sobota, 24 grudnia 2016

Velvet Heaven - roz. II



II.

Bawił  się ołówkiem, raz po raz uderzając końcówką o stronę otwartej książki. Nauczycielka mówiła coś, tłumacząc gorączkowo jakieś zagadnienie, zdaje się, że postawę protagonisty obowiązującej ich lektury. Jego kolega z ławki Naoki  z poważną miną wpatrywał się w nauczycielkę, spijając z jej ust każde słowo, od czasu do czasu lekko kiwając głową, zupełnie jakby mówiła tylko do niego. Najwyraźniej musiał gorąco zgadzać się z jej interpretacją. Naoki był miłośnikiem literatury, to były jego ulubione zajęcia. Kyoji być może zaśmiałby się, widząc taką zawziętą, poważną minę na dziecinnej jeszcze twarzy przyjaciela, może zdecydowałby się nawet na jakąś zaczepną uwagę. Jednak tamtego dnia bynajmniej nie był w nastroju do żartów, zbyt zajęty własnymi myślami.

Policzki mu zapłonęły na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Wyraźnie pamiętał uczucie, jakie mu towarzyszyło, kiedy poczuł  Takashiego tak blisko siebie. Przypomniał sobie jak jego wilgotny język wtargnął do jego ust, kiedy mężczyzna objął go w pasie i przyciągnął do siebie. Zawstydzony wbił wzrok w swoją książkę, bojąc się, że ktoś mógłby na niego spojrzeć i odczytać jego myśli. Nigdy by się nie spodziewał, że tak niewinny kontakt wzbudzi w nim taki żar i zupełnie zmiecie mu grunt spod nóg. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek zawładnęła nim taka gwałtowna, bezlitosna rządza. Zapomniał o wszystkim, o tym, co do tej pory się wydarzyło, co miało wydarzyć się później, liczył się tylko tamten moment, wilgotne usta Takashi’ego, jego ciemne, odrobinę drwiące oczy, słodki, lecz męski zapach.

Kiedy myślał o wydarzeniach z perspektywy całego wieczoru czuł się niezwykle zażenowany swoją głupotą, śmiesznym zachowaniem, idiotyczną pomyłką. Jak mógł spisać nie ten adres? Kiedy później sprawdzał na komputerze namiary klubu, do którego chciał pójść, zrozumiał, że zapisał adres, który widniał zaraz pod tym, który go interesował. Nie było mu dane trafić do zwyczajnego baru, gdzie homoseksualiści mogli kogoś poznać czy się umówić. Zamiast tego zawędrował do Velvel Heaven – miejsca, gdzie można było kupić rozkosz za duże pieniądze. Kiedy później sprawdził w słowniku, co oznaczają te dwa słowa, pomyślał, że nazwa pasowała jak ulał. Aksamit kojarzył się z czymś drogim i luksusowym, a słowo „raj” niosło ze sobą obietnicę zniewalającej przyjemności.

Wziął głęboki oddech. Wbrew sobie już po raz setny odtwarzał w głowie scenę pocałunku, w chory, kompulsywny sposób torturował się każdym, najdrobniejszym detalem. Takashi robił to tak dobrze i był taki przystojny. Pomalowane oczy nadawały mu drapieżnego, zmysłowego uroku. Zdominował pocałunek, prowadząc go powoli, wydobywając z tej krótkiej chwili jak najwięcej przyjemności. Kyoji wielokrotnie wyobrażał sobie, że zamiast nieśmiałej prośby o następny pocałunek po prostu opadłby na kolana, rozpiął mu spodnie…

Pokręcił głową, starając się odgonić od siebie trawiące go myśli, które miały ochotę wędrować coraz dalej i dalej.

Chyba zupełnie zgłupiałem. Przecież on tam pracuje. Sprzedaje się. Zapewne zapomni o mnie w ciągu kilku dni.

To nie dawało mu spokoju. Najbardziej bolała go możliwość, że był dla Takashi’ego tylko jakimś tam nieznajomym, którego postanowił pocałować, aby pomóc mu rozwiać wątpliwości co do jego seksualności i którego nie miał ochoty więcej oglądać. Podczas gdy on nie mógł przestać o nim myśleć.

Co jednak miałbym zrobić? Iść tam? I co mu powiem?

Czuł się zupełnie zdezorientowany. Wiedział, że jeśli znowu pójdzie do Velvet Heaven nie będzie mógł się tłumaczyć, że z jakiegoś powodu znów zawędrował do niewłaściwego miejsca. Będzie jasne, że przyciągnęła go chęć zobaczenia Takashi’ego. Nie chciał być jednym z tych żałosnych dzieciaków, uganiających się za kimś dla nich nieosiągalnym. Wiedział, że jeśli tam pójdzie, a Takashi go spławi, albo co gorsza wyśmieje, będzie to dla niego okropnie upokarzającym i bolesnym doświadczeniem.

Czy Takashi chciał znów go zobaczyć?

Z drugiej strony, jeśli w ogóle nie byłby nim zainteresowany, to czy zechciałby go wtedy pocałować?

Czuł na sobie jego wzrok, kiedy odchodził. Był pewien, że patrzył za nim. A może to była tylko jego wyobraźnia? Tak bardzo chciał, aby tamta chwila coś znaczyła, że być może wmówił to sobie. Przeczesał palcami włosy i westchnął, sfrustrowany. Jakaś rozsądna część jego natury podpowiadała mu, że powinien się cieszyć, wiedząc już, że zdecydowanie bardziej niż mniej  był gejem i powinien zapomnieć o zmysłowych ustach Takashi’ego i tym przybytku wątpliwej sławy. Bał się odrzucenia, chłodu, śmieszności, a doskonale zdawał sobie sprawę, że sytuacja, w której musiałby się zmierzyć z tym wszystkim, gdyby postanowił tam wrócić była bardzo prawdopodobna. Był tylko dzieciakiem z liceum, a Takashi… zdawało się, że prowadził taki styl życia już od dawna, musiał być od niego starszy o jakieś siedem, może dziesięć lat… Z jaką inną reakcją niż okrutny sarkazm mógłby się spotkać?

Może znów by cię pocałował. Albo dotknął.

Na tą zdradziecką myśl, którą podsunęła mu lubieżna cześć jego natury, jego członek drgnął zachęcająco. To był chyba wystarczający powód, aby zaryzykować ośmieszenie się.

Ktoś, kto nie ryzykuje nic nie zyskuje. Ten, który ryzykuje przynajmniej ma jakąś szansę.

Te pełne pokusy myśli umocniły jego determinację, ale wciąż nie był gotowy. Potrzebował nieco więcej czasu, aby się zdecydować na kolejny krok.


***


Minęły dwa kolejne dni. Siedział właśnie razem z Naokim w bibliotece, odrabiając swoje zadanie domowe z matematyki, ostatnie promienie słońca leniwie przedzierały się przez jasne zasłony zawieszone w oknie. Ciągi liczb tańczyły mu przed oczami i nawet jeśli byłyby to przykłady z dodawania niewiele mógłby zrobić, aby je poprawnie rozwiązać w obecnym stanie.

Takashi, Takashi, Takashi.

Velvet Heaven, Velvet Heaven, Velvet Heaven…

I ten cholernie dobry, pobudzający drink, którego nazwy za nic nie mógł sobie przypomnieć.

Ale ze mnie głupek, jak można tak się dać omotać za pomocą jednego pocałunku…

Westchnął z pełną bólu świadomością, że bez względu na swoje najszczersze chęci, nie rozwiąże w tej chwili tego zadania. Pragnąc czymś się rozproszyć, spojrzał na pogrążonego w lekturze Naoki’ego i zagadał:

- Co czytasz?

Naoki wyrwał się ze świata opowieści, kręcąc lekko głową, jakby ktoś wyrwał go ze snu. Odruchowo poprawił okulary i odparł:

- Ningen Shikkaku.*

- O czym to jest?

Pomimo tego, że Naoki miał zupełną obsesję na punkcie książek, a Kyoji’ego w ogóle one nie obchodziły, jakoś byli w stanie podtrzymać tę dziwną przyjaźń spotykając się gdzieś w pół drogi. Naoki zawsze opowiadał Kyoji’emu o książkach, które czytał i potrafił to robić w taki sposób, że Kyoji słuchał z zainteresowaniem. Naoki za to nie cierpiał sportów, rzadko kiedy oglądał filmy czy grał w gry komputerowe, co było takie powszechne dla większości chłopców, ale zawsze z uwagą wysłuchiwał codziennych opowieści Kyoji’ego. To chyba właśnie dlatego Kyoji był z nim bliżej niż z chłopakami, którzy byli do niego bardziej podobni; bo potrafił słuchać.

- O człowieku, który czuje, że nie jest taki jak inni ludzie, w ogóle nie czuje się człowiekiem.

- O? To kim właściwie jest?

- Sam tego nie wie. Podejrzewa, że jest potworem. Ciągle widzi demona, który za nim podąża i bezustannie stara się od niego uciec.

- To brzmi, jakby był chory psychicznie – skwitował Kyoji.

Naoki parsknął śmiechem. Był przyzwyczajony, że Kyoji podchodził do podobnych motywów raczej sceptycznie.

- Może. On tak jakby… udaje człowieka. Wie, że ciągle musi udawać, bo inaczej inni go przejrzą. Robi to całkiem dobrze. Potrafi przemawiać, wie, że każdy bez trudu nabiera się na jego grę. Angażuje się nawet w działalność polityczną i potem uciekając przed opozycją przez przypadek poznaje prostytutkę, z którą nawiązuje romans.

Kyoji wstrzymał oddech. Cieszył się, że siedział, bo inaczej być może mógłby się zachwiać. Och, ironio losu.

- I co dalej? – zapytał, pozornie umiarkowanie zainteresowanym tonem.

- Oboje są bardzo nieszczęśliwi i postanawiają skoczyć razem ze skarpy, rzucając się do oceanu.

- Och. To takie…

- Romantyczne, prawda? – podrzucił zafascynowany Naoki. Oczy mu lśniły i Kyoji wiedział, że rozkręcił się już na dobre.

- Miałem raczej powiedzieć: kiczowate.

- Kyoji, no! Czy jest coś bardziej poruszającego niż wspólne samobójstwo udręczonych kochanków?!

Kyoji zmierzył go krytycznym spojrzeniem.

- Czy gdzieś w tej książce, specjalnie dla czytelników takich jak ty, dodali może adnotację: „nie próbuj tego w domu”?

Naoki zaśmiał się, doceniając humor przyjaciela. Machnął lekceważąco ręką.

- To tylko literacka fascynacja.

- No dobrze, i co dalej? Kończą ze sobą i koniec opowieści?

- Nie. Kobieta umiera, ale główny bohater przeżywa. Staje się jeszcze bardziej obłąkany. Czuje, że ma jej krew na swoich rękach. Demon nie odstępuje go na krok, a on go maluje, obraz za obrazem.

- Hmmm . Wydaje się, że to naprawdę pokręcona powieść. – stwierdził w końcu.

- To klasyka! – odparł zachwycony Naoki.

Przez chwilę żaden z nich nie mówił nic więcej. Naoki, myśląc, że to koniec rozmowy ponowni zagłębił się w lekturze. Kyoji milczał przez jakieś dziesięć minut, patrząc na swoje zadanie, ale właściwie go nie widząc, po czym odezwał się znowu.

- H-hej, Naoki-kun?

- No?

- Mogę cię o coś zapytać?

- Pewnie, ale nie jestem zbyt dobry z matmy. Wiesz, że to nie moja dziedzina.

- Nie - Kyoji pokręcił głową, ze zniechęceniem zamykając zeszyt z ciągnącymi się w nieskończoność ciągami liczbowymi. Przez chwilę bawił się okładką. – To nie o to chodzi… Całowałeś się z kimś kiedyś?

Naoki oderwał wzrok od swojej książki i spojrzał na niego zdziwiony.

- C-cóż, to też chyba nie moja dziedzina… - odpowiedział, nieco zawstydzony.

- Mhm…

- Hej, czy to znaczy, że ty…?

- N-no…

- I jak było? – dopytywał się zaciekawiony chłopak.

Kyoji spojrzał na niego wyzywająco.

- Jak ci powiem, to co? Nie udzielisz mi żadnej porządnej rady! – obruszył się.

Naoki uśmiechnął się tajemniczo i poklepał swoją książkę jak starego, dobrego przyjaciela.

- A te wszystkie historie, które przeczytałem? Myślisz, że ich bohaterowie nie posłużą mi dobrą radą?

- To tylko fikcja – odparł nieprzekonany.

Oczy Naoki'ego zalśniły znowu.

- Może i fikcja. Ala taka fikcja odzwierciedla duszę autora. To tak, jakbym znał dusze i doświadczenia setek ludzi.

Kyoji westchnął zrezygnowany.

- No dobra, wygrałeś. Całowałem się z kimś. To był właściwie przypadek, nie jakaś osoba, z którą się umawiam czy coś… On-a... Ona jest ode mnie trochę starsza. Nic o niej nie wiem. I może już się nie spotkamy, ale jakoś tak… to ciągle zaprząta moje myśli.

Naoki pochylił się nieco w jego stronę, zupełnie zafascynowany zwierzeniami przyjaciela.

- Poważnie, Kyoji? Było tak, jakby ziemia zadrżała?

Kyoji przewrócił oczami.

- Znowu Hemingway?** Doprawy, Naoki…

Chłopak zachichotał.

- To dlatego, że ta książka jakoś tak utkwiła mi w pamięci… Pamiętasz, jak ci o tym opowiadałem… No, to zadrżała czy nie?

Kyoji parsknął śmiechem i pokiwał głową. Zdecydowanie potrafił sobie wyobrazić Naoki'ego jako jakiegoś siedemnastowiecznego, francuskiego dżentelmena, z dużym kapeluszem i upudrowanymi włosami, recytującego jakieś tkliwe, chwytające za serce wiersze ku uciesze chichoczących panie. W murach japońskiej szkoły ogólnokształcącej był jakoś nie na miejscu, wydawał się dziwnie śmieszny. To pewnie dlatego inni chłopacy od niego stronili.

- Och, to… ekstra! No i co dalej? – dopytywał się Naoki.

- No to właśnie moja kwestia: co dalej?

- Musisz znów ją zobaczyć – podsunął.

- Tylko ja nie wiem, czy ona chce mnie oglądać. Może już o mnie zapomniała – mruknął sfrustrowany.

- Hmm… możesz mi powiedzieć coś więcej? Jak do tego doszło?

Kyoji zacisnął zęby i spojrzał na przyjaciela niepewnie.

- No… ona to zaproponowała i… przejęła inicjatywę.  Sam nie wiem, dlaczego… - mruknął i podrapał się po głowie.

Naoki spojrzał na niego dobrodusznie, po czym odparł:

- Kyoji, tu nie potrzeba żadnych psychologów czy literackich ekspertów. Jeśli dziewczyna sama cię pocałowała, to bez względu na to kim jest i ile ma lat, z pewnością jest tobą zainteresowana. I stawiam pięć tysięcy jenów, że miałaby ochotę zrobić to jeszcze raz.


***


Minęło pięć dni zanim znów zdecydował się odwiedzić miejsce, które tak bardzo wzburzyło w nim krew. Naumyślnie poszedł o podobnej porze jak ostatnio, mając nadzieję, że Takashi nie będzie zajęty. Kiedy znalazł się już przed wejściem, spojrzał na neonowy napis znajdujący się nad drzwiami. Angielskie litery zamknięte w błękicie neonowych świateł lśniły zachęcająco. Velvet Heaven. Zdecydowanie czuł się tak, jakby miał przekroczyć próg piekła, a nie nieba, kiedy z każdym, coraz wolniejszym krokiem chwiejnie posuwał się naprzód. Świadomość, że jest coraz bliżej spotkania, które wielokrotnie odegrał w swojej głowie zupełnie jak akt sztuki, w której miałby grać, paraliżowała go. 

Ech, już to widzę. A wydawałoby się, że już wyczerpałem limit robienia z siebie idioty w tym tygodniu.

Przełknął ślinę i spoconą ręką pociągnął za klamkę, która miękko ustąpiła pod naporem jego dłoni. Oblizał usta. Niemal się spodziewał, że podłoga usunie mu się spod nóg i wpadnie do fosy. Co za idiotyzm. Dorośnij w końcu.

Wnętrze lokalu przywitało go mroczną elegancją, zmysłowym półmrokiem. Czuł jak spojrzenia gości zwróciły się w jego stronę, ale starał się zachowywać naturalnie. Pewnym siebie krokiem udał się w stronę baru. Nie wiedział czy powinien poczuć ulgę czy zdenerwowanie widząc, że tym razem trafił na tego samego barmana co ostatnio. Miał długie, pofarbowane na blond włosy, wyraźnie odznaczał się na tle innych osób. On również rozpoznał Kyoji'ego.

- Cześć. To samo, co ostatnio?

Kyoji przytaknął, nie mając tak naprawdę pojęcia, co takiego ostatnio znajdowało się w jego drinku. Barman postawił przed nim szklankę i spytał z dwuznacznym błyskiem w oku:

- Czekasz na Takashi’ego?

- Mhm – przytaknął.

- Powiedz mi… o ile to nie sekret… Jak się poznaliście?

Kyoji oblizał wargi i spojrzał w bok, nie wiedząc, co powinien powiedzieć, aby zabrzmiało przekonująco. Zamiast wyjaśnień zdecydował się na wymijającą odpowiedź.

 - Wolałbym o tym nie mówić.

Barman nie wydawał się być urażony. Pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Pewnie. Tu każdy ma swoje sekrety. – odparł i skupił swoją uwagę na następnym kliencie.

Kyoji usiadł przy barze, obawiając się, że jeśli wybierze jakiś stolik, to ktoś mógłby się do niego dosiąść. Lustrował pomieszczenie nerwowym spojrzeniem, gorączkowo szukając swojego znajomego.

Nie ma go. Lepiej dokończ drinka i zmywaj się stamtąd zanim narobisz sobie kłopotów.

Bał się przebywać samotnie w takim miejscu. W każdej chwili ktoś mógł zacząć się do niego dostawiać lub z czystej ciekawości wszcząć z nim dyskusję, w której nie miał ochoty uczestniczyć. Miał właśnie zamiar zapytać barmana czy wie, gdzie jest Takashi, kiedy z zamyślenia wyrwało go niespodziewane klepnięcie w ramię.

- Hej.

Kyoji drgnął nerwowo, kiedy usłyszał tuż za sobą znajomy głos. Odwrócił się i znalazł się twarzą w twarz z Takashim.

Och. Wyglądał jeszcze lepiej niż ostatnio.

Miał regularne, ładne rysy twarzy, poruszał się z naturalną, niewymuszoną gracją, idealnie skrojone ubranie podkreślało doskonałą figurę. Jednak coś w jego spojrzeniu niepokoiło, a jednocześnie fascynowało Kyoji’ego. Mimo miłego tonu i łagodnych ruchów, w tych oczach było coś, co zdecydowanie nie współgrało z jego prezencją. Zimny upór połączony z przytłaczającą pewnością siebie. Kyoji nie analizował tego. Dał się zahipnotyzować.

Odchrząknął nerwowo i zamierzał powiedzieć coś elokwentnego, ale głos zupełnie ugrzązł mu w gardle.

- Przestraszyłem cię? Przepraszam. Siedziałeś nieruchomo jak posąg, więc nie mogłem się powstrzymać – odparł z psotnym uśmiechem.

Wydawało się, że jest zadowolony ze spotkania, więc Kyojiemu udało się odzyskać nieco pewności siebie.

- Nie szkodzi. Eghm… Tak się zastanawiałem… Czy może miałbyś…. ochotę na drinka?

- Pewnie. Zawsze mam ochotę na drinka – odparł swobodnie i dosiadł się do chłopaka.

- Kimura-kun! – Takashi zawołał na barmana, obecnie pogrążonego w rozmowie ze starszym mężczyzną. – Nalej mi.

- Znów na koszt dzieciaka? Takashi, wstydziłbyś się. – powiedział tamten z udawaną naganą. 

- Gdybym się wstydził, to już dawno bym tu nie pracował.

Kimura parsknął śmiechem i pokręcił głową z politowaniem. Kiedy postawił przed Takashi’m jego drinka, ten wstał i pociągnął Kyoji’ego do stolika, przy którym siedzieli ostatnio.

- Sentyment do starego miejsca? – zapytał Kyoji z uśmiechem.

Takashi pokręcił głową.

- Rzadko miewam jakieś nieuzasadnione sentymenty. Gdybyśmy tam siedzieli, ten gaduła wcinałby się co drugie słowo.

- Mhm, rozumiem.

- Co tam u ciebie? Jak tam w szkole?

Kyoji zmarszczył brwi. Było w tym pytaniu coś niestosownego w takim miejscu jak to, zabrzmiało niemal jak kpina.

- Normalnie – odpowiedział ze wzruszeniem ramion.

Uśmiech Takashi’ego obnażył jego doskonałe, białe zęby.

- Tak?

Kyoji kiwnął tylko głową, nie wiedząc, co właściwie miałby powiedzieć.

Ciągle o tobie myślę.

Jesteś zachwycający.

 Chcę cię znowu poczuć.

Nie, nie, nie! Zdecydowanie nie!

- Duży dziś tłok? – wypalił bezsensownie. Miał ochotę zacząć walić głową w blat stołu.

Zaraz go zapytasz o prognozę pogody na weekend. Tak,  pokaż jakim zajmującym partnerem potrafisz być.

- Hmm, o tej porze jak zwykle. Spokojnie. Musiałbyś przyjść około północy. Wtedy jest naprawdę dużo gości.

Kyoji nawet się nie uśmiechnął w odpowiedzi, zdenerwowanie sprawiło, że nieco się wyłączył, odruchowo spuścił wzrok. Kiedy milczenie się przeciągało, Takashi odezwał się łagodnym tonem:

- Hej, Kyoji-kun. Dziś chyba się nie zgubiłeś?

Pytanie na chwilę zawisło w powietrzu. Kyoji nerwowo przełknął ślinę, po czym odparł ledwo słyszalnie:

- N-nie, nie zgubiłem się.

- Powiedz w takim razie – zagadał, przeciągając nieco sylaby i niby od niechcenia mieszając swojego drinka – Po co przyszedłeś?

Uśmiechał się jednym kącikiem ust i spoglądał na niego spod rzęs, wyczekująco.

On to robi specjalnie, prawda? Zmusza mnie, abym to powiedział?

- No… Chciałem… - zaczął, ale głos jakoś ugrzązł mu po drodze i sprowadził się do niezrozumiałego bełkotu.

- Co chciałeś? Nie dosłyszałem.

Kyoji odchrząknął i powtórzył, patrząc mu w twarz i obserwując jego reakcję.

- Chciałem cię zobaczyć.

  Twarz Takashi’ego przez chwilę nie miała żadnego wyrazu. Po kilku sekundach pojawiły  się na niej delikatne zaskoczenie i satysfakcja. Coś zaniepokoiło Kyoji’ego w tym zjawisku; przypominało to przewracanie strony, nakładanie maski. Nie miał jednak czasu, aby dłużej się nad tym zastanowić, bo Takashi nachylił się do niego i mruknął słodko, zupełnie jak zadowolony kot:

- Ja również. Cieszę się, że przyszedłeś.

- O, naprawdę? – wydukał i zaśmiał się, aby zakamuflować zażenowanie.

- Mhm. Myślę, że to nie będzie przesada, jeśli powiem, że przeżyliśmy razem całkiem przyjemną chwilę.

- Bardzo – Kyoji zgodził się gorliwie.

- Pomogłem ci w rozwianiu twoich wątpliwości? – zapytał rzeczowo.

- Myślę, że tak. Nigdy jeszcze… tak się nie czułem.

Tym razem satysfakcja emanująca od mężczyzny była wyraźnie dostrzegalna.

- Zauważyłem. Zareagowałeś bardzo… entuzjastycznie.

Kyoji uciekł spojrzeniem, rozmowa sprawiała, że czuł się coraz bardziej zażenowany i… podniecony.

- Bo… to było takie… przyjemne – wyznał.

- Bardziej niż z twoją koleżanką?

- Bez porównania.

- Chcesz o tym opowiedzieć? Co w tym było innego? – zaproponował.

Kyoji pokręcił już głową i otworzył usta, aby zaprotestować, ale Takashi dodał nieco bardziej zdecydowanym tonem:

- Wypowiedzenie na głos twoich spostrzeżeń może ci pomóc w utwierdzeniu się co do twojej seksualności.

Znów chce mnie sprowokować, abym powiedział coś, co połechta jego ego. Czy to jest… flirt?

Kyoji nie chciał go zawieść, więc pomimo wstydu, zaczął nieporadnie tłumaczyć:

- No więc… Kiedy robiłem to z tamtą dziewczyną… To było tylko jak… ciało przyciśnięte do ciała i… nie czułem nic… nic takiego.

- A kiedy całowałeś się ze mną?

Oczy Kyoji’ego znów umknęły w bok, potem w dół, a następnie chwycił nerwowo za swojego drinka i napił się. Otarł usta rękawem bluzki, aby jeszcze przez chwilę odwlec konieczność odpowiedzi.

- Kiedy mnie pocałowałeś… - zagryzł wargę – To… zapomniałem o wszystkim. O tym kim jestem, kim ty jesteś… gdzie się znajdujemy… - czuł, że cały drży. – Nic nie miało znaczenia.

Nieśmiało podniósł wzrok na swojego towarzysza. W oczach Takashi'ego dostrzegł szczerą aprobatę. Oblizał usta i chciał coś powiedzieć, ale ktoś klepnął go w ramię i oznajmił:

- Takashi. Dwóch nowych klientów cię wybrało.

Oboje przenieśli wzrok na chłopaka stojącego za Takashi’m. Był młody i bardzo szczupły, mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. Tak samo jak Takashi miał na twarzy lekki makijaż. Kyoji bez trudu się domyślił, że również był chłopcem do wynajęcia.

- Rozumiem. – odparł i wstał, po czym zwrócił się do Kyoji’ego. – Wybacz, Kyoji-kun.

Dwóch klientów? To znaczy, że będzie to robił z dwoma na raz?

Nie wiedział, czy mocniej szarpnęło nim zaskoczenie czy obrzydzenie. Nie miał jednak czasu na dalsza analizę swoich emocji, bo Takashi najwyraźniej czekał na jakąś reakcję.

- Nie ma sprawy, rozumiem – odparł automatycznie.

Kiedy ich oczy znów się spotkały, Takashi przebił go na wylot samą intensywnością spojrzenia.

- Przyjdź znowu. Sprawię, że znów o wszystkim zapomnisz. – obiecał niskim głosem.


Kyoji, zupełnie zaskoczony pokiwał tylko głową. Nie zdążył powiedzieć nic więcej. Patrzył jak Takashi się oddala, a w ślad za nim powędrowało dwóch wysokich, niebezpiecznie wyglądających mężczyzn. Chciał odwarknąć coś chłodnego i wyzywającego, urażony, że tak po prostu został odprawiony, ale jedno spojrzenie i kilka słów sprawiły, że całkowicie zabrakło mu tchu i przez chwilę jedyne o czym mógł myśleć to słodki ton, który obiecał mu powtórzenie tej odrobiny rozkoszy, jakiej doświadczył ostatnio. 


~~~

* Ningen Shikkaku (No Longer Human) - ostatnia powieść autorstwa Osamu Dazai napisana w 1948 roku. Na jej podstawie stworzono również anime będące pierwszą częścią serii Aoi Bungaku Series. W moim opowiadaniu przechylam się bardziej w stronę anime, gdyż urzekł mnie jego dramatyczny urok i metaforyczne elementy, o które wzbogacono opowieść. To historia, którą poznałam lata temu, lecz na zawsze utknęła mi w pamięci, dlatego postanowiłam ją wykorzystać jako pewnego rodzaju odniesienie w moim opowiadaniu.

** Chodzi o "Komu Bije Dzwon" Hemingwaya, a dokładnie o scenę, gdzie główny bohater dowiaduje się, że podczas zbliżenia z ukochaną osobą ziemia drży. 

5 komentarzy:

  1. Szkoda, że rozdział wczoraj dodany bo trzeba będzie trochę poczekać na następny :D Lubię takie przeciąganie akcji i mam cichą nadzieję, że Takashi trochę poturbowany będzie po tych dwóch panach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coz, co bedzie dalej nie bede zdradzac, ale tekst jest juz napisany na razie do piatego rozdzialu, tylko musze go sobie zbetowac :) Nie chce tez dodawac jednego za drugim, bo musze miec cos na zapas w przypadku gdyby wena odmowila posluszenstwa no i licze po cichu na jakis wiekszy odzew :) Mysle, ze nastepna czesc pojawi sie za ok dwa tygodnie.

      Usuń
    2. No rozumiem będę musiała poczekać :>

      Usuń
  2. Jejku, wpadłam na bloga przez gg i jest cudowny. Życzę weny ❤ zapowiada się cudownie ^ ^

    Kuroi

    OdpowiedzUsuń