny sposób została namalowana kobieta z mikrofonem, zupełnie jak z amerykańskiej kreskówki. Nad jej głową napisano ogromnymi literami słowo vintage. Na równoległej ścianie zawieszono najróżniejsze zawieszki i obrazy, najbardziej rzuciły mu się w oczy Marilyn Monroe, coca cola i jamnik. Zmarszczył brwi. To połączenie było tak idiotyczne, że niemal miał ochotę się roześmiać.  Nie miał czasu wpatrywać się dalej, chcąc dotrzymać kroku Takashi’emu. Minął… zaraz… hamak? Tak, hamak oraz półkę z ogromnymi zagranicznymi książkami.

Co to do cholery za miejsce? 

Wydawało się, że absolutnie nic do niczego nie pasowało, a jednak idealnie zgrywało się ze sobą w tej przypadkowej dziwaczności. Dzięki temu, że wszystko było niecodzienne i niespotykane, tworzyło pewnego rodzaju absurdalną harmonię.

Zanim dotarli do baru niemal się potknął o rzeźbę jelenia.

- Cześć, Nancy. Jak tam interes?

Kyoji podniósł wzrok i dopiero wtedy zauważył kobietę, która stała za ladą. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby chłopak zrozumiał, że to miejsce i ta kobieta to nierozerwalna całość. Nie była wyjątkowo piękna, ani też brzydka, lecz miała w sobie coś takiego, że nie wyglądała jak jakakolwiek kobieta, którą Kyoji do tej pory widział. Zrodziła się w nim pewność, że nawet gdyby już jej więcej nie zobaczył przez koleje dziesięć lat, to potem i tak od razu by ją rozpoznał. Twarz, którą widzi się tylko raz i nigdy nie zapomina.

Miała lekko kręcone długie włosy i bardzo mocny makijaż. Była ubrana w zwiewną, dziwnie skrojoną sukienkę, która opinała jej drobną sylwetkę, na szyi zawiesiła gruby, złoty łańcuch. Jej odsłonięte ramiona pokrywały tatuaże. Nie chciał zbyt długo się wpatrywać, ale w plątaninie snujących się na jej ciele opowieści, Kyoji dostrzegł różę i jelenia. Przychodziło mu do głowy tylko jedno słowo: ekstrawagancja.

- A kręci się, kręci. Nie narzekam – odparła.

- Możemy iść na górę? – zapytał Takashi.

Kobieta skinęła głową.

- Jasne. Przed chwilą tam sprzątałam, więc nie ma problemu. Co podać?

Takashi zgarnął ze stołu menu i odparł:

- Zastanowimy się, ok? Chodź, Kyoji.

W połowie schodów znajdował się jeszcze jeden manekin, udekorowany jak pozostałe. Kiedy znaleźli się na górze, Kyoji aż zaniemówił.

Wszędzie wokoło znajdowały się porozwieszane ubrania, z przodu, z lewej, z prawej… Na każdym wieszaku wisiały dziwne, zdaniem Kyoji’ego koszmarne kreacje, które lata, w których można było powiedzieć, że są na topie zdecydowanie miały już dawno za sobą. W centrum ciemnego, dusznego poddasza znajdowały się dwa stoliki oddzielone od siebie wysokimi kanapami. Kiedy rozsiedli się naprzeciwko siebie przy jednym z nich, Takashi odezwał się do Kyoji’ego z nieskrywaną ciekawością:

- Jak ci się podoba?

- Jakbym… siedział w szafie.

Takashi się roześmiał, zupełnie otwarcie i szczerze.

- To miejsce ma w sobie coś…

- Coś absurdalnego. Jakby nie miało prawa go być. Jakby istniało tylko w czyjejś głowie.

Takashi pokiwał głową i spojrzał na Kyoji’ego z dziwną aprobatą, jakby nie spodziewał się tak trafnej wypowiedzi. Nie powiedział jednak nic, tylko podsunął mu menu i zapalił stojącą na stole kloszową lampkę.

- Wybierz sobie coś. Dziś ja stawiam.

Kyoji spojrzał na okładkę menu, na którym znajdowała się jelenia głowa i napis: „Pan Rogacz jest moją jedyną obsesją”. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na Takashi’ego pytająco:

- O co chodzi z tymi jeleniami?

- Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami. – Zawsze mnie to nurtowało, ale nigdy nie zapytałem. Wiele ludzi nie lubi zdradzać swoich motywów.

- Tak? Ja bym chyba nie wytrzymał i zapytał. Dlaczego jeleń?

- Cóż. Mam pewną teorię. – kiedy Kyoji patrzył na niego pytająco, nachylił się i kontynuował ściszonym głosem. – Często tu bywam, a zawsze mnie to zastanawiało. Nie znam jednak Nancy zbyt dobrze, nie lubi zbyt dużo o sobie mówić. Nawet nie wiem jak naprawdę się nazywa. Jak się domyślasz, nie Nancy. Słyszałem jednak, że zaraz po skończeniu studiów stworzyła to miejsca od zera, wpadła na pomysł i ze wszystkich sił starała się postawić je na nogi. Wiesz, to nie łatwe. Tak sobie coś wymyślić i to coś tak fantastycznego, przekonać ludzi, że to się uda i to stworzyć. Nie miała żadnego wsparcia ze strony rodziny, z funduszami również było marnie.

Kyoji kiwał głową, zasłuchany w opowieść i mimowolnie pełen podziwu dla tajemniczej Nancy.

- I gdzie tu się pojawia miejsce dla naszego jelenia? – zapytał równie cicho jak jego kompan.

Czuł na twarzy oddech Takashi’ego. Było coś niezwykle intymnego i ciepłego w takim konspiracyjnym szepcie, zupełnie tak jakby byli dziećmi, którzy dzielą jakiś niezwykle ważny sekret.
 
- Jeleń symbolizuje boskość, męską siłę. Ze względu na jego odrastające poroże oznacza również fizyczną jak i metaforyczną śmierć i ponowne odrodzenie.

- Coś jak feniks.

- Mhm. Tylko mniej oklepane. I bardziej subtelne.

- Dlaczego?

- Gdyby wybrała feniksa, lwa czy niedźwiedzia, każdy zaraz by się domyślił, że chodzi o siłę. Jak mówiłem… Nie każdy lubi, gdy jego motywy są oczywiste.

Zdawało się, że temat się wyczerpał, więc Kyoji otworzył menu i powoli przerzucił kilka stron. 

Kiedy tak siedział pogrążony w studiowaniu listy drinków, których nazwy nic mu nie mówiły, Nancy zdążyła wspiąć się na górę, aby przyjąć zamówienie.

- Hmm… sam nie wiem… możesz mi coś wybrać?

- Jasne. Poproszę Iceland i Virgin.

Nancy bez słowa spisała ich zamówienie i zeszła z powrotem do baru, aby przyrządzić ich drinki. Kiedy odchodziła Kyoji zauważył, że ma na stopach czarne, wysokie koturny.

- Czyżby lata osiemdziesiąte, dziewięćdziesiąte? – zapytał.

Takashi pokiwał głową.

- Zdaje się, że tak. Podoba się jej zagraniczny, stary styl.

Kyoji skinął w stronę otaczających ich ubrań.

- I dlatego postanowiła przytargać tu całą swoją szafę? Ona tu sypia?

Na ustach Takashiego znów zagościł delikatny uśmiech.

- Sprzedaje je. Jak już robić interes, to na wszystkich możliwych frontach, no nie?

- Och. To znaczy, że ktoś je kupuje? – odparł z wyraźną dezaprobatą.

Takashi wyszczerzył zęby. Znów nachylił się przez stół, aby nikt poza Kyoji’m go nie usłyszał.

- Widzę, że mamy podobną opinię na temat jej gustu. Nie widziałem nigdy, aby ktoś coś kupił. Ale sama lubi się w nie przebierać. Kiedy byłem tu po raz pierwszy, po prostu weszła na górę, zrzuciła z siebie to, co miała na sobie i ubrała się w coś innego.

Kyoji wybałuszył oczy, niedowierzająco.

- Żartujesz? Jakby nigdy nic?

- Jakby nigdy nic.

- Może cię nie zauważyła? Albo o tobie zapomniała?

- Było to pięć minut po tym jak podała mi kawę.

- Hmm… to może… chciała cię uwieść? – zagadał ze śmiechem.

- Nie poczyniła żadnych dalszych kroków, które by na to wskazywały. Cóż, już wtedy wiedziałem, że to miejsce jak żadne inne.

Kyoji spuścił wzrok i zaczął bawić się serwetką. Przełknął ślinę, po czym zapytał:

- Czy… lubisz też kobiety?

- Nie. Pod względem estetycznym są piękne. Miło się na nie patrzy. Ale to wszystko.

Kyoji pokiwał głową, zastanawiając się czy zadać kolejne pytanie. Takashi nie był jednak ani trochę wzburzony podjęciem takiego tematu, więc zdecydował zapytać:

- Zawsze… zawsze o tym wiedziałeś? Że wolisz facetów?

Takashi znów się roześmiał.

- Wiesz, zaczyna to znów wyglądać jak jakaś seks terapia, a nie normalne spotkanie. To dlatego się ze mną umówiłeś?

Kyoji drgnął i popchnął stolik, który nieco się poruszył przy uderzeniu.

Na szczęście jeszcze nie mamy drinków. Nie siedzimy tu nawet piętnaście minut, a już robię z siebie widowisko…

- Nie! – zaprotestował szybko. – Wiesz, że nie…

- Spokojnie, tylko żartowałem. Możesz być ciekawy, tym bardziej, że dopiero…  zacząłeś odkrywać swoją seksualność. Tak, zawsze było to dla mnie oczywiste, nawet zanim się orientowałem o co w tym wszystkim chodzi. To było instynktowne.

- Instynktowne… - powtórzył odruchowo.

- Uważam, że instynkt jest zakorzeniony w ludziach znacznie głębiej niż intelekt. Dlatego lepiej na nim polegać przy podejmowaniu decyzji. – oparł głowę na dłoni i lekko przechylił ją w bok. – Tak też było w twoim przypadku, prawda?

Kyoji nerwowo oblizał wargi, serce zabiło mu w piersi na to śmiałe nawiązanie do ich pierwszego spotkania.

- Tak… jakby. To jakoś tak po prostu się wydarzyło.

- Nie. Ja sprawiłem, że to się wydarzyło. To pociągnęło za sobą szereg pytań i odpowiedzi. Tak oto dziś się tu znaleźliśmy.

Nieśmiało podniósł wzrok i odważył się zapytać:

- W formie pytania czy odpowiedzi?

Usta mu drgnęły, ale nie roześmiał się, nie odpowiedział też od razu. Jakaś myśl wyraźnie przemknęła przez jego głowę, Kyoji wiele by dał, aby ją poznać. Wyglądało na to, że dobrze się bawił. W końcu odrzekł:

- To już zależy od nas.

Usłyszeli kroki i chwilę potem ukazała się im Nancy, niosąca tackę, na której znajdowały się ich drinki. Sprawnym ruchem postawiła je przed nimi. Kyoji przez chwilę mógł bezkarnie wpatrywać się w rozciągające się przed nim tatuaże. Nigdy dotąd nie widział kobiety, która miałaby ich aż tyle. Jeleń wpatrywał się w niego swoimi ogromnymi, niewinnymi oczyma.

Kiedy Nancy się oddaliła, rzucił okiem na swojego dwukolorowego drinka w kieliszku na cienkiej nóżce i zagadał do Takashi’ego:

- Co to takiego?

- Dziewica. – jego oczy się śmiały, najwyraźniej spodziewał się reakcji, jaką wywoła tym oznajmieniem. Tak jak przewidział, Kyoji zakrztusił się zanim zdążył przełknąć pierwszy łyk. Wlepił w niego swoje zszokowane oczy.

- Ż-że co? Tak się nazywa? – kiedy Takashi kiwnął głową, kontynuował: - Dlaczego kupiłeś mi coś, co ma taką nazwę?

- Cóż, jest słodki i delikatny. Pomyślałem, że będzie ci smakował. Pomyliłem się?

Kyoji wziął jeszcze jeden łyk, tym razem spokojniej i pokręcił głową, starając się zapomnieć o swoim zmieszaniu.

- Nie. Dobre.

Przez chwilę milczeli, każdy zajęty sączeniem swojego trunku i pogrążony we własnym myślach. Kyoji nie był przyzwyczajony do alkoholu, zaledwie po paru łykach czuł się już nieco inaczej. Rozejrzał się po otaczających ich ubraniach. Na półce dostrzegł rząd równo ustawionych kosmetyków w metalowych puszkach i szklanych flakonikach, na niektórych z nich znajdowały się namalowane jasnowłose, białe kobiety odziane w gorsety.

Gdzie  w ogóle można obecnie dostać kosmetyki z za morza i to z poprzedniej epoki? Skąd ona to wytrzasnęła?

Być może dawał się ponieść swojej wyobraźni, ale to miejsce było jak szczelina między wymiarami, jak wyrwa w czasoprzestrzeni. Wydawało się, że jest zupełnie nierealne.

Skoro znalazłem się gdzieś, gdzie nie wiadomo co jest jawą a co snem, to może ja też mogę być kimś innym?

Szybko dopił swojego drinka, nie bacząc na zdziwione spojrzenie Takashi’ego.

- O. Widzę, że naprawdę ci smakuje. Chcesz następnego?

Bez skrępowania skinął głową. Naprawdę miał ochotę pozbyć się swojego zdenerwowania i na chwilę stać się inną wersją siebie. Był przekonany, że odrobina alkoholu, który zaszumi mu w głowie będzie niewątpliwie pomocna.

- Zejdę zamówić. Ganianie biednej Nancy w tę i z powrotem w tych koturnach nie będzie zbyt eleganckie, nie sądzisz?

Wstał od stołu i zszedł ze schodów w stronę baru. Kyoji delektował się chwilą samotności. O niczym nie myślał. Wsłuchiwał się w dziwny rytm muzyki, który być może mógłby nawet polubić, gdyby się do niego przyzwyczaił. Również wstał i podszedł do wieszaków z ubraniami, leniwie poprzerzucał kilka z nich.

Kto by chciał chodzić w koszulce z królikiem w okularach? Albo z nadrukowanymi cyckami? Czy jakakolwiek dziewczyna wyszłaby w ogóle tak na ulicę?

Przeszedł kilka kroków w stronę półki z kosmetykami, wziął do ręki jedno z opakowań i obejrzał z każdej strony, będąc niemal przekonanym, że znajdzie termin ważności datowany na mniej więcej tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt.

- Lubisz grzebać w cudzych szafach, Kyoji?

Chłopak odwrócił się i spojrzał na Takashi’ego niosącego tackę z dwoma świeżo przyrządzonymi drinkami. Poruszał się zupełnie bezszelestnie, gdyby się nie odezwał, Kyoji znów dałby się zaskoczyć. Nie spuszczał z niego wzroku, kiedy podchodził do stolika. Poruszał się z lekkością tancerza, każdy ruch zawierał sugestię buzującej mu pod skórą energii i siły. Kyoji nerwowo oblizał usta. Póki co wolał się nie zagłębiać w te myśli.  

- Skoro są na sprzedaż. Obawiam się jednak, że nic mnie tu nie interesuje.

- Zdziwiłbym się, gdyby cię zainteresowało – mruknął i gestem przywołał go do stolika.
Kyoji zabrał się za kolejnego drinka. Po niespełna minucie zaczęło do niego docierać, że cisza zaczyna się niezręcznie przeciągać. Takashi milczał, być może czekając, aż Kyoji przejmie inicjatywę w rozmowie lub zastanawiając się, co ma powiedzieć. Pomimo tego, że umiał umiejętnie prowadzić rozmowę, nie miał przecież napisanego w głowie scenariusza, prawda? Zastanawiał się czy takie małe, przyjemne konwersacje stanowiły część jego pracy. Czy niektórzy z tym mężczyzn chcieli najpierw… porozmawiać? Czy zdarzali się nerwowi, tacy, którzy na co dzień prowadzili pospolite życie? Wówczas Takashi musiał prawdopodobnie pociągnąć za sznurki i odpowiednio manipulować rozmową, aby klient się rozluźnił, poczuł odpowiedni nastrój… A może wszyscy po prostu zamykali za sobą drzwi i kazali się mu rozebrać? Był ciekawy, jak wygląda praca Takashi’ego za zamkniętymi drzwiami hotelowej sypialni, chciał też przede wszystkim wiedzieć dlaczego mężczyzna się jej podjął. Jednak mimo młodego wieku i braku doświadczenia, rozsądek mu podpowiadał, że takie pytania były mocno nie na miejscu. W gruncie rzeczy prawie wcale się nie znali. Kyoji wyciągnął do niego rękę z propozycją, którą Takashi przyjął i tak oto się tu znaleźli. Mimo tego, wciąż byli raczej zawieszonym w próżni pytaniem niż jakąkolwiek odpowiedzią.

Wziął głęboki oddech i napił się, osuszając pół kieliszka.

Jeśli chcesz być kimś innym, oto odpowiedni moment.

Spojrzał na niego zalotnie i odparł z półuśmiechem.

- To miłe, że zdecydowałeś się ze mną umówić.

Czy ja naprawdę to powiedziałem?! Och, jakie to… tandetne.

Czuł, jak oblewa się rumieńcem, ale nie spuścił wzroku. Twarz mężczyzny rozciągnęła się w uśmiechu.

- Czemu miałbym odmówić? Skoro tak ładnie mnie poprosiłeś.

- Jesteś taki… bardzo… -  wątek urwał mu się w pół słowa i miał ochotę przekląć się za to, że w ogóle zaczął. Nie mógł jednak się wycofać, bo Takashi patrzył na niego z wyczekiwaniem.

- Bardzo… jaki?

Otworzył usta, analizując co mógłby powiedzieć, żeby nie zabrzmieć zbyt idiotycznie i nie pójść o krok za daleko.

Przystojny.

Piękny.

Seksowny.

- No… taki… - powtórzył znów, umykając wzrokiem na znajdującą się za Takashi’m ścianę.

Powalający.

Zmysłowy.

Co za porażka, zdecydowanie za dużo czasu spędzam z Naoki’m. Przekręcił mi mózg na swoje podobieństwo.

Usta mu drgnęły, zlustrował wzrokiem coraz bardziej zaciekawionego Takashi’ego i wypalił:

- Wysoki.

Takashi spojrzał na niego zdziwiony, po czym wybuchnął śmiechem, przez chwilę najwyraźniej nie mógł się opanować. Otarł łzy z oczu i powiedział:

- Doprawdy, Kyoji… Wiele rzeczy słyszałem już na swój temat, dobrych i złych. Ale to z pewnością najdziwniejszy komplement jaki ktoś kiedykolwiek mi powiedział.

Kyoji czuł jak płonie ze wstydu, dłonie zacisnął w pięści. Miał ochotę zapaść się pod ziemię i ta emocja zawładnęła nim do tego stopnia, że nie zauważył nawet kiedy Takashi położył dłoń na jego zaciśniętej pięści. Długie, zimne palce musnęły jego skórę. Powoli otworzył swoją dłoń i pozwolił się pogładzić po jej wnętrzu. Kiedy odważył się podnieść wzrok i ich spojrzenia się skrzyżowały, dostrzegł, że oczy Takashi’ego pociemniały, niosły ze sobą jakąś obietnicę, której Kyoji jeszcze nie rozumiał. Czuł, że jego serce przyspiesza, wyraźnie słyszał krew szumiącą mu w głowie. W ciągu kilku uderzeń serca, Takashi nachylił się przez stół, ujął jego twarz i pocałował. Jęknął, gdy ich języki się zetknęły, wilgotny żar uderzał do głowy znacznie szybciej niż wypity alkohol.

Jak coś tak prostego może być tak podniecające?

Pozycja była niewygodna, więc Takashi prędko oderwał się od niego, po czym bezceremonialnie okrążył stół i usiadł obok Kyoji’ego. Objął go uśmiechając się zalotnie i znów przywarł do jego ust.

Wreszcie, nareszcie, tyle razy o tym myślałem…

Przylgnął mocniej do mężczyzny i gorliwie odwzajemniał jego pocałunek. Nie było już w nim tej niepewności, co za pierwszym razem. Wiedział, czego chce i z każdym ruchem pogłębiał swoją przyjemność, bez skrępowania pozwalał Takashi’emu penetrować swoje usta. Coraz więcej języka i zębów i Kyoji czuł, jak całe jego ciało się napina, serce tłucze się w piersi, ledwo łapał oddech. Przylgnął do Takashi’ego tak mocno jakby od tego zależało całe jego życie, niemal się na nim położył. Kiedy poczuł rękę na swoim kroczu, jęknął mu w usta i rozchylił nogi.

- Taki napalony z ciebie chłopiec, hm? – mruknął Takashi, muskając ustami jego ucho. – Nie możesz się doczekać?

Kyoji spuścił wzrok, zażenowanie przebiło się nieco przez obezwładniające go podniecenie.

- To dlatego, że jesteś taki podniecający.

- A nie wysoki?

Kyoji spojrzał na niego z urazą. Nie lubił, kiedy ktoś z niego szydził to jeszcze w takiej sytuacji. Jednak kiedy dłoń Takashi’ego znów zaczęła masować go przez spodnie, odchylił do tyłu głowę i rozkoszował się chwilą. Chciał poczuć na sobie te zimne, eleganckie palce, chciał…

Dźwięk mytych naczyń  wyrwał go z transu. Drgnął i momentalnie przypomniał sobie, gdzie się znajdują i że robienie takich rzeczy w miejscu publicznym to nie najlepszy pomysł.

- Po-czekaj. Takashi. Co jeśli ktoś wejdzie na górę?

- Nikt nie wejdzie. Mało osób wie o tym miejscu. W tygodniu prawie nie ma gości.

- A co z Nancy? Przecież może przyjść,  zapytać czy nie potrzebujemy czegoś jeszcze.

- Zawsze przychodzi tylko po pierwsze zamówienie. Po kolejne trzeba samemu zejść na dół.

- A-ale jednak…

- Usłyszę te milowe buty jak tylko zacznie wspinać się na schody – odparł i stwierdzając, że dyskusja dobiegła końca wsunął język do ucha chłopaka.

Kyoji był tak zszokowany, że niemal spadł z siedzenia. Chciał już zaprotestować i zapytać co to za dziwaczny pomysł, ale kiedy poczuł jak wilgotny język pieści wnętrze jego ucha, niemal zobaczył gwiazdy przed oczami. Nie miał pojęcia jak to się stało, że jego ucho i członek okazały się być ze sobą jakoś magicznie połączone, ale przyjemność była zniewalająca. Zamknął oczy i pozwolił się sobie zatracić w tej chwili. Kiedy Takashi rozpiął mu spodnie i wsunął dłoń do jego majtek, zagryzł wargę, aby stłumić jęknięcie.

To już chyba jest perfekcja. Nie mogę czuć się lepiej.

Okazało się jednak, że mógł, kiedy palce mężczyzny oplotły jego penisa i zaczęły powoli się poruszać. Kiedy Takashi oderwał się od jego ucha, Kyoji otworzył oczy, aby na niego spojrzeć. Widział wypełniające go pożądanie i to pobudziło go jeszcze bardziej niż pieszczota.

- I jak? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.

Doskonale widzisz. Po prostu znowu chcesz usłyszeć coś przyjemnego, no nie?

Stwierdził jednak, że Takashi zasłużył sobie na kilka słów pochwały, więc odparł szczerze:

- Wspaniale. Nie wiem, jak to robisz.

- Chcę, żebyś doszedł tutaj. – mruknął i pocałował go delikatnie. – W tym barze, wiedząc, że na dole znajduje się Nancy, która może cię usłyszeć, jeśli będziesz za głośno. W każdej chwili może przyjść jakiś klient, który zechce wejść na górę. Wtedy przerwę, a ty musisz się zachować, jakbyśmy nic nie robili. Jasne?

Energicznie pokiwał głową, wiedząc, że w tamtej chwili zgodziłby się niemal na wszystko, czując na swoim pulsującym członku tę sprawną dłoń, która ani na chwilę nie przestawała się poruszać.

- Dobrze – Takashi nagrodził go kilkoma szybszymi ruchami. Kyoji otworzył usta, czując, że jest już bardzo blisko. – Jeśli jednak nikt nie wejdzie – kontynuował i znów zwolnił. – Doprowadzę cię do orgazmu.

To było tak podniecające, dać robić ze sobą takie rzeczy i mieć świadomość, że w każdej chwili mogą zostać przyłapani. Poza tym poczucie kontroli jaką miał nad nim Takashi sprawiała mu obezwładniającą, nie do końca zrozumiałą dla niego przyjemność, była czymś, czego Kyoji nigdy wcześniej nie rozważał. Nie wiedział nawet, że poczucie poddania się czyjejś woli może być tak pobudzające. Rozkazujący głos Takashi’ego robił z nim coś niesamowitego, sprawiał, że był coraz bardziej twardy i mokry, a ciało wiło się i wyginało jakby już nie należało do niego. Nie był to jednak czas na rozumowanie i analizę, dał się poprowadzić swojemu instynktowi, jak wcześniej poradził mu Takashi.

- M-mogę też cię dotknąć? – zapytał nieśmiało.

Takashi skinął głową i patrzył z zainteresowaniem jak dłoń Kyoji’ego opada na jego spodnie i gładzi przez materiał jego napiętą męskość. Chłopak czuł, że był dość masywny, zdecydowanie większy od niego. Chciał również wyciągnąć go ze spodni i odwzajemnić się Takashi’emu, ale ruchy mężczyzny stawały się coraz szybsze i Kyoji nie potrafił się skupić na niczym innym jak przeżywanie rozkoszy. Nagle znów poczuł język w swoich ustach, który penetrował go zupełnie tak jakby… och. Był już naprawdę blisko, niecierpliwie poruszał biodrami, wślizgując się w mocny uścisk dłoni Takashi’ego i wyobrażając sobie, że ma w ustach członka mężczyzny, który pieprzyłby go tak z zapamiętaniem. Pocałunek stłumił jęk, który z siebie wydał, kiedy wstrząsnęła nim siła jego orgazmu. Ostatnie kilka ruchów wydobyło z niego resztki przyjemności.

Takashi wyjął z kieszeni chusteczki i wręczając je Kyoji’emu, zagadał zupełnie tak jakby nigdy nie przerwali swojej spokojnej, kulturalnej rozmowy:

- To co? Następnego drinka?


***


Kiedy Takashi płacił, Kyoji miał problem ze spojrzeniem na Nancy. Jego wzrok błądził po Marilyn Monroe, jamnikach, jeleniach i innych cudach, które wypełniały bar. Gdy podniecenie opadło, nabrał pełnej świadomości tego, co zrobił i miał wrażenie, że zagotuje się ze wstydu. Co jeśli zauważyła? Co jeśli usłyszała?

- Hej. - kiedy kobieta go zawołała niemal się zaplątał w hamak, obok którego stał. Poczuł serce przy samym gardle i spojrzał na nią pytająco. Uśmiechnęła się ciepło, zupełnie tak, jakby na pewno się nie uśmiechała, gdyby wiedziała, że przed chwilą siedział w jej lokalu z rozpiętym rozporkiem i sterczącym przyrodzeniem.

Wyciągnęła z dużego słoika jeden cukierek i wręczyła go chłopakowi.

- Proszę. Zawsze dajemy coś słodkiego nowym klientom.

Cóż, ja niewątpliwie już dostałem coś słodkiego.

- O, dzięki – odparł, przyjmując podarunek.

Cukierek był owinięty w czerwono-niebieski papierek, na którym znajdował się namalowany biały królik.

Kyoji uśmiechnął się do siebie.

Och? Czyżbym wpadł do króliczej nory?


~~~


*   fragment utworu „Taken by a Stranger” w wykonaniu Leny Meyer. Gorąco polecam piosenkę i teledysk, które ładnie oddają atmosferę rozdziału.



Jako ciekawostkę zdradzę, że zarówno bar „Pan Rogacz” jak i niespodziewanie zrzucająca z siebie ubrania Nancy nie są wytworem mojej wyobraźni. Istnieją naprawdę i są dokładnie tacy, jak ich opisałam.


3 komentarze:

  1. Nowy rozdział od razu poprawia humor :D
    Nerwowy Kyoji przed randką był taki uroczyyy, aż się sama niecierpliwiłam.
    JESTEŚ TAKI WYSOKI i później "a nie wysoki?" było wspaniałe. Nareeeszcie coś się zadziało, czekam na więcej.
    Pan Rogacz od razu wydawał mi się ciekawy przez te jelenie, a na dodatek naprawdę istnieje z Nancy? Zaintrygowałaś mnie :D
    Mogę zasugerować kilka stron na fb gdzie może cię zareklamują, aczkolwiek nie jestem pewna czy właśnie nie na której z nich znalazłam twojego bloga: Najlepsze Yaoi w Internetach; Yaoistki, Yaoiści łączmy się; Yaoiści; Ociekam zajebistością jak Rin seksem.
    Przy okazji przypomniałam sobie jakie durne nazwy mają strony, które lubię, super

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! I dzięki za stronki! Już tam powoli do nich biję. Być może to coś pomoże.

    Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. Kolejny pojawi się czternastego lutego, niestety, mogę już zdradzić, że nie będzie zbyt romantyczny. Mimo to mam nadzieję, że się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za datę, to od razu sprawdzę :D Mam tylko nadzieję, że nic złego się tam nie stanie

      Usuń