poniedziałek, 9 stycznia 2017

Velvet Heaven roz. III



III.

Był całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw. Nie spodziewał się, że chłopak, zapewne wewnętrznie niepewny i skonfliktowany, przyjdzie tak szybko. To znaczyło, że musiał zrobić na nim niemałe wrażenie. Z uśmiechem przypomniał sobie jego pocieszne, wydukane we wstydzie słowa. Kiedy mnie pocałowałeś… To… zapomniałem o wszystkim. O tym kim jestem, kim ty jesteś… gdzie się znajdujemy… Nic nie miało znaczenia. Dużo musiało go kosztować, żeby to powiedzieć. Prawdopodobnie nie chciał go zawieść, kiedy Takashi naciskał na zdradzenie mu swoich odczuć. Miał ochotę złapać go za włosy i nie bacząc na to, gdzie się znajdowali, przyciągnąć go do kolejnego pocałunku. Zrobiłby to inaczej niż ostatnio… mniej delikatności, więcej pasji, więcej tarcia i zębów. Zamknął oczy, przyjmując ze spokojem, kiedy jeden z klientów napierał na niego od tyłu, coraz szybciej i szybciej go wypełniając, a drugi manipulował jego głową, kontrolując głębokość penetracji. Robił to nieco zbyt brutalnie, ale Takashi nie miał nic przeciwko temu, póki mógł swobodnie zaczerpnąć oddechu. Ostatecznie byłoby w tym coś zdecydowanie zbyt żałosnego, gdyby umarł tam, z czyimś kutasem w ustach. Ci dwaj nie byli tacy źli. Oczywiście dwóch na raz to zdecydowanie więcej roboty, ale i stawka była dużo większa. Ciekawe czy też byli uwikłani w jakieś przestępcze sprawki? Takashi nie widział ich tam nigdy wcześniej. Emanowali jakąś zimną stanowczością, zupełnie jak jakuza, ale póki go nie bili ani nie robili innych wykręconych rzeczy, niewiele go to obchodziło. Tych dwóch zdecydowanie było zainteresowanych wyłącznie porządnym, intensywnym rąbankiem i niczym więcej, mógł się odprężyć i przyjąć to, co mu dawali. Nowy klient zawsze wiązał się z pewną dozą niepokoju; nigdy nie dało się przewidzieć, czego można się po nim spodziewać.

Zamknął oczy, wyobrażając sobie, że znajduje się w swoim domu, w swoim łóżku i ma pod sobą drobne ciało rozciągniętego pod nim Kyoji’ego, z kończynami niedbale rozrzuconymi na pościeli, przyzwalającego, aby zrobił z nim, co tylko mu się podoba. Miałby wiele kreatywnych pomysłów. Ciekawe ile właściwie miał lat? Zdecydowanie nie miał nigdy nikogo tak młodego, tak czystego. Kiedy wyobraził sobie jaki musiał mieć ciasny tyłek, jęknął wbrew sobie.  Klient łaskawie poluzował nieco uścisk, myśląc, że zbyt go przydusił. Och. Dzięki niebiosom za małe dobrodziejstwa. Bez trudu skupiał się na tym, co miał robić jednocześnie snując swoje fantazje.

Takashi nie był nowicjuszem. Czasem seks w klubie sprawiał mu przyjemność, szczególnie w pierwszej połowie nocy, kiedy nie był jeszcze zbyt zmęczony, było coś perwersyjnie podniecającego w oddawaniu się obcym. Miał swoich ulubionych klientów, którzy zawsze do niego wracali. Wywoływanie w nim prawdziwych reakcji i doprowadzenie go do orgazmu sprawiało im wyraźną przyjemność. Byli mili, ale nie przesadnie, rozmowni, ale nie wylewni – w takim miejscu nie było mowy o przyjaźni, czy o jakimś rodzącym się uczuciu. Nie cierpiał tych, którzy przychodzili się wygadać, szukali ramienia, na którym mogliby się wypłakać – ich łzawe, żałosne zwierzenia zabierały więcej czasu niż sam seks. Takashi miał ochotę przewrócić oczami, kiedy raz po raz słuchał jak to żona go nie rozumie, kochanek go zdradza, dzieci nie chodzą do szkoły, w pracy się nie układa, ale musiał być miły i rozumiejący. Na pewno chciałeś przyjść do burdelu a nie na psychoterapię?, miał ochotę zapytać, ale kiwał tylko głową, od czasu do czasu udzielając jakiejś rady, o której i tak wiedział, że zostanie zignorowana. Potem dochodziło do równie łzawego jak zwierzenia seksu, bo ów mężczyzna szukał przede wszystkim pocieszenia.

Z drugiej strony klienci często nie dbali o to czy stosunek dawał mu jakąkolwiek przyjemność, pieprzyli go za mocno, zbyt długo, zbyt wiele razy, ostatecznie przecież właśnie za to zapłacili.  Takashi w takich sytuacjach umiał się oderwać; oddawał się swoim fantazjom, wspomnieniom albo sporządzał w głowie listę zakupów na kolejny dzień.

Zastanawiał się czy Kyoji myślał o nim w tej chwili. Co sobie pomyślał, kiedy Takashi odszedł z dwoma klientami w stronę wynajętego pokoju? Czy był wściekły, sfrustrowany, zazdrosny? A może wyobrażał sobie jak Takashi się rozbiera i pozwala się wziąć obu mężczyznom, jednocześnie pełen niesmaku i uderzającej do głowy rządzy? Może właśnie dochodził, wyobrażając sobie, że to on znajduje się z Takashim w jednej z sypialni, że mówi mu o wszystkim, co by chciał, aby ten z nim zrobił i Takashi usłużnie spełnia każde jego życzenie? Uśmiechnął się. Może umysł chłopaka nie był taki zbrukany, może nie miał w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby zagłębiać się w takie myśli. Już wkrótce to się zmieni. Niedługo nie będzie mógł myśleć o czymkolwiek innym i Takashi da mu wystarczająco dużo inspiracji, aby jego fantazje nabrały pełnej gamy rozciągających się przed nim możliwości.

***

Kiedy Kyoji wyszedł z Velvet Heaven, nie zastanawiał się nawet nad tym, w jakim kierunku idzie. Nogi same poniosły go przed siebie i zaczął zdawać sobie sprawę ze swojego otoczenia dopiero wtedy, gdy jakiś kierowca zatrąbił na niego wściekle, kiedy wszedł na pasy na czerwonym świetle. Przebiegł szybko na drugą stronę ulicy, przystanął i wziął kilka głębszych oddechów.  Starał się uspokoić swój oddech. Chłodne wieczorne powietrze ukoiło nieco jego szybko bijące serce.

To, co robisz to totalny idiotyzm. Co ty w ogóle sobie myślałeś?

Przecież wiedziałeś, że Takashi tam pracuje, że jest… prostytutką. Dlaczego teraz czujesz się taki oszukany?

Był taki sfrustrowany, taki… zły. Na kogo właściwie? Na siebie, na Takashi’ego czy na mężczyzn, którzy mu go odebrali po zaledwie kilku minutach tak dobrze zapowiadającej się rozmowy? Zdawało mu się, że na wszystkich na raz. Teraz z pewnością się z nim zabawiali, każąc mu robić mnóstwo nieprzyzwoitych rzeczy, których Kyoji nawet tak do końca nie mógł i nie chciał sobie wyobrażać. Coś lodowatego i nieprzyjemnego wypełniło mu żołądek i zawiązało mu tam ciężką, twardą kulę. Miał ochotę wrócić się do klubu i wyrzucić tych dwóch, paskudnych kolesi z pokoju, który zajmowali, a potem… Potknął się o własne myśli. Dotarło do niego, że to była… zazdrość.

Bez sensu. Czemu miałbym być zazdrosny o faceta, którego praktycznie wcale nie znam. Raz się tylko pocałowaliśmy, przecież to nic nie znaczy. Nie będę romansować z kimś, kogo co noc pieprzy cały tabun nieznajomych ludzi.

Ta myśl nieco dodała mu animuszu, wyprostował się i nieco spokojniejszym krokiem ruszył przed siebie. Najlepiej było o tym zapomnieć. Czuł się idiotycznie, że w ogóle tam wrócił. Co Takashi mógł sobie myśleć? Pewnie go bawiło, że mógł mu trochę zakręcić w głowie, naopowiadać słodkich bzdur, a potem iść się pieprzyć ze swoimi klientami.

Mam swoje ułożone życie. Nie będę się angażować w takie szemrane sprawki.

Tamtego wieczoru bez żalu opuścił dystrykt mieniącymi się oślepiającymi go neonami i bogactwem zapachów dochodzących z przydrożnych restauracji i ruszył do domu.

***

Kiedy przekręcał klucz w drzwiach swojego mieszkania, świat był zawieszony między nocą i świtem; było to te kilka minut, kiedy noc nie była już nocą, ale nie zdążyła jeszcze ustąpić miejsca dniu. Na czarnym niebie gdzieniegdzie pojawiały się blade, szare smugi. Było zupełnie cicho. Nocne stworzenia i drapieżnicy wracali do swoich miejsc, aby udać się na zasłużony odpoczynek, reszta powoli wybudzała się ze snu.

Z westchnieniem zamknął za sobą drzwi i zdjął buty. Wzrokiem zlustrował mieszkanie; eleganckie, starannie wysprzątane, zimne i ciche. Para zielonych oczu wpatrywała się w niego z oczekiwaniem.

- Harukaze – pozdrowił kota cicho, na co ten miauknął entuzjastycznie i pobiegł do kuchni, nie oglądając się za siebie.

Takashi uśmiechnął się i ruszył w ślad za smukłą, czarną kotką. Wyjął z lodówki koci pokarm i nałożył porcję do jej miski. Przez chwilę patrzył po prostu jak je, nie myśląc o niczym. Przyłożył dłoń do swojego czoła, kojąc się własnym chłodem. Bolała go głowa. Naumyślnie rozmazał swój makijaż, wiedząc, że zaraz i tak go zmyje.

Był taki zmęczony.

Miał ochotę usiąść na krześle, ale wiedział, że jeśli to zrobi to prawdopodobnie już nie wstanie. Haru w mgnieniu oka pochłonęła swoje wczesne śniadanie, oblizała się i znów utkwiła w Takashim wzrok. Kiedy nie zareagował, wykonała charakterystyczną dla niej pozę, z jedną łapką wyciągniętą w przód.
Takashi parsknął śmiechem.

- Ale czarujesz, Haru – mruknął i pogłaskał ją, po czym wstał i wyszedł z kuchni.

Zdjął z siebie przesiąknięte zapachem papierosów ubranie, powiesił je na fotelu i poszedł wziąć prysznic. Zamknął oczy kiedy woda spływała po jego obolałym ciele. Dziś miał aż ośmiu klientów, jak na jedną noc było to zdecydowanie za dużo. Niemal mógł jeszcze poczuć na sobie ich ciężar, usłyszeć ich sapanie w uchu. Nie czuł się jednak udręczony. Zmęczenie przegoniło w jego głowie jakiekolwiek myśli, woda rozluźniała spięte ciało.

Kiedy poszedł do sypialni zobaczył, że Haru już zdążyła ułożyć się na łóżku, oczywiście nie zostawiając mu żadnego wolnego miejsca. Takashi ubrał się w dres, w którym zwykle sypiał i niezbyt delikatnym ruchem przesunął kotkę na prawą stronę łóżka. Położył się obok i zamknął oczy. Kotka zaczęła mruczeć, zadowolona z bliskości jej właściciela. Było w tym coś ciepłego i kojącego, Takashi pomyślał, że ten dźwięk kojarzy mu się z szumem morza.

Ostatecznie dobrze ją nazwałem.

Ciche pomrukiwanie wygładzało i rozpraszało jego myśli. Dryfował tak przez chwilę na skraju swojej świadomości, aż zapadł w spokojny sen, w którym nie widział absolutnie nic.

***

Kiedy Kyoji się budził, słońce znajdowało się wysoko na niebie. Zerwał się do siedzącej pozycji, po czym rozluźnił się, przypominając sobie, że przecież jest sobota. Wczoraj, zmęczony własnymi, niezbyt pozytywnymi myślami, nie umył się nawet ani nie zdjął ubrania. Długi spokojny sen nieco go pokrzepił, miał wrażenie, że wydarzenia ubiegłej nocy są gdzieś daleko za nim i nabrał przekonania, że tam już pozostaną.

Wstał, poczym przeciągnął się i ziewnął. Wyjął telefon, który ubiegłej nocy położył pod poduszką i odkrył, że ma nową wiadomość od jednego ze swoich szkolnych kolegów.

„Hej, dziś razem z ekipą idziemy razem na hot pot. Dołączysz?”

Wciąż zaspany, odpisał lakoniczne „Dobra. O której i gdzie?”, po czym wyszedł ze swojego pokoju i udał się do łazienki, a potem do kuchni.

- Kyoji, wstałeś nareszcie. Co chcesz na śniadanie? – zapytała matka chłopaka, nie odrywając wzroku z nad garnków, przy których mieszała coś energicznie.

Ayumi była wesołą kobietą o pulchnych kształtach i miłym spojrzeniu, jednak miała w sobie pewną subtelnie zakamuflowaną stanowczość, bez której zapewne nie wychowałaby samotnie syna.

- Cześć, mamo. Wszystko jedno. Co gotujesz?

- Okonomiyaki - odparła i obrzuciła go pełnym zadumy spojrzeniem. Przez chwilę wahała się czy podjąć temat, lecz w końcu zagadała:

- Gdzie ty się tak włóczysz ostatnio wieczorami, co? Czyżbyś miał dziewczynę?

Kyoji z kwaśną miną zajął jedno z krzeseł i mruknął od niechcenia.

- Niee, po prostu spotykam się z kolegami.

Którzy mnie całują i obmacują w składzikach.

Ayumi uniosła nieco brwi i z tym wszystko wiedzącym uśmiechem i przenikliwością charakterystyczną wszystkim matkom, postawiła przed Kyojim jego śniadanie.

- Jakieś plany na dzisiaj?

- No. Idę z kolegami na hot pot.

- Z tymi, co ostatnio? – zapytała z pozornie niewinnym uśmiechem.

Kiedy Kyoji posłał jej urażone spojrzenie, zreflektowała się szybko.

- Och, przepraszam. Też byłam kiedyś młoda. To nie tak, że nie wiem, że młodzi uwielbiają mieć swoje małe sekrety – odparła ze śmiechem.

Kyoji bez słowa i z raczej znikomym apetytem zabrał się za jedzenie.

***

Restaurację wypełniał przyjemny, aromatyczny zapach przyrządzanych dań. Zewsząd dochodziły go urywki  prowadzonych rozmów, które zlewały się ze sobą w jeden, niezrozumiały szum. Ludzie pod pretekstem wspólnego posiłku, snuli swoje plany, szacowali bilans zysków i strat, zacieśniali więzi.

- Dziękuję – odparł, kiedy kelnerka nalała wrzątku do filiżanki Takashi'ego, po czym oddaliła się do innych stolików.

Upił łyk herbaty i podniósł wzrok na siedzącego naprzeciw niego Kimurę.

- No to jak? Co masz? – zagadał.

Kimura uśmiechnął się i odparł:

- Szybko przechodzisz do rzeczy.

- Znamy się nie od dziś, Kimura-kun. Myślę, że możemy sobie odpuścić uprzejmości.

Mężczyzna westchnął i sięgnął do swojej torby.

- Dobrze więc. Nie jest to nic specjalnego, ale… może da się coś z tym zrobić.

- Wszystko da się sprzedać. Trzeba tylko wiedzieć gdzie i jak.

- Widzę, że robienie z tobą interesów to strzał w dziesiątkę – mruknął słodko i podsunął Takashi’emu kilka zdjęć.

Mężczyzna zlustrował zdjęcia. Każdy z nich przedstawiał jakieś dzieło sztuki.

- To oryginały? – dopytywał się.

Kimura wzruszył ramionami.               

- To z pewnością niezbyt znani autorzy. Nadęci amatorzy sztuki raczej się nie zorientują, nawet jeśli to falsyfikaty.

Takashi z namysłem pokiwał głową.

- Trzeba tylko dobrze je rozreklamować. Wmówić ludziom, że kryje się za nimi jakaś niesamowita wizja. No i trafić w odpowiednie miejsce.

- Dokładnie. Masz klientów, którzy mają jakieś powiązania ze sztuką?

Takashi zmarszczył brwi, przez chwilę się zastanawiając.

- Wiesz, oni do mnie nie przychodzą, żeby opowiedzieć mi historie swojego życia…

Usta Kimury zadrgały.

- Chyba, że Akio.

Takashi wydał z siebie pełny irytacji dźwięk i przewrócił oczami.

- Nawet mi nie przypominaj. Ostatnio prawie zasnąłem, kiedy musiałem znieść drugą z rzędu godzinę rozpaczliwej tyrady o jego smętnym, żałosnym życiu. Powinni mi za to dopłacać coś ekstra.

Kimura wybuchnął śmiechem.

- Ty przynajmniej masz super stawkę za godzinę. Ja muszę to znosić za darmo, za każdym razem jak doklei się do baru i to zdecydowanie na dużej.

- Może jakiś mafioso kiedyś postanowi go utopić, nie mogąc już znieść tego płaczliwego ujadania.

- Słyszałeś o tym, jak ktoś włożył mu do kieszeni wizytówkę z telefonem  linii zaufania? Pisało na niej: „Jeśli pragniesz opowiedzieć komuś o swoich problemach, nie wahaj się zadzwonić.”

Tym razem Takashi się zaśmiał.

- Żartujesz?

- Nie. Zdołowany Akio sam o tym opowiadał, rozkładając się na barze po dziesiątym z kolei drinku dzień później. Jak to jakieś chamy sobie z niego zażartowali.

- Manager powinien się go pozbyć. Psuje nam renomę.

- Topi u nas dużo pieniędzy, więc póki się mu nie skończą, raczej nie liczyłbym na to.

- Hmm… więc cała nadzieja w krótkiej cierpliwości mafii?

- Na to wygląda. Wracając jednak do tematu…

- No tak. Wydaje mi się, że Matsuda… Tak, on często chodzi na takie wernisaże. Jest chyba nawet patronem kilku artystów. Postaram się zorientować. Ile z zysku proponujesz?

- Dwadzieścia procent.

Takashi spojrzał na niego prześmiewczo.

- Mam odwalić całą robotę i dostać dwadzieścia?

- Ja dostarczam materiał.

- A ja robię całą resztę. Pięćdziesiąt, albo nie rozmawiamy dalej.

- Trzydzieści.

- Pięćdziesiąt. Nie schodzę ani pół procenta niżej – odparł i uśmiechnął się delikatnie. – Chyba nie będziesz żałował przyjacielowi, Kimura-kun?

- Niech cię diabli, Takashi. Niech ci będzie. Sprawiasz, że zupełnie mięknę. A dostanę coś… ekstra?  - zapytał sugestywnie.

- Zobaczymy jak się spiszesz z dostarczaniem materiałów. Na razie za wcześnie na świętowanie – odparł i schował zdjęcia.

Kelnerka podeszła do ich stolika i postawiła na nim dwa pierwsze dania, które zamówili. Mężczyźni zadowoleni z dobrze ubitego interesu, zabrali się do jedzenia.

***

Piątkowe południe skąpało szkolne błonia w promieniach wiosennego słońca. Kyoji w towarzystwie Naoki’ego ze smakiem zjadał swoje drugie śniadanie. Chłopcy siedzieli razem na trawie przez jakiś czas nie mówiąc nic do siebie, każdy zajęty jedzeniem i pogrążony w swoich myślach.

Minęło już pięć dni od kiedy widział się z Takashi’m. Kyoji próbował o nim nie myśleć, co dzień wmawiając sobie, że poznał go właściwie przez pomyłkę i nie ma żadnego sensu rozwijać ten znajomości. Jednak bez względu na ten głos rozsądku, jego myśli ciągle snuły się wokół tajemniczego mężczyzny, podsuwały mu wizje, w które wbrew sobie się zagłębiał.

Pięć długich dni, w trakcie których starał się wypełnić swój czas wszystkim, co tylko wpadło mu do głowy. Wspólne wyjście z kolegami na hot pot, na karaoke, gry komputerowe, zakupy, zazwyczaj odkładane na ostatnią chwilę zadania domowe, zabrał się nawet za porządki, które odkładał od czasu Nowego Roku i za czyszczenie skrzynki mailowej. W każdej chwili usilnie łapał się ram swojego dobrze znanego, uporządkowanego świata, w którym bynajmniej nie było miejsca na chadzanie do baru pełnego prostytutek i mafiosów. 

Żenujące. Jak to w ogóle mogło się stać?

Po prostu tam wpadłem. Przez przypadek. Nie ma sensu dać się wodzić na nos przypadkowi.
Czy życiem nie rządzą takie właśnie przypadki?

Miał wrażenie, że w jego głowie znajdują się dwie osoby, które bez przerwy ze sobą dyskutowały i niemal groźnie wymachiwały do siebie pięściami, ignorując jego rozpaczliwie nakazy natychmiastowego zamknięcia się.

Im bardziej starał się zapomnieć  o całej sprawie, tłumacząc sobie, że była to tylko jednorazowa, bardzo niefortunna przygoda, tym bardziej nie mógł odgonić od siebie pokus, które przemawiały do niego zmysłowym, zachęcającym szeptem, obiecując  mu takie rzeczy, od których zapierało mu dech w piersi.

Gdybyś znów tam poszedł, mogłoby dojść do czegoś więcej niż tylko pocałunek. Może dotknąłby cię tam… oplótł swoje chłodne palce wokół twojego członka? A może doszłoby do czegoś więcej? Jakby to było, gdybyś tam wrócił i znów pozwolił mu się pocałować, rozebrać, jakbyś się czuł mając na sobie jego nagie ciało…?

Z pewnością doskonale.

Tak, pewnie by cię wziął zaraz po tym jak przeleciało go dziesięciu innych.

Miał ochotę krzyczeć, walić głową w ścianę, byleby tylko odgonić od siebie te buzujące myśli, te nieustające głosy, które w żaden sposób nie mogły dojść do porozumienia.

Czy to jest początek schizofrenii?

Wmawiał sobie, że to tylko jakaś chwilowa fanaberia. Tak jak wtedy, gdy pierwszy raz zagrał w swoją ulubioną grę komputerową i nie odchodził od komputera przez bite dziesięć godzin. Jak wtedy, gdy był mały i za jednym razem zjadł cały słoik kremu czekoladowego, bo był taki dobry, po czym od razu zwymiotował. Przecież takie rzeczy w końcu przemijają, prawda?

Znajdował się w stanie permanentnego podniecenia, które resztką silnej woli usilnie tłumił, kiedy był w szkole. Wyobrażał sobie najnudniejsze, najmniej ekscytujące rzeczy. Stary nauczyciel z historii, który przemawiał do nich sennym, monotonnym głosem, którym usypiał samego siebie. Szczerbata pani z supermarketu nieopodal jego domu. Dziewczyna z trzeciej klasy z co najmniej trzydziestoma kilogramami nadwagi. Takashi, jego przeszywające spojrzenie, zmysłowe, rozchylone usta, gdyby tylko tak nimi…

Cholera jasna. Przecież to chyba naprawdę  jest początek choroby psychicznej.

Stan, w którym się znalazł był dla niego niezwykle obcy, przytłaczający, czuł się chory, lecz nie miał zielonego pojęcia na co i jak temu zaradzić. Stracił spod nóg dobrze znany grunt i został wyrzucony na nieznane dotąd wody.

Idź tam. Zdobądź go. Albo pozwól się zdobyć.

Nienormalny, nienormalny, nie-nor-ma-lny.

Nagle Naoki przerwał jego potok nieskładnych myśli, maltretujących go głosów, które ciągnęły go w dwóch przeciwnych kierunkach niczym dwa uparte osły.

- Słuchaj… poznałem kogoś – oznajmił, zamykając puste pudełko po swoim lunchu.

- Serio? To ty wychodzisz jednak czasem do ludzi z tej swojej krypty? - Kyoji spytał z zainteresowaniem. Niemal z wdzięcznością przyjął możliwość rozmowy, aby tylko skupić się na czymś innym niż jego kłócące się ze sobą myśli.

Naoki spojrzał na niego lekko urażony, lecz nie był tak naprawdę zły. Zaraz pośpieszył z wyjaśnieniem:

- No cóż… poznałem ją przez Internet – odparł, wymawiając ostatnie słowo tak, jakby był tym faktem niezwykle zażenowany.

Kyoji pytał dalej:

- I jak? Widzieliście się już?

Naoki poprawił okulary i mruknął, patrząc gdzieś w bok.

- Zobaczymy się… dziś po południu.

- To super, musisz być podekscytowany! Gdzie idziecie?

- Do biblioteki.

Kyoji zmarszczył brwi i obrzucił chłopaka krytycznym spojrzeniem.

- Zwariowałeś? Zaprosiłeś kogoś na randkę do biblioteki? – z trudem powstrzymywał się od klepnięcia siebie - lub przyjaciela – dłonią w czoło.

Naoki był już całkiem zażenowany i zaczął nieporadnie się tłumaczyć:

- To… to właściwie wcale nie jest randka… Poznaliśmy się na forum literackim… i tak… no… tak pomyślałem, że skoro oboje mamy zamiar wypożyczyć nowe książki…

- To jest jakiś katastroficzny pomysł. Nie zapraszaj dziewczyny do biblioteki, chyba, że bardzo chcesz, aby już nigdy nie chciała się z tobą umówić. To takie… dziwne.

- Oboje lubimy czytać! Dlaczego więc wspólne pójście do biblioteki jest takie dziwne? – obruszył się.

- I co będziecie robić? – odparł, po czym zakrył sobie pudełkiem po śniadaniu część twarzy i zatrzepotał rzęsami. - Kukać na siebie zalotnie znad opraw zakurzonych książek?

Naoki ze złością walnął go w ramię.

- Porozmawiajmy lepiej o twojej dziewczynie. Czemu jakoś ostatnio nic o niej nie mówisz?
Kyojiemu w chwilę uśmiech zszedł z twarzy. W mgnieniu oka powrócił do punktu wyjścia, do swojego błędnego koła.

- To nie jest moja dziewczyna – odparł cierpko.

- Och. Pokłóciliście się?

Kiedy Kyoji nie odpowiedział, zagłębiając się znów w swoich natrętnych myślach , Naoki zagadał ostrożnie:

- Kyoji?

Poderwał nerwowe spojrzenie na zaniepokojonego Naoki’ego, który przypatrywał się mu z uwagą. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że zupełnie odpłynął i zapomniał odpowiedzieć. Na co to właściwie miał odpowiedzieć?

- Mówiłeś coś?

Naoki westchnął i powtórzył, nieco zaniepokojony:

- Pytałem, czy się pokłóciliście.

- N-nie, tylko stwierdziłem, że to nie ma sensu. Mówiłem ci, że ona jest starsza no i…

… jest dziwką. Cholernie pociągającą.

- … i przecież na pewno nie traktuje mnie poważnie.

Nie był pewien, co jeszcze miałby powiedzieć. Czuł, że Naoki przypatruje mu się z uwagą.

- Hej, Kyoji. Nie chcę się wtrącać, ale… zauważyłem, że ostatnio jesteś jakiś przybity, nieobecny. To z jej powodu, prawda?

Kyoji zaśmiał się, aby ukryć zażenowanie.

- Przestań… To nie ma znaczenia. Prawie jej nie znałem…

- Słuchaj. Wiem, że to będzie na mnie, jeśli się wkręcisz w coś nieciekawego, ale… chciałem tylko powiedzieć, że lepiej jest żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się nie spróbowało.

Kyoji skrzywił się, zdając sobie sprawę, że słowa przyjaciela emanują echem stu tysięcy ust, które zdążyły je już powtórzyć, nabrawszy coraz większej mocy za każdym razem, kiedy ktoś powoływał się na ich rację. Chciał je od siebie odepchnąć zanim zapuściłyby  korzenie w jego umyśle, zasłaniając się dystansem i sarkazmem, ale ze spojrzenia Naoki’ego  zniknęła już ta głębia i zagadał lekkim tonem:

- Zrobiłeś może zadanie z matmy? Jakoś tak zupełnie o tym zapomniałem.

Kyoji uśmiechnął się i sięgnął do plecaka po swój zeszyt.

- Pewnie znowu zaczytując się w jakieś dramaty, co?

Usta Naokiego wykrzywiły się nieznacznie w łobuzerskim uśmiechu.

***

Wiosenna pogoda bywała kapryśna, czasem w mgnieniu oka zmieniała zdanie i z miłych, ciepłych dni przerzucała się na lodowate, nieustające ulewy. Tamtego wieczoru deszcz lał już od kilku godzin i nie zapowiadało się na to, aby miał przestać. Woda spływała ulicami, sunąc do ścieków niczym połyskujący, srebrzysty wąż. Powietrze nabrało orzeźwiającej, przyjemnej woni. Lubił ten zapach. Niemal żałował, że nie mógł być na zewnątrz,  wciąż pozostawało mu parę godzin zanim wróci do domu.

Oby jeszcze padało.

Poranny deszcz zmyłby z niego przytłaczający żar nocy, kiedy za każdym razem wszystkiego było zdecydowanie zbyt wiele, a jednak wciąż za mało. Spięcie i rozprężenie mięśni, kołysanie, kołysanie, kołysanie, powolne wznoszenie się na fali i opadanie.

Siedział właśnie samotnie przy oknie rozkoszując się swoją chwilą bezruchu zupełnie niczym kot, kiedy coś na zewnątrz nagle przykuło jego uwagę. Chłopiec z kapturem na głowie i z determinacją wypisaną na twarzy przechodził obok okna, zdecydowanie zmierzał w stronę drzwi. Nie było w nim nic z tej nieśmiałej niepewności, kiedy przyszedł tu po raz pierwszy.

No, proszę. W końcu się pojawił.

Takashi przypuszczał, że Kyoji przyjdzie wcześniej po tamtej zgrabnie złożonej mu obietnicy, domyślił się jednak, że widok dwóch klientów, dla których ostatnio go zostawił musiał wywrzeć na nim większe wrażenie niż początkowo się spodziewał.

Wygląda na to, że to wrażliwy chłopak.

Zdawał sobie jednak sprawę, że zwłoka nie oznaczała rezygnacji. Nie brał takiej możliwości pod uwagę. Kiedy widział tamten głód w oczach Kyojiego, wiedział, że zagrał swoimi najlepszymi kartami. Nie było takiej opcji, żeby nie wrócił. Zastawianie wnyków to jego specjalność.

Obserwował go, kiedy wszedł do środka. Nie dostrzegł go od razu. Szedł szybkim krokiem w stronę baru, zapewne chciał zapytać Kimurę czy go może zastał. W połowie drogi ich spojrzenia się spotkały. Chłopak drgnął i znieruchomiał. Wahanie trwało tylko moment, potem podszedł spokojnym krokiem do jego stolika. Silił się na pewność siebie i spokój, ale język jego ciała go zdradzał. Takashi widział spięcie mięśni, zbyt sztywny krok. Był bardzo zdenerwowany.

Ciekawe, co mu chodzi po głowie. Zaraz się przekonamy.

- Hej – odezwał się z uśmiechem. Był zupełnie przemoczony, woda spływała mu z kosmyków, jednak zdawał się nie przywiązywać do tego żadnej wagi.

- Hej – odpowiedział miękkim tonem.

Przez parę sekund oboje patrzyli tylko na siebie, nic nie mówiąc. Pożądanie, ciekawość, wstyd, niepewność. Takie ciekawe emocje w oczach, które za chwilę umknęły w bok.

- Proszę, usiądź – zaproponował.

- W zasadzie przyszedłem tylko na chwilę… Spieszy mi się, mam dziś swoje sprawy do załatwienia.

Już to widzę. Jak ty masz teraz jakieś sprawy, to ja jestem królową Anglii.

Z uśmiechem udawał, że kupuje tę nieporadnie skonstruowaną intrygę i słuchał dalej. Był ciekaw, do czego chłopak zmierza.

- No i… pomyślałem, że to niezbyt wygodne, kiedy tak tu wpadam niezapowiedziany…

Ach, tu go boli. Co z oczu to z serca, hm? Ugryzł się w policzek, aby stłumić uśmiech.

- … więc… nie chcę ci przeszkadzać w pracy – kontynuował, niemal krztusząc się ostatnim słowem.– Może moglibyśmy się spotkać… kiedy będziesz mieć czas?

Pozwolił swoim ustom ułożyć się w uśmiech. Nie spodziewał się, że chłopak tak dalece podejmie inicjatywę i zaprosi go na randkę. Zdawało się, że wcale nie był taki nieśmiały na jakiego wyglądał. Z pewnością brakowało mu doświadczenia, ale widocznie miał w sobie determinację. Po nieporadnym wykrztuszeniu z siebie swojej propozycji, siedział skulony, patrzył na swoje dłonie przyklejone do stołu, jakby chciał się złapać czegoś solidnego. Wyraźnie bał się odrzucenia, bał się, że Takashi mu odmówi i to zaboli. To było takie słodkie, spijać ten strach i napięcie z jego twarzy. Z przyjemnością pomilczałby jeszcze chwilę, aby się tym delektować, ale wiedział, że dalsze przeciąganie ciszy wypadłoby nienaturalnie.

- Chętnie. W środę mam wolne. Co ty na to? – zapytał.

Kyoji wziął głęboki oddech jakby właśnie wynurzył się spod wody i pokiwał głową, po czym dodał:

- Mhm. Środa może być.

- Świetnie. Podam ci swój numer telefonu, ok?

Kiedy Kyoji wyjmował swoją komórkę, dłoń wyraźnie mu drżała. Zacisnął usta, niezadowolony z tego faktu. Po tym jak wymienili się numerami, chłopak podniósł wzrok i zapytał:

- O której?

- W dzień wolałbym odespać po wtorku. Może być szósta?

- Jasne. No to… ja już pójdę – odparł i wstał od stolika.

Takashi skinął i odparł:

- W takim razie do zobaczenia, Kyoji.

- Mhm, na razie.

Jego nerwowość nie ustąpiła, ale kiedy wymawiał ostatnie słowa przez zdenerwowanie przebił się pełen ulgi uśmiech.


Takashi był pewien, że mimo jego niezdarnych ruchów i wstydliwości, w łóżku wszystkie więzy puszcza, zupełnie jak tama, na którą naparł zbyt wielki ciężar. Już nie mógł się doczekać. 


5 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział, tyle czekałam :D To takie urocze, że Takashi ma kotka. Poza tym ciekawi mnie co to za handel, w którym macza palce. Tak coś czułam, że zakończenie znowu sprawi, że nie będę mogła wyczekać tych kolejnych 2 tygodni :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za śledzenie historii! Mam teraz drobne opóźnienie, bo komentarzy niewiele i nie działa to zbyt motywująco. W przyszłym tygodniu pojawi się nowy rozdział.

      Usuń
    2. Na pewno nie z powodu jakości opowiadania, bo jest bardzo dobra. Ale sama bym na nie nie wpadła gdyby nie link na jakiejś stronie o yaoi na fb więc może takie reklamowanie się by pomogło?

      Usuń
    3. Dzięki! Wspomnieli o mnie na kilku takich fanpage'ach. W sumie nie wiem za bardzo, gdzie jeszcze mogłabym się wcisnąć. Twórczość yaoi w Polsce ma chyba ostatnio tendencję spadkową.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń