Zgodnie z obietnicą, na Walentynki wrzucam kolejny rozdział. Mi również zróbcie walentynkę i jeśli czytasz - daj chociaż znać, zaznacz swoją obecność! ;)
V.
„Spokojna woda jest bardzo głęboka,
Tęsknota
niczym mocne wino,
Kiedy się w
niej zanurzysz,
Nic już nie
będzie takie samo.
Spokojna
woda płynie głęboko,
Tęsknota
jest nieskazitelna i zimna.
Ktokolwiek
napije się tej wody,
Będzie
zgubiony .”
Dzień wydawał się mu jaśniejszy, ludzie piękniejsi, niebo
bardziej niebieskie. Czuł buzującą pod skórą energię, która wypełniała go całego,
mrowiła go przyjemnie w koniuszkach palców. Jego odziane w trampki stopy
rytmicznie uderzały raz po raz w podłoże, kiedy tak stał wciśnięty w tłum ludzi
podróżujących metrem. Pogrążony w myślach i wspomnieniach, zupełnie nie
dostrzegał swojego otoczenia; stanowiło coś w rodzaju przezroczystego, niezbyt
interesującego hologramu.
Jeśli to było coś
złego, to dlaczego sprawiło, że czułem się tak dobrze?
Wszystkie jego dotychczasowe pragnienia zbladły w porównaniu
z tym, jak bardzo pożądał tego mężczyzny. Nowa konsola, wyjazd na wakacje,
rozpaczliwe pragnienie wygrania meczu koszykówki. To wszystko wydawało mu się
teraz takie śmieszne i nieistotne. Kyoji czuł, że ostatniego wieczoru pomachał
na pożegnanie swojemu dzieciństwu. Otworzyły się przed nim wrota do nieznanego
świata, do którego za wszelką cenę chciał się dostać.
Gdy pociąg dotarł do właściwej stacji, wraz z masą ludzi
wydostał się na zewnątrz, po czym szybkim krokiem z torbą przerzuconą przez
ramię ruszył w stronę szkoły. Wciągnął w płuca rześkie, poranne powietrze. Nogi
same niosły go przed siebie, choć zdecydowanie wolałby iść gdziekolwiek był
teraz Takashi, a nie na jakieś nudne lekcje.
Poczekam kilka dni i
napiszę do niego.
Zdawał sobie sprawę, że nachalność potrafiła zabić każdy
rodzaj relacji, szczególnie na samym początku. Powziął mocne postanowienie, że
nie będzie zamęczał Takashi’ego żenującymi, płaczliwymi wiadomościami, jak to
miały w zwyczaju robić znane mu dziewczyny, kiedy przymilały się do swoich
chłopaków. Niektórzy z nich nieraz byli
bliscy utopienia swoich telefonów w filiżance herbaty, aby tylko uwolnić się od
gorliwej, nieustannej adoracji ich wybranek.
Zaraz…? Czy to znaczy,
że Takashi jest moim chłopakiem?
Przystanął w pół kroku. Nigdy dotąd nie zastanawiał się, co
to znaczy z kimś chodzić. Czy wystarczyło umawiać się i całować? A może trzeba
było zapytać o to potencjalnego kandydata lub kandydatkę? Przypomniały mu się
sceny, które wielokrotnie widział w szkole. Spłonionych ze wstydu chłopców i
dziewczyny, którzy całymi dniami czatowali na obiekt swoich westchnień i gdy
tylko go złapali idącego gdzieś samotnie, zaraz zarzucali swoimi wyznaniami. Było
to na tyle powszechne, że nie odbierał takiego zachowania jako dziwne, lecz
jednocześnie wydawało mu się śmieszne i dziecinne. Nie mógł wyobrazić sobie
siebie pytającego Takashi’ego czy chce z nim chodzić.
- Hej, Kyoji!!
Odwrócił się i rozejrzał, słysząc, że ktoś woła jego imię.
Oho, literat idzie.
Ciekawe, co on o tym myśli.
Naoki dobiegł do niego i skinął głową na przywitanie.
- Idziesz dziś do szkoły wcześniej niż zwykle – zauważył.
- Jakoś obudziłem się wcześniej.
- Taki się z ciebie zrobił ranny ptaszek? Pamiętam jak
kiedyś w weekend nie mogłem się do ciebie dodzwonić o jedenastej.
- Weekend to weekend. Został stworzony po to, aby się
wyspać.
Naoki zaśmiał się i przytaknął. Przez chwilę szli w
milczeniu, po czym Naoki spojrzał na niego uważnie, poprawił swoje okulary i
zagadał:
- Jak tam udała się randka?
Kyoji’ego zamurowało i spojrzał na niego zszokowany.
- Skąd wiesz?! Od kiedy zostałeś telepatą?
Naoki znów parsknął śmiechem i wyjaśnił:
- Jesteś tak rozpromieniony, że nie trzeba mieć żadnych
super mocy, aby na to wpaść. No, to jak?
Kyoji westchnął sfrustrowany.
- Ale ty jesteś ciekawski… A twoja? – zapytał, przypominając
sobie o sławetnej randce bibliotecznej.
Naoki zachłysnął się powietrzem i znów nerwowo poprawił
okulary. Najwyraźniej nie spodziewał się, że piłeczka tak szybko zostanie
odbita z powrotem do jego bramki.
- Cóż… było fajnie.
- Czyżby wasze ręce się zetknęły, kiedy przypadkowo
sięgaliście po to samo zakurzone tomiszcze? – Kyoji z uśmiechem naigrawał się z
przyjaciela, ciesząc się, że tym razem to nie on jest pod ostrzałem
dociekliwych pytań. Zarobił sobie tym naburmuszone spojrzenie i zdecydowane uderzenie
w ramię.
- Au! No co? Tylko zgaduję!
- Śmiejesz się ze mnie!
- Gdzież bym śmiał?
Usta Naoki’ego drgnęły, natychmiast dostrzegł tę spontaniczną grę
słów. Uspokoił się nieco i dodał:
- Potem poszliśmy do kawiarni.
- O-o, no i co?
- Okazało się, że czytamy tych samych autorów! To
niesamowite, nie? To musi być przeznaczenie! – oznajmił z lśniącymi oczami.
Kyoji przewrócił oczami.
- Umówiłeś się z dziewczyną czy poszedłeś na spotkanie kółka
literackiego? Jaka ona jest? Ładna?
- Wspólne zainteresowanie to podstawa! – obruszył się
chłopak.
- No to ładna czy nie?
Naoki uśmiechnął się tajemniczo i skinął głową.
- Myślisz, że cię lubi?
- Rany, Kyoji, czy to jakiś wywiad?
- Odpłacam się za ostatni raz – mruknął żartobliwie.
- No właśnie, jak tam u ciebie?
Kyoji zaniemówił, zastanawiając się, co mógłby zdradzić.
- My też byliśmy w kawiarni. Hej, Naoki – zagadał, nim
chłopak zdążył dopytać się o szczegóły. – Myślisz, że powinienem ją zapytać czy
no… chce być moją dziewczyną?
Naoki skrzywił się i odparł po chwili namysłu:
- Nie pytałbym, szczególnie jeśli jest starsza. To straszna
dziecinada.
- Skąd więc mam wiedzieć czy… no…
- Takie rzeczy się wie i już!
Kyoji spojrzał na niego bez przekonania.
- Myślisz?
- Pewnie. Żyj chwilą, wybadaj gdzie są granice i mury, które
postawiła i postaraj się przez nie powoli przebić. Nie trzeba wszystkiego
etykietować.
- Wow, brzmisz jak prawdziwy specjalista, chociaż dopiero co
byłeś na pierwszej randce. To akapit z jakiejś książki?
Naoki spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Teraz to już otwarcie się ze mnie nabijasz. Sam
przychodzisz do mnie po rady!
- Nie, nie, doceniam tę wielką skarbnicę twojej wiedzy.
- Cholerny cynik.
- Wcale nie! Naprawdę tak myślę!
- Poproś mnie tylko znowu o zadanie z japońskiego, wtedy
zobaczysz…
Szli tak powoli w stronę szkoły, nieustannie się
przekomarzając. Kyoji zarobił jeszcze kilka siniaków, ale nie przejmował się
tym wcale, pomyślał tylko, że Naoki jest zupełnie jak młodszy, zadziorny brat.
***
Leniwie patrzył na ekspres, w którym właśnie przygotowywała
się jego poranna kawa. Uwielbiał jej zapach, uważał, że kawa była tym
wspaniałym cudem, bez którego nigdy nie udałoby mu się normalnie funkcjonować.
Zarwane noce robiły swoje i nie pamiętał dnia, kiedy nie obudziłby się z
okropną, pulsującą w głowie migreną.
Harukaze wykonywała swój poranny, rytualny taniec, na
przemian kręciła się wokół własnej osi, ocierała o lodówkę i kładła na
podłodze z łapkami w górze. Patrzyła mu głęboko w oczy, ani na chwilę nie
przerywając kontaktu wzrokowego i czarując go kocią telepatią: Spójrz, jaka jestem urocza. Jestem taka
ładna. Przecież zasłużyłam na dokładkę, prawda?
Takashi z uśmiechem zsunął się z krzesła i ku kociej euforii
otworzył magiczne pudło, z którego wyciągnął świeże mięso. Harukaze
najwyraźniej nie zarejestrowała tego faktu, bo gdy chciał zamknąć drzwiczki,
połowa jej ciała wciąż znajdowała się w środku.
- Hej. Chcesz być pingwinem?
Z westchnieniem najpierw nałożył jedzenia do jej miski, resztę z powrotem
schował, odsunął kota i zamknął lodówkę.
Usiadł znów na swoim miejscu i sięgnął po niedopitą kawę.
Jego myśli powędrowały do wczorajszego wieczoru. Wszystko
dokładnie sobie zaplanował. Celowo zabrał chłopaka do miejsca, o którym
wiedział, że będzie zionęło pustką. Czasem zastanawiał się jak Nancy w ogóle
była w stanie utrzymać swój lokal, może miała jakieś tajemne sposoby. Takashi
na początku nie był pewien czy Kyoji pozwoli mu na cokolwiek, nie znał go tak
dobrze. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy przypomniał sobie
zmieszanie i nieporadność chłopaka.
„Jesteś taki… taki…
wysoki.”
Dawno nie usłyszał czegoś tak rozbrajającego, chłopak zdecydowanie
dostarczał mu rozrywki i był ciekawą odskocznią od codzienności. Kiedy wczoraj
go dotykał, uderzyło go, jaki był łatwy i chętny. Błagał go o więcej każdym
swoim gestem. Był przekonany, że gdyby wepchnął go wtedy pod stół i kazał mu sobie
obciągnąć, z pewnością zrobiłby to bez mrugnięcia okiem. Nie chciał jednak
przeciągać struny, obawiając się, że Nancy w końcu mogła wejść na górę. To było
rewelacyjne, był taki uległy i pozwoliłby mu na wszystko, chociaż prawie się
nie znali i z tego co wiedział, był prawiczkiem. Ten paradoks zdecydowanie
połechtał jego ego.
Jest zupełnie
zwariowany na moim punkcie.
Praktyczna część natury Takashi’ego nakłaniała go, aby rozważył
wszystkie możliwe sposoby, na jakie mógł ten fakt wykorzystać. Coś dzikiego i
mrocznego z kolei, co od czasu do czasu kłapało zębami i wydawało z siebie
cichy warkot, mruknęło do niego, jak dobrze byłoby sprawdzić, jak dalece może
się posunąć w naciskaniu chłopaka, ile siły miałby użyć, aby go złamać. Czy
wtedy nadal patrzyłby na niego tymi błagalnymi, pełnymi uwielbienia oczami?
Wszystko z czasem, z
czasem.
Po ich pierwszym spotkaniu myślał, że po prostu go zerżnie,
biorąc jak najwięcej przyjemności z ich wspólnej nocy, po której już nigdy
więcej by się nie spotkali. Dostrzegał jednak przed sobą wiele obiecujących
możliwości, które miał ochotę wprowadzić w życie. Był ciekawy jak chłopak
będzie reagował na jego próby odebrania mu wolności, miał różne pomysły, co
mógłby zrobić i jak go wykorzystać. Był bardzo młody i już po pierwszym
spotkaniu dało się wyczuć, że Takashi wywierał na nim ogromny wpływ. To będzie
łatwizna, okręcić go sobie wokół palca.
Ostatecznie, możemy
się trochę razem pobawić.
***
- „Twoje oczy, o pani, przypominają taflę jeziora,
srebrzystą i nieprzeniknioną, pilnie strzegącą swoich tajemnic. Któż wiedzieć
może, co się znajduje pod jej powierzchnią? Chciałbym zgłębić tę tajemnicę, ma
miła. Kiedy mam w dłoni twoją dłoń, serce trzepocze mi w piersi jak zlękniony
ptak, przerażony uczuciami tak wzniosłymi i dotąd nieosiągalnymi. Jesteś jak
bogini, tak piękna, że uroda wszystkich innych jest niczym szyderstwo matki
natury.” Doprawdy, Naoki! To ma być powieść współczesna? Ty się cofnąłeś chyba
o całe milenium!
Naoki był tak zawstydzony, że nawet jego uszy płoniły się
czerwienią. Wyrwał Kyoji’emu kartki, które ten trzymał i mruknął cicho:
- Nie musiałeś czytać tego na głos!
Kyoji zorientował się, że postąpił zbyt szorstko i pośpieszył
z wyjaśnieniami.
- Nie, nie, to jest… całkiem dobre! Ale powiedziałeś, że to
współczesna historia. Czy ktokolwiek tak się teraz wyraża?
- No. Ja.
Kyoji z uśmiechem przewrócił oczami.
- Ty… to ty.
- H-hej, co przez to rozumiesz?
- To, że ty widzisz srebrzyste tafle jeziora i nieziemskie
boginie, a inni po prostu… fajne dupy.
Naoki skrzywił się, słysząc takie określenie.
- Przecież jak tak będę pisał, to będzie… zupełna kaszana. Nie będzie w tym nic ciekawego.
- Ale teraz odbiegasz od realizmu.
- To mam napisać „fajna dupa” zamiast przepiękna bogini? –
rzucił z powątpiewaniem.
- Nie! Myślę, że powinieneś pisać tak, jak piszesz, choć ze
mnie to żaden ekspert. Nigdy nawet nie przeczytałem żadnej lektury. Ale… wydaje
mi się, że to faktycznie jest ładne. I takie bardzo twoje. Dlatego zmieniłbym czas akcji.
Kiedy to pisano o tym kolesiu z czaszką?
- Masz na myśli Hamleta?
- Chyba. Może zadatuj to na podobny okres? Zdaje mi się, że
jest w podobnym tonie.
Naoki przycisnał swój rękopis do piersi i spojrzał na
Kyoji’ego z uwielbieniem.
- Kyoji.
- C-co? Co się tak dziwnie patrzysz? – zagadał, nagle czując
się bardzo nieswojo pod niecodziennym spojrzeniem przyjaciela.
- Ty… ty mnie właśnie porównałeś do Szekspira!
- No widzisz, zawsze mówiłem, że powinieneś pisać – odparł z
uśmiechem, nie bardzo wiedząc co ten cały Szekspir w sobie takiego miał. –
Swoją drogą, nieźle się zakochałeś. To ona sprawiła, że tak cię natchnęło?
Naoki otworzył usta i wypuścił kartki, które trzymał.
- Nie! – krzyknął przerażony. – Coś ci się pomieszało, to wcale
nie ma z nią nic wspólnego – mruknął cicho, zbierając swój rękopis z podłogi.
Kyoji również uklęknął, aby mu pomóc.
- Nie musisz się wstydzić. To przecież normalne. Kiedy się
znowu zobaczycie?
Naoki westchnął ciężko i odparł:
- No nie wiem. Nie wiem czy… powinienem ją zagadywać. Może
dla niej to było tylko wspólne oddanie książek i tyle.
- Przestań. Taki jesteś odważny w podejmowaniu moich
decyzji, a teraz sam tchórzysz?
Naoki wyglądał na zirytowanego.
- Wiesz, jacy są wszyscy. Niby są w porządku i są dla mnie
mili, ale tak naprawdę uważają mnie za dziwadło.
Kyoji drgnął i jego dłoń zamiast sięgnąć po ostatnią kartkę,
nagle zastygła w bezruchu. Naoki nigdy dotąd się przed nim nie otwierał w ten
sposób, nigdy też nie mówił o podejściu innych do niego.
Chłopak najwyraźniej zrozumiał jego zaskoczenie, bo dodał
zaraz:
- Myślisz, że nie zauważyłem? Jak się ze mnie nabijają, jak
mówią, że od tego czytania w końcu pomiesza mi się w głowie? Że nie nadaję się
do funkcjonowania w grupie? Nie jestem ani ślepy ani głupi, Kyoji.
Kyoji westchnął, zupełnie zagubiony w obecnej sytuacji. Nie
spodziewał się takiego obrotu rozmowy i nie wiedział, co powinien powiedzieć.
- N-naoki…
Naoki pokręcił głową z uśmiechem, dając mu znak, aby nie
kontynuował.
- Nie szukam pocieszenia. Nie dbam o to. Nie lubię takich
rzeczy jak inni, lubię co innego. Dlatego jest, jak jest. Przywykłem do tego.
Tylko… jeśli Tsubasa też jest dla mnie miła i przyjazna, a potem naśmiewa się ze
mnie razem z innymi… albo uważa mnie za odmieńca… - zacisnął zęby i pokręcił
głową. – Tego bym nie zniósł. Dlatego może lepiej wcale się nie angażować.
- Przecież powiedziałeś, że ona też lubi czytać. Czytacie te
same książki. – zauważył Kyoji. – Dlaczego więc miałaby się z ciebie naśmiewać?
To tak jakby śmiała się też z samej siebie.
- Tak, czyta, ale… dużo osób czyta, ale jakoś funkcjonują w
społeczeństwie. Nie wyłączają się tak, jak ja. Ja żyję raczej na stronach
opowieści. No i… nie jestem typem faceta, który podoba się dziewczynom.
Kyoji przewrócił oczami.
- A ja może jestem?
Naoki spojrzał na niego badawczo i uznał szczerze:
- Myślę, że ty możesz być.
-Niby dlaczego?
- Nie wyglądasz źle. I masz w sobie taki… sarkazm, którym
często trafiasz w samo sedno. Myślę, że dlatego ta twoja może cię lubić –
podsumował.
Kyoji był tak zszokowany niespodziewanym komplementem, że aż
zaniemówił.
- Widzisz dalej i głębiej niż ci się wydaje – chłopak dodał po chwili.
- Gdybyś tylko widział, jakiego robię z siebie idiotę, jak
przy niej jestem, to zmieniłbyś zdanie.
Zupełnie tak, jakby odjęło mi rozum i
nagle nie miałbym siedemnastu lat, tylko siedem.
Naoki zaśmiał się na taką szczerą uwagę.
- To by znaczyło, że ktoś jeszcze się tutaj zakochał, no
nie?
Kyoji machnął lekceważąco ręką.
- Przestań. Tak jakbym potrzebował takich problemów. To
tylko… - urwał w pół słowa.
No właśnie, tylko… co? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to
pytanie. Nie miał pojęcia, w co brnął i jak to się skończy. Wiedział tylko, że
bardzo chce znów zobaczyć Takashi’ego i dać się mu zaprowadzić, gdzie tylko
postanowi go zabrać. Do barów, w których kwitło zepsucie, króliczych nor,
jelenich kryjówek, najlepiej, żeby było to gdzieś, gdzie mógłby znów do niego
przylgnąć i posunąć się o krok dalej. Krok po kroku ku niewiadomej, coraz dalej
od dobrze znanych, bezpiecznych stron.
***
Nigdy nie robili tego w pełnym oświetleniu. Satoshi był
mężczyzną, który cenił sobie dobry smak i doskonale wiedział, jakie elementy ze
sobą połączyć, aby stworzyć idealną atmosferę. Nie był jak ci, którzy
przychodzili po szybki, wulgarny seks pozbawiony jakiekolwiek wyższej emocji;
nie należał również do tych, którzy w ramionach prostytutek szukali zapomnienia
i ukojenia dla ich zbolałych serc. Satoshi był
człowiekiem wyważonym, który wiedział po co i gdzie przychodził, lecz
potrafił tę niezbyt wysublimowaną sprawę zawoalować odrobiną flirtu i
romantycznego uroku. Kiedy pił z Takashi'm po lampce szampana lub wina,
rozmawiał z nim lekkim tonem, lecz nigdy nie pytał go o jego życie osobiste.
Mówili zwykle o rzeczach błahych, które tak naprawdę nie miały żadnego
znaczenia, takie sobie małe tête-à-tête.
W tym samym czasie Takashi jednak czuł na sobie bezustannie świdrującą go parę
rozżarzonych oczu, które bezgłośnie szeptały mu o rzeczach, które Satoshi miał
zamiar z nim zrobić.
Był doskonałym kochankiem; czułym, umiejętnym, nigdy nie
odszedłby, zostawiając Takashi’ego niezaspokojonego. Nie dał mu odczuć, że był
kimś gorszym, plugawym, żałosnym, wręcz przeciwnie; zdawał się czerpać
wyjątkową przyjemność z ich wspólnych chwil i sowicie rekompensował się za
ciało, którego Takashi mu użyczał. Obawiał się, że ta zaskakująca czułość i
uprzejmość w końcu odsłonią swoje karty, ukazując coś, czego Takashi nie miał
ochoty oglądać: uczucie i mimowolne przywiązanie. Jednak mimo upływającego czasu, Satoshi nie
zrobił ani nie powiedział nic, co by na to wskazywało. Takashi niemal odetchnął
z ulgą. Najwidoczniej był po prostu jak dawny, bogaty dżentelmen, który
traktował swoje prostytutki jak wielkie damy.
Choć nigdy by się do tego nie przyznał, lubił, gdy Satoshi
do niego przychodził. Mógł odpocząć przy kieliszku, zrelaksować się
niezobowiązującą rozmową. Potem pozwalał się całować, dotykać, mężczyzna zawsze
zaczynał powoli. Po kilku razach Takashi zrozumiał, że wprawienie go w drżenie
najwyraźniej dostarczało mu osobistej satysfakcji. Musiał widzieć w jego
oczach, w każdym jego ruchu, że Takashi nie dawał mu tego tylko dla pieniędzy;
dawał mu to, bo naprawdę tego chciał.
Kiedy byli już zupełnie nadzy i mężczyzna wtargnął w niego,
Takashi zachłysnął się powietrzem i odrzucił do tyłu głowę. Wiedział, że to, co mu się przytrafiło
stanowiło absolutną rzadkość. Doskonały, czuły partner i żadnych zobowiązań. Te
rzeczy bardzo rzadko chodziły parami. Po chwili rozluźnił się, z chęcią
przyjmując kolejne pchnięcia, które wyduszały z niego ciche jęki.
Satoshi wciąż patrzył na niego z takim samym, jeśli nie
większym, żarem, jak wcześniej, gdy siedzieli przy stoliku. Nie potrafił
rozgryźć tego mężczyzny. Był dla niego taki dobry, a nigdy nie zażądał czegoś,
co sugerowałoby osobisty sentyment. W tamtej chwili nie myślał jednak o tym.
Skupiał się na kolejnych, coraz silniejszych falach rozkoszy, ciężkim, silnym
ciele, które czuł na sobie, na tej obezwładniającej magii seksu dwojga zgranych
kochanków. W tamtej chwili Kyoji zdawał
się być bardzo, bardzo daleko. Nie myślał o nim. Myślał tylko o wypełniającej
go przyjemności, która pozwoliła mu zapomnieć o wszystkim.
***
Dni w szkole ciągnęły się leniwie. Kyoji zupełnie stracił zainteresowanie
nauką. Wcześniej od czasu do czasu zaglądał do książek, słuchał na lekcjach,
obecnie był do tego zupełnie niezdolny. Jego dotychczasowe, codzienne życie
zupełnie straciło barwy. Tak jakby zaczął naprawdę żyć dopiero kilka dni temu,
u „Pana Rogacza”, jakby obudził się z długiego, głębokiego snu. Euforia, jaka
mu towarzyszyła po ich wspólnym wyjściu całkowicie ustąpiła miejsca nerwowemu
napięciu i wątpliwościom.
Po dwóch dniach wymienił się z Takashi’m kilkoma SMSami, ale
mężczyzna był najwyraźniej zajęty, więc wysłał mu tylko zdawkowe odpowiedzi. Wydawało
mu się, że bardzo niechętne i chłodne.
Może chce mnie
spławić.
Ta myśl była tak niepokojąca i napastliwa, że Kyoji miał
wrażenie, że zupełnie przez nią oszaleje. Kręciła się w jego głowie w kółko,
coraz szybciej i szybciej, gubiąc po drodze słowa, litery, jakiekolwiek
znaczenie. Ostatecznie pulsowała mu w głowie tępym bólem, rozrywając czaszkę, nie
pozwalając mu spać.
Raz po raz tłumaczył sobie, że to tylko kilka dni i to, że Takashi nie przejawia zbytniego
zainteresowania jego osobą, nie znaczy jeszcze, że już nie chce się z nim
spotykać. Przecież miał prawo być zajęty. Nie wiedział nic o jego życiu. Może
miał coś do załatwienia…? Ostatecznie to nic dziwnego, że dwudziestoparo- czy
trzydziestoletni mężczyzna nie ma psychiki nastoletniej dziewczyny i nie odczuwa
kompulsywnej potrzeby wysyłania komuś wiadomości co kilka minut.
Może on nie, ale ja najwyraźniej
tak.
Kyoji westchnął zrezygnowany. Pomimo dręczących go
wątpliwości nie chciał znów pisać do Takashi’ego. Wiedział, że zgrywanie
skrytego i niedostępnego nie miało najmniejszego sensu po ich ostatnim
spotkaniu, ale nie chciał zostać uznany za irytującego natręta. Wciąż robił się cały czerwony na
wspomnienie ich poczynań u "Pana Rogacza". Nigdy dotąd nie czuł tak przemożnego
wstydu.
Co mnie napadło?
Musiał pomyśleć, że jestem zupełnie zdesperowany.
Instynktownie rozumiał, że tamtego wieczoru coś zostało
rozpoczęte, lecz także nieodwracalnie stracone. Jak moneta wrzucona do studni,
która po chwili cichego lotu delikatnie uderzała o taflę ciemnej,
niedostrzegalnej z góry wody. Nie rozważał już czy postępuje słusznie czy nie.
Chciał go znowu zobaczyć, do licha z sensem takiej znajomości i konsekwencjami,
które z pewnością pewnego dnia dadzą o sobie znać.
Nie był już tym Kyoji’m, którym był zaledwie kilka tygodni
temu zanim poznał Takashi’ego. Na razie zmiana była prawie niedostrzegalna; sam
praktycznie nie zdawał sobie z niej sprawy. Jednak spokój jego ducha został
skradziony, a on z prostego, otwartego chłopca, stał się kimś, kto starannie
sznuruje usta, pilnując swoich sekretów i przemyka ulicami niepostrzeżenie jak
złodziej.
Czy było warto? Czy Takashi w ogóle jeszcze o nim pamiętał?
Może miał go tylko za nabuzowanego nastolatka, którego raz zaspokoił i powinien
się od niego odczepić. Jednak gdyby
naprawdę tak myślał, to czy zadał by sobie tyle trudu, aby zabrać go w
tamto niezwykłe miejsce? Czy w ogóle zgodziłby się przyjść na spotkanie…? Kyoji
jęknął i zwinął się na łóżku, nakrywając poduszką wciąż obolałą głowę. Co
powinien zrobić, aby zwrócić na siebie uwagę mężczyzny? Jak zrobić wrażenie na
kimś, kto był od niego starszy i zupełnie inny?
Jego serce szarpnęło się boleśnie, gdy nagle usłyszał dźwięk
przychodzącej wiadomości. Poderwał się z łóżka, zrzucając poduszkę na podłogę i
złapał za swój telefon. Gdy odczytał nową wiadomość jego ciało nieco się
rozluźniło, a usta mimowolnie rozciągnęły się w uśmiechu.
Nie miał pojęcia, że był to tylko jeden z pierwszych kroków
w spirali, która prowadziła głęboko, głęboko w dół, pierwszy łyk
przeklętej wody z zatrutej studni, w
którą tak ochoczo chciał skończyć na samo dno.
Takashi: Hej. Co u
Ciebie słychać?
~~~
* tłumaczenie fragmentu piosenki Tanzwut i Liv Kristine „Stille
Wasser”
Szkoda, że prawdopodobnie trochę sobie poczekam na kolejny rozdział, ale miłej podróży życzę~
OdpowiedzUsuńJak powiedziałaś, że nie będzie zbyt romantycznie już się obawiałam co się stanie, ale bardzo przyjemnie się czytało. Szkoda mi było Naokiego i niepokoi mnie trochę Satoshi, ale może jestem przewrażliwiona. TO ZAKOŃCZENIE było świetneeee, tak mnie za serce chwyciło. Za szybko jakoś ten rozdział zleciał ;w;
Wiesz co, z tego co się zorientowałam, to nie wbiję się na bloga jak wyjadę. Daj maila, jeśli coś na obczyźnie skrobnę, to Ci poślę. Cieszę się, że tak pilnie śledzisz moją historię, więc postaram się kontynuować.
UsuńDziękuję, jak zawsze bardzo mnie cieszą Twoje miłe słowa! Mam nadzieję, że na bloga się dostanę, jeśli nie, to pomyślę, co da się wykombinować. Może jeszcze coś umieszczę w tym miesiącu, ale raczej wątpię, bo jestem zawalona robotą. Także wypatruj dalszych perypetii moich bohaterów z początkiem marca ;)
OdpowiedzUsuń