Velvet Heaven
~
See me down, see me out
See those wings you gave me
Watch me fly across the sea
Count the ways you made me
I walked in circles, walked the line
Tripped through tangled heart strings
Made an enemy of time
Made a mess of all things, all things
See those wings you gave me
Watch me fly across the sea
Count the ways you made me
I walked in circles, walked the line
Tripped through tangled heart strings
Made an enemy of time
Made a mess of all things, all things
~
Nastoletni chłopak Kyoji decyduje się pójść do baru dla
gejów, aby rozwiać wątpliwości co do swojej orientacji seksualnej. Pomyłkowo
trafia zupełnie gdzie indziej; do miejsca, w którym poznaje Takashiego, który z
czasem wciąga go w nocne życie Tokio, w świat rozpusty i rozkoszy za pieniądze.
Kyoji, zauroczony niebezpiecznym urokiem starszego mężczyzny, nie zdaje sobie
sprawy, że wpadł w sidła, w które z każdym swoim ruchem zaplątuje się coraz
bardziej.
I.
Była pełnia wiosny, słońce chyliło się ku zachodowi, kąpiąc
w złotawym blasku pobliski park, korony drzew, sylwetki rozbieganych, mknących
w różnych kierunkach ludzi. Powietrze było przesiąknięte słodkim zapachem
rozkwitu i ziemi skąpanej w słońcu. Była to taka krzykliwa pora roku; pełna
barw, śpiewów, wesołej krzątaniny ludzi
i zwierząt, którzy wychodzili ze swych kryjówek chętniej niż zazwyczaj. Okres
ten miał w sobie coś szczególnego, uwodząc wszystkich rozmaitością słodkich
woni, rozgrzanym od słońca aromatem ciała, po długiej zimie wyzwolonym od wielu
zbędnych warstw.
Może to właśnie to zamieszało mu w głowie, subtelna
obietnica czegoś słodkiego i nieznanego zburzyła mu krew, popchnęła do
działania. Kyoji snuł się nerwowo po mieście, wciąż nie będąc przekonanym co do
właściwości swojej decyzji. Przez parę dobrych godzin włóczył się po galeriach
handlowych, udając przed samym sobą, że właściwie wyszedł tylko po to, aby
pochodzić po sklepach. Jednak gdy późne popołudnie zmieniło się w wieczór i nie
miał już najmniejszej ochoty oglądać kolejnej pary butów czy najnowszego
wydania ulubionego magazynu, który zdążył już przekartkować w czterech
sklepach, postanowił, że trzeba podjąć jakąś konkretną decyzję. Im więcej o tym
myślał, tym bardziej nabierał przekonania, że to był wyjątkowo głupi pomysł i
że powinien jak najprędzej zawrócić do domu i zapomnieć o całej tej sprawie.
Raz za razem ściskał skrawek papieru w spoconej dłoni, walcząc z impulsem
wyrzucenia go do najbliższego kosza na śmieci.
Jeśli nie pójdziesz, nic się samo nie
rozwiąże. Nie lepiej byłoby iść i się przekonać?
Zacisnął
zęby, starając się uspokoić oddech.
Pójdę. Co mi tam. Przecież zawsze będę mógł
wyjść, jeśli zechcę.
Wziął
głęboki oddech i przemaszerował zamaszyście kilka kroków, poczym nagle się znów
zatrzymał. Ktoś idący za nim niemal na niego wpadł i minął go z wyrazem
oburzenia na twarzy.
Znów
wyjął kartkę i oblizał spierzchnięte wargi.
Przecież to szaleństwo. A co jeśli trafię na
kogoś znajomego?
Cóż. Jeśli będzie tam jakiś znajomy, to
prawdopodobnie też będzie gejem.
Przełknął
ślinę, znowu się zastanawiając czy nie lepiej byłoby zawrócić, ale świadomość,
co go popchnęło w kierunku takiej nerwowej desperacji nie pozwalała mu tak po
prostu zrezygnować.
Od
dłuższego czasu zdawał sobie sprawę, że dziewczyny się mu nie podobają. Kiedyś
nie przywiązywał do tego zbyt wielkiej wagi, tłumacząc sobie, że może nie
trafił na właściwą osobę, tak jak każdy licealista spędzał czas na spotkaniach
z przyjaciółmi, imprezach, żmudnym odrabianiu lekcji. Kątem oka zauważał, że
jego przyjaciele zaczynali chodzić z dziewczętami, przechwalali się swoimi
związkami, podbojami, lub po prostu znikali nagle ze wspólnego grona,
całkowicie pochłonięci przez urok pierwszej miłości. Wzruszał na to ramionami,
zaangażowany w swoje codzienne zajęcia.
Do
czasu aż przez przypadek nie zobaczył tamtego chłopaka.
Kyoji
rozegrał właśnie z kolegami mecz na boisku i przed powrotem do domu
postanowił wziąć prysznic w szkolnej łaźni. Myśląc, że jest sam, bez zbędnego
namysłu wszedł do jednej z kabin i kiedy zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki,
było już za późno. Przed nim stał jakiś chłopak. Nie zorientował się, że ma
towarzystwo, szum wody zagłuszał dochodzące go odgłosy. Kyoji początkowo
planował po prostu po cichu się wycofać, lecz nagie ciało chłopaka
niespodziewanie przykuło jego uwagę. Był piękny. Jego wzrok przesunął się po
wyrzeźbionych plecach, wąskiej talii, po okrągłych pośladkach. Niewątpliwie typ
sportowca. Zrobiło mu się sucho w ustach. Miał ochotę dłużej się poprzyglądać,
zobaczyć go z przodu, zobaczyć jego twarz…
Do diabła, co się ze mną dzieje?
Zdołał
w porę się opamiętać i nie zwlekając dłużej zrobił krok w tył i cicho zasunął
za sobą drzwi kabiny prysznicowej. Wybiegł z łaźni, na tyle wstrząśnięty ze
swojego nowego odkrycia, że zupełnie zapomniał, że miał zamiar wziąć
prysznic.
Od
tamtej pory często przyłapywał się na obserwowaniu chłopaków. Podobały mu się
ich ostre rysy twarzy, szerokie barki, silne ręce. Czy to znaczyło, że chciałby
być z mężczyzną? A może była to tylko chwilowa fiksacja, która z czasem
przejdzie i zacznie się umawiać z dziewczynami, jak jego koledzy? Te
wątpliwości z czasem narastały i kotłowały się w jego głowie, zapuszczały
korzenie i pleniły się jak chwasty. Bycie gejem go nie przerażało, choć
wydawało mu się to obce i dziwne, bo nigdy dotąd nie brał takiej możliwości pod
uwagę. To, co sprawiało mu dyskomfort to nie
wiedzieć. Pragnął zrozumieć kim był i przejść z tym do porządku dziennego.
To go skłoniło do rozwiązania, które jako jedyne wydawało się mu logiczne i
słuszne – zrobieniu tego z kobietą i z mężczyzną i porównaniu rezultatów. Nie
dojrzał jeszcze do tego, że namiętność to nie matematyka i jego równanie z
niewiadomą niekoniecznie tak łatwo da się rozwiązać, ale Kyoji nie był typem
romantyka. Poza tym był to czas, kiedy większość rzeczy wciąż wydawała się mu
prosta i jednoznaczna. Czas półcieni i niedopowiedzeń miał dopiero dla niego
nadejść.
Z
pierwszą częścią równania poszło mu stosunkowo łatwo. Był dość przystojnym
chłopakiem, o delikatnych rysach twarzy i łagodnym spojrzeniu. Ludzie z
łatwością mu ufali, więc bez trudu namówił znajomą swojego kolegi na wspólne
igraszki. Jego przygoda okazała się jednak bardziej krępująca niż się tego
spodziewał. Czuł się dziwnie zażenowany dotykając się z dziewczyną, lecz nie
potrafił stwierdzić czy to dlatego, że tak naprawdę pociągali go mężczyźni czy
dlatego, że prawie jej nie znał. Jego ciało w żaden sposób nie zareagowało i po pełnych wstydu przeprosinach, szybko się
pożegnali i rozeszli do domów. Po wszystkim był jeszcze bardziej zagubiony niż
wcześniej. To sprawiło, że jakiś czas później poczuł się zdeterminowany, aby
wprowadzić w czyn drugą część swojego równania.
Okazało
się to trudniejszym zadaniem. Zdawał sobie sprawę, że nie może ocenić na
podstawie wyglądu i zachowania czy ktoś jest gejem czy nie. Umawianie się z
nieznajomi przez Internet również odpadało, było w tym coś zbyt osobistego,
wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem zostania oszukanym, wprowadzonym w błąd.
Poza tym nie miał ochoty nawiązywać kontaktu z kimś, kogo wcześniej nie
zobaczył na żywo. W takim wypadku pozostał mu jedynie klub.
Właśnie
dlatego znalazł się w tamten wieczór na ulicach Shibuya, nerwowo gniotąc w dłoni karteczkę z adresem
klubu dla homoseksualistów. Był podekscytowany, przerażony, zupełnie nie
wiedział, czego ma się spodziewać.
Wahał
się nie jeszcze przez chwilę, po czym przełknął ślinę i wziął głęboki oddech,
tłumiąc resztki niepewności.
-
Niech to. Do diabła z niewiadomymi – mruknął i ruszył przed siebie, wprost do
miejsca, które już wkrótce miało zmienić go nie do poznania.
***
Wieczór dopiero się rozpoczął i klub wciąż był spokojny i
niemal pusty. Wiedział, że za kilka godzin będzie miał pełne ręce roboty, ale
póki co mógł odpocząć. Rozejrzał się po zaciemnionym barze, po nieco skulonych
ludziach siedzących przy małych, okrągłych stolikach, przycupniętych nieruchomo
jak ćmy. W miejscach takim jak to, cała magia kryła się w oświetleniu. Klienci
musieli zobaczyć wystarczająco dużo, aby poczuli się zainteresowani, a
jednocześnie nie mogli być zbyt widoczni, zbyt rozpoznawalni, zbyt odsłonięci. Półmrok miał także sprawić
wrażenie intymności, pomóc tym nieśmiałym lub tym, którzy przyszli pierwszy
raz, aby wytypowali swoją ofiarę i przystąpili do akcji. Był on również dobrą
kartą w arsenale prostytutek; odpowiednie oświetlenie podkreślało ich rysy,
nadawało aury tajemniczości, potęgowało ich urodę. Skryci w półmroku, kuszący,
nie do końca widoczni, zachęcali, aby ktoś zapragnął obejrzeć ich w całej
okazałości. Takashi uwielbiał to miejsce, choć nigdy by się do tego nie
przyznał; zaoferowało mu anonimowość i komfort, kiedy życie stało się
niemożliwym do udźwignięcia ciężarem, pozwoliło mu się zatracić i zapomnieć o
wszystkim, o tym kim był, kim mógłby być, o tym, kim nie był. Istniało tylko
jego ciało, zdominowane i wykorzystane przez nieznajomych, pieniądze i chwilowa
ulga od agonii teraźniejszości i uporczywych, nerwowo pulsujących w jego głowie
myśli, które, zdawało się, że wydawały dźwięk zbliżony do rysowania paznokciami
po szkle.
Te chwile były jednak już bardzo daleko, tak jakby wydarzyły
się w innym, niemal zapomnianym życiu. Wiedział, że istota bólu polegała na
tym, że z czasem malał, a później znikał, a przynajmniej tak powinno być, jeśli
nie chciało się wieść życia człowieka złamanego, którego przygniótł jakiś
traumatyczny ciężar. Rany powinny się goić i zabliźniać. Takashi nie lubił
dramatów.
Leniwie sączył swojego
pierwszego dziś drinka, lodowaty chłód i posmak alkoholu rozchodziły się
w ustach i w żołądku, rozwiewały resztki snu. We wnętrzu zaciemnionego
pomieszczenia rozbrzmiewała cicha, spokojna muzyka, zupełnie jakby klub również
dopiero budził się z głębokiego snu, niczym żywa istota, podlegająca rozmaitym
zmianom i cyklom. Rozejrzał się po gościach, którzy przyciszonymi głosami
rozmawiali ze swoimi towarzyszami, niektórzy z nich wciąż siedzieli samotnie,
obserwując uważnie otoczenie. Takashi znał większość z nich, byli to stali
klienci najróżniejszego gatunku; szukający odskoku od codzienności salarymeni, zdeklarowani geje,
zwolennicy bdsm, członkowie gangów. Ci ostatni byli najgorsi i bardzo często
czynili wiele szkody, wiedząc, że zawsze będą bezkarni, bo manager nie miał
zamiaru zadzierać z mafią w obronie swoich prostytutek. Było to zło konieczne,
parę siniaków i zadrapań tu i ówdzie, czasem kilka zgaszonych na ciele
papierosów, rzadziej dochodziło do głębokich obrażeń czy złamanych kości.
Niekiedy bywało naprawdę nieładnie,
ale był to tego rodzaju biznes i nie należało ronić z tego powodu łez.
Na pierwszy rzut oka ci odziani w drogie garnitury,
dystyngowani mężczyźni mogli się wydawać uprzejmi, czarujący, pełni spokoju.
Takashi widział jednak zbyt wiele razy do jakich barbarzyńskich aktów niektórzy
z nich byli zdolni. Tu nie chodziło o seksualną satysfakcję; raczej o możliwość
rozszarpania kogoś, zaznaczenia swojej wyższości, zadania bólu. Uśmiechnął się.
Ludzkość w pełnej krasie. Noga zarzucona na nogę przy eleganckim stoliczku,
cygaro i zdawkowa rozmowa z kompanem, a potem, gdy tylko drzwi jednej z
sypialni się za nim zamknęły, szczęk kłów i pazurów.
Dźwięk otwieranych drzwi wejściowych wyrwał Takashi’ego z
rozmyślań. Coś jednak było z nimi nie tak; uchyliły się odrobinę, poczym znów
nieznacznie przymknęły. O-ho, nadchodzi świeża krew. Zapewne pierwszy raz
przybył do miejsca takiego jak to. Po kolejnych kilku sekundach niepewności
drzwi w końcu się otworzyły, jednak widok, który pojawił się przed Takashim
zupełnie go zaskoczył. Kąciki jego ust nieznacznie się uniosły.
No, no, czegoś takiego
to tu jeszcze nie było.
W drzwiach stał młody, chudy chłopak, niepewność i
zdenerwowanie wyraźnie wypisane na jego twarzy. Ile mógł mieć lat? Wydawało mu
się, że nie więcej niż osiemnaście. Jeansy, trampki, torba od niechcenia
przerzucona przez ramię. Obrzucił swoje otoczenie nerwowym spojrzeniem, postawił przed sobą kilka chwiejnych kroków.
Niechcący niemal wpadł na jednego z klientów, który obrzucił go zalotnym
spojrzeniem i powiedział coś zaczepnego, Takashi nie usłyszał słów, ale chłopak
wyraźnie poczuł się jeszcze bardziej zmieszany. Pokręcił głową i nieco się
wycofał, wpadając na stolik, który się za nim znajdował. Takashi parsknął
śmiechem. Miejsce pracy rzadko kiedy sprawiało mu taki ubaw. Pokręcił głową z
politowaniem. Nie miał pojęcia skąd ten chłopak się urwał, ale najwyraźniej nie
miał pojęcia, gdzie przybył. Był jak sarna, która dobrowolnie weszła do klatki
pełnej wygłodniałych lwów. Wiedział, że nie minie nawet kilka minut zanim
klienci do niego przylgną, myśląc, że przyszedł w poszukiwaniu pracy lub po
prostu chcąc pozyskać go sobie jako towarzysza zabaw. Nie potrzebowali tu
takich nieporozumień, które mogły prowadzić do wybuchów niepohamowanej
frustracji. Takashi z westchnieniem pomyślał, że manager powinien być mu
wdzięczny za jego zapobiegliwość, kiedy
wstał i z drinkiem w dłoni ruszył w stronę chłopaka, którego właśnie zagadywał
kolejny z klientów. Niegroźny typ, przeciętniak
z korporacji, w takim razie odbijamy.
- No, jesteś nareszcie. – zagadał w naturalnym,
przyjacielskim tonie. – Myślałem już, że dziś nie przyjdziesz. Przecież
mówiłem, żebyś wpadł zanim zacznę zmianę.
Chłopak obrzucił go zszokowanym spojrzeniem swoich ogromnych
oczu, lecz zanim zdążył powiedzieć coś głupiego, Takashi zwrócił się z
przepraszającym uśmiechem do klienta.
- Proszę wybaczyć, Matsuda-san. Mój przyjaciel ma do mnie
pewną sprawę, którą musimy niezwłocznie omówić.
- O-och, co za szkoda. Tak miło się nam rozmawiało – odparł
mężczyzna.
- Porwę go teraz, zanim zrobi się tłoczno. Przepraszam –
skinął głową z nieschodzącym mu z ust uprzejmym uśmiechem, poczym położył dłoń
na ramieniu chłopaka i ze zdecydowanym naciskiem skierował go w stronę baru.
- Co to ma…?
- Napijesz się czegoś? – zapytał, umyślnie nie dając mu
dojść do słowa.
Wymienili spojrzenia. Chłopak wciąż był bardzo zdenerwowany
i nie rozumiał kim Takashi był i czego od niego chciał. Być może coś, co
powiedział mu Matsuda go zdenerwowało i teraz miał obawy co do motywów tego
podejrzanie miłego mężczyzny.
Takashi nie ściągając dłoni z jego ramienia, nachylił się i
dyskretnie szepnął mu do ucha:
- Udawaj, że się znamy. Zaraz wszystko ci wyjaśnię.
Chłopak po chwili wahania nieznacznie skinął głową. Bez
dalszej dyskusji podeszli do baru.
- Coś… lekkiego – zwrócił się do jasnowłosego barmana, który
spojrzał na Takashiego i jego osobliwego kompana ze zmarszczonymi brwiami i
cieniem uśmiechu.
- Młodszy brat dziś cię odwiedził, Takashi-kun? – zagadał z
kpiną.
- Można tak powiedzieć – odparł w równie żartobliwym tonie i
skinął na chłopaka, aby odebrał swojego świeżo przyrządzonego drinka.
Takashi wybrał stolik znajdujący się na uboczu i zajął
miejsce, czekając aż jego nowy znajomy do niego dołączy. Przez chwilę siedzieli
naprzeciw siebie w milczeniu, chłopak miał spuszczone oczy i uporczywie
wpatrywał się w swojego drinka.
- Jak się nazywasz? – zapytał, przerywając w końcu ciszę,
choć rosnące zmieszanie chłopca niezwykle go bawiło. Miał wrażenie, że jeszcze
chwila, a zacząłby nerwowo wiercić się na krześle.
Chłopak poderwał swój rozgorączkowany wzrok i spojrzał
Takashi’emu prosto w oczy. Cóż za nagła, zaskakująca zmiana.
- Kyoji – odparł.
Głos miał spokojny, lecz nieco stłumiony, jakby mówił przez
ściśnięte gardło.
- Powiedz mi, Kyoji-kun, dlaczego tu przyszedłeś?
- Cóż… - jego oczy znów uciekły gdzieś w bok. Nerwowo
oblizał usta, poczym dodał: - Chciałem kogoś poznać…
Och. Chyba już
wiedział, o co w tym wszystkim chodziło, ale nie odebrałby sobie przyjemności
podręczenia chłopaka jeszcze odrobinę. Uniósł brwi i uśmiechnął się niewinnie.
- Tak? A w jakim celu?
Kyoji zagryzł wargę, najwyraźniej czując jeszcze większe
zmieszanie. Udając, że nie zdaje sobie sprawy z jego dyskomfortu, patrzył na
niego wyczekująco, upijając w międzyczasie łyk swojego drinka.
- No… wydaje mi się… wolę facetów… tylko jakby to
powiedzieć… nie jestem pewien… tak do końca… - wydukał z siebie z wyraźnym
trudem, poczym zamrugał i spojrzał na Takashi’ego trzeźwo:
- Dlaczego mam ci o tym mówić? Kim ty właściwie jesteś?
- Dlaczego mam ci o tym mówić? Kim ty właściwie jesteś?
Na pewno nie dobrą
wróżką.
- Kimś, kto może odpowiedzieć na twoje pytania. Z pewnością
przed chwilą – wykonał gest wskazując na ich otoczenie – poczułeś się nieco
zbity z tropu.
Kyoji po chwili namysłu pokiwał głową.
- Wiesz, co to za miejsce?
- No… klub dla gejów?
Tym razem Kyoji nie potknął się o własne słowa. Najwyraźniej
zdołał nieco się rozluźnić, widząc, że Takashi chce mu coś wytłumaczyć i ma
żadnych złych intencji. Zdawało się, że kamień spadł mu z serca. Chwila
rozluźnienia nie trwała jednak długo.
Takashi uśmiechnął się, tym razem nie maskując swojego
rozbawienia.
- Tak… w pewnym sensie. To klub, do którego przychodzą
mężczyźni, aby wykorzystać za pieniądze innych mężczyzn.
Reakcja była bezcenna. Oczy Kyoji’ego zalśniły
najprawdziwszym przerażeniem, usta otworzyły się, poczym zerwał się na równe
nogi, popychając przy tym stolik i przewracając z głuchym trzaskiem krzesło.
- Niemożliwe!
Takashi błyskawicznie przytrzymał dłońmi ich drinki, które
zatrzęsły się niebezpiecznie. Kyoji po chwili doszedł do siebie, czując na
sobie kilka par oczu i zdając sobie sprawę, że robi z siebie widowisko. Szybko
podniósł krzesło i z powrotem na nim usiadł.
- Przepraszam. – jego policzki pokryły się szkarłatem.
Schował dłonie pod stolikiem, zapewne zacisnął je w pięści.
Takashi skinął na jego drinka i powiedział:
- Napij się, poczujesz się lepiej. Cóż, domyślam się, że to
musi być dla ciebie szok.
Nie skomentował, kiedy Kyoji wychylił całego drinka za
jednym razem. Prawdopodobnie właśnie tego potrzebował.
- To dlatego ci mężczyźni przed chwilą… - zaczął po kolei
składać wszystkie fragmenty w jedną całość.
- Mhm. Myśleli, że jesteś nowym chłopakiem, który chcę
zacząć tu pracować.
Dłoń Kyoji’ego powędrowała do ust, poczym zakryła część jego
twarzy. Przez chwilę wpatrywał się w Takashi’ego bez słowa.
- Dlaczego ty… dlaczego właściwie mi pomogłeś?
- Spójrz w swoje lewo, tylko dyskretnie. Siedzi tam dwóch
mężczyzn, jeden w szarym garniturze,
drugi w czarnym.
Wzrok chłopaka subtelnie powędrował we wskazanym kierunku.
Kiedy dostrzegł opisanych mężczyzn, nieznacznie skinął głową.
- Należą do mafii. Kiedy coś się im spodoba, biorą to, bez
względu na okoliczności i czyjąś zgodę.
Kyoji na moment wstrzymał oddech, przyswajając wszystkie
usłyszane informacje.
- Ja… dziękuję… naprawdę.
Słowa były niewinne i zupełnie szczere. Takashi pokiwał
tylko głową, przyjmując podziękowanie. Odwykł od miłych, niewinnych gestów do
tego stopnia, że wywoływały w nim pewne zmieszanie. Szybko jednak doszedł do
siebie, ciągnąc dalej to niecodzienne spotkanie.
- W tej dzielnicy roi się od różnych klubów, łatwo się
pomylić. Jeśli chcesz, wskażę ci jakieś bardziej odpowiednie dla ciebie
miejsce. Powinni już mieć otwarte.
Kyoji przez moment wyraźnie zastanawiał się nad złożoną
propozycją, potem oblizał usta, podejmując jakąś decyzję i spojrzał na
Takashi’ego z determinacją.
- Chyba nie czuję się dziś psychicznie przygotowany na nowe
rewelacje. Słuchaj… Takashi…Naprawdę jestem wdzięczny, że zadałeś sobie trud,
aby wyciągnąć mnie z tej farsy… Przecież jestem jakimś zupełnie obcym kolesiem…
Mogę chociaż… postawić ci drinka?
Takashi
zaniemówił na chwilę z uśmiechem zastygłym na ustach. Było w tym chłopaku coś
pociesznego i zupełnie zaskakującego. Być może Takashi już zapomniał jak to
jest mieć naście lat i wieść pospolite uczniowskie życie, nie uwodzić, nie
grać, nie kalkulować. Ta poczciwość i rozbrajająca szczerość niosły ze sobą
jakiś powiew świeżości dla kogoś takiego jak on. To było zabawne.
Chłopak
najwyraźniej odebrał negatywnie jego milczenie, bo dodał pospiesznie:
-
No, chyba, że jesteś zajęty. Nie będę wtedy zabierać ci czasu.
-
Nie – zaprzeczył. – Jest wcześnie. Nie powinienem mieć żadnych klientów przed
dziesiątą.
Kyoji
zamrugał, usta lekko się rozchyliły. Tak oto ostatni kawałek układanki wskoczył
na swoje miejsce.
-
To… ty tu pracujesz?
Skinął
głową.
A co myślałeś? Że faktycznie jestem dobrym
duszkiem, która zjawia się, aby wyciągać takich chłopczyków jak ty z tarapatów?
Kyoji
otaksował go spojrzeniem, jakby zobaczył go po raz pierwszy. Prawdopodobnie
przez swoje zdenerwowanie do tej pory nie miał możliwości, aby dobrze się mu
przyjrzeć. Starannie ułożone, zaczesane do góry włosy, pomalowane tuszem, długie rzęsy, doskonała
figura, powolne, kocie ruchy.
-
Och. Przepraszam. – zreflektował się szybko i uśmiechnął serdecznie. - Robię
dziś z siebie strasznego idiotę. To jak z tym drinkiem?
***
Po
drugim drinku bardzo szybko pojawił się trzeci, również na koszt Kyoji’ego i
wydawało się, że było to zdecydowanie wystarczająco, aby rozluźnić jego spięte
ciało i rozwinąć mu język. Ruchy stały się nieco niezgrabne, ale za to bardziej
naturalne, twarz jeszcze bardziej otwarta. Zdenerwowanie, które towarzyszyło mu
i potęgowało się od kiedy przestąpił próg klubu zupełnie poszło w zapomnienie.
Zapadł
się wygodnie w fotelu, niemal się w nim kładąc. Jedną dłoń owinął wokół swojego
drinka. Oczy nieznacznie mu lśniły. Był odrobinę wstawiony, ale jeszcze nie
pijany. Takashi osobiście najbardziej lubił ten stan; rozluźnienie współgrało z
przyjemnością, później wraz z kontynuowaniem picia dobre samopoczucie opadało,
pojawiło się uczucie otumanienia, ciężkości, dyskomfortu. Zastanawiał się czy
Kyoji też tak to odczuwał. A może był to pierwszy raz, kiedy pił? Póki co dobry
nastrój zdecydowanie go nie opuszczał. Jedną ręką odruchowo głaskał aksamitne
poszycie fotela, z lekkim, głupkowatym uśmiechem wpatrywał się w jeden z
obrazów, które pokrywały ściany. Naga kobieta na koniu.
Zdążył
go już wypytać o rozmaite nic nieznaczące bzdety. Zaraz zechce się dowiedzieć czy mam zwierzątko i jakie mam hobby, pomyślał
z kpiną.
-
Ile masz lat? – Kyoji zapytał wpatrując się w Takashi’ego z zaciekawieniem.
-
Kogoś takiego jak ja nie pyta się o wiek. – odpowiedział przekornie.
-
Myślałem, że tylko kobiet się o to nie pyta.
-
Wszystkich, którzy chcieliby być młodsi lub starsi.
-
Wolałbyś być starszy czy młodszy?
- A
ty?
-
Ja… sam nie wiem… Myślę, że chciałbym już skończyć szkołę i robić coś, co…
chciałbym robić.
Takashi w duchu uśmiechnął się widząc, że Kyoji nawet nie zauważył, że tak prostym wybiegiem uniknął odpowiedzi. Gdyby miał ochotę, mógłby nic o sobie nie powiedzieć i w tym samym czasie sprawić, aby Kyoji zdradził rzeczy, których normalnie nikomu by nie wyznał.
-
Hmm… to znaczy? – dopytywał, choć było w tym więcej kurtuazji niż szczerej
ciekawości. Nie spodziewał się usłyszeć nic interesującego.
Kyoji
zamyślił się na chwilę, jakby sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Potem
odparł:
-
Chciałbym spróbować wszystkiego.
Cóż
za tani frazes. Nie mógł się powstrzymać i odparł sceptycznie:
- To
niemożliwe. Nie da się spróbować wszystkiego.
- To
może różnych rzeczy. – sprostował Kyoji.
- Aż
trafisz na coś, co ci odpowiada?
-
Mhm. Jeśli to będzie możliwe.
Po
chwili dodał:
-
Może jestem tylko jednym z wielu kolesi, który tak mówi, a potem i tak kończą
jakieś tam studia, zaczynają pracować w korporacji, biorą ślub, płodzą syna i
umierają.
Takashi
zaśmiał się. W tym na pozór dziecinnym stwierdzeniu kryło się coś bardzo
trafnego i gorzkiego. Ta gorycz zupełnie nie pasowała do chłopaka.
Kyoji
podniósł wzrok i spojrzał na niego zaciekawiony, śmiech Takashi’ego z jakiegoś
powodu przykuł jego uwagę. Nie był jednak pewien czy spodobał mu się sam dźwięk
czy był nim raczej zaskoczony.
- A
ty… - chłopak spojrzał na niego odrobinę nieśmiało, nie wiedząc za bardzo jak
zadać pytanie, aby nie było zbyt osobiste. – Chcesz być tu, gdzie jesteś?
No tak. Nigdy nie umierający stereotyp skrzywdzonej,
zagubionej dziwki, upadłego anioła.
-
Żyję w zgodzie ze sobą, jeśli o to pytasz. Przed niczym nie uciekam, nikt mnie
do tego nie zmusza.
Kyoji
najwyraźniej chciał zapytać o coś jeszcze, ale nie miał odwagi. Wydawało się
jednak, że nie ma w nim żadnego potępienia, bardziej coś na kształt… nieśmiałej
ciekawości. Było w nim jednak na tyle taktu, że nie zamierzał wdzierać się w
życie Takashi’ego ze swoimi wścibskimi pytaniami.
-
Niedawno pierwszy raz całowałem się z dziewczyną. – wyznał zamiast tego.
Oho, niespodziewana zmiana frontu.
Najwyraźniej
buzujący w krwi alkohol sprawił, że nie wstydził się poruszyć swoich osobistych
spraw. Być może po prostu miał potrzebę podzielenia się tym z kimś obcym, kogo
już nigdy potem nie zobaczy.
- I
jak było?
-
Beznadziejnie. To znaczy, była miła, i ładna… ale… no nie wiem, coś… było nie
tak.
- I
dlatego zacząłeś się zastanawiać czy jesteś gejem?
-
Zastanawiałem się już wcześniej… To właśnie dlatego chciałem się z nią
przespać. Wkurza mnie to… Chciałbym wiedzieć. – wyznał i nerwowo przeczesał
palcami włosy.
Takashi
oparł twarz na dłoni, aby ukryć uśmiech. Nie chciał, aby chłopak odniósł
wrażenie, że naśmiewa się z jego problemów. Bycie czy nie bycie gejem… Nigdy
nie rozumiał, co takiego ludzie widzą we wkładaniu wszystkiego do umiejętnie
wydzielonych szufladek, które dekorowali właściwą etykietką. Czy nie prościej
było robić po prostu to, na co miało się ochotę i co wydawało się słuszne?
Nie
miał jednak zamiaru wypowiadać na głos swoich myśli i wciągać chłopaka w
filozoficzne dyskusje. Młodość, bezmyślna i zapalczywa, i tak zawsze wiedziała
najlepiej, bez względu na dobre rady doświadczenia.
-
Kiedy się masturbujesz myślisz o kobietach czy o mężczyznach?
Ręka
Kyoji’ego znieruchomiała na moment, ale wypity alkohol robił swoje i po chwili
odpowiedział bez zająknięcia:
- O
mężczyznach.
- To
w takim razie prawdopodobnie jesteś gejem – podsunął pomocnie.
-
Tylko… kiedyś myślałem o kobietach. Może to dlatego, że zacząłem się
zastanawiać czy jestem gejem sprawiło, że teraz myślę o mężczyznach. Sam nie
wiem…
-
Nie spoczniesz, póki się nie przekonasz, co?
-
Mhm… Prawdopodobnie tak – uśmiechnął się pod nosem.
Miał
zmarszczone brwi i wydawało się, że ten problem naprawdę zaprząta jego głowę.
Ach, te młodzieńcze rozterki, poszukiwanie własnej tożsamości. Jakby nie
istniało nic innego. Chłopak dostarczył mu rozrywki i prawie było mu go żal,
więc zagadał z pozoru dobrodusznie:
-
Chyba mam pomysł, jak rozwiązać twój problem.
Kyoji
spojrzał na niego zaniepokojony, jakby przewidział sugestię, zawieszoną w
powietrzu między słowami.
-
Tak?
-
Mogę cię pocałować. Trochę podotykać. To powinno wystarczyć, nie sądzisz? Nigdy
nie robiłeś czegoś takiego z osobą tej samej płci, tak?
Myślał,
że nic nie przebije zażenowania chłopaka kiedy dowiedział się, do jakiego
miejsca trafił, ale teraz wyraz jego twarzy był godny uwiecznienia. Szczęka mu
opadła, zachłysnął się powietrzem jak wyciągnięta z wody ryba, oczy zalśniły
gorączkowo.
-
Nie, nie trzeba! – zaprotestował szybko.
- Na
pewno? Myślę, że to mogłoby rozwiązać twój mały problem, który zdaje się, że
ostatnio bardzo cię zadręcza.
Kiedy
chłopak uparcie milczał, Takashi postanowił kontynuować swoją małą grę:
–
Och? – wtrącił, jakby ta myśl dopiero pojawiła się w jego głowie. - Chyba, że
uważasz, że jestem nieatrakcyjny?
-
Nie! Jesteś. Bardzo! Tylko…
Znów
uciekł spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że zaprotestował gwałtowniej niż
zamierzał.
-
Zapomnij o tym – Takashi machnął lekceważąco ręką i dodał łagodnym, pogodnym
tonem: – Chciałem tylko pomóc.
Raz, dwa, trzy…
To
było niemal zbyt proste.
-
N-nie, to nie tak…! – gorączkowo złapał się swojej umykającej szansy. – Tylko…
Tutaj? – dodał ciszej, rozglądając się po pomieszczeniu pełnym ludzi.
Takashi
posłał chłopcu figlarny uśmiech i
mruknął:
-
Chodź za mną. – powiedział i niespiesznie podniósł się z krzesła.
Chłopak
również wstał i bez słowa poszedł za Takashim. Nikt nie zwrócił uwagi, że się
oddalili. Ich stolik znajdowali się na uboczu i goście oraz obsługa byli zajęci
swoimi sprawami. Nawet wścibski barman nie podniósł wzroku znad trunków, zajęty
nalewaniem komuś drinka, kiedy przemykali obok. Być może klub miał w sobie tę
magiczną właściwość; niczym fabryczny piec połykał i wchłaniał to, co
niestosowne i złe, trawił to w mroku i w płomieniach.
Takashi nie chciał zajmować żadnego z pokoi,
więc minął sypialnie i poszedł dalej, do magazynu znajdującego się w tylnej
części lokalu.
Pomieszczenie
nie było klimatyzowane, wilgoć i ciepło wieczora wdarły się do środka. Gdzie
okiem sięgnąć wszędzie stały różnej wielkości skrzynki i butelki. Jedyna
jasność, która wypełniała pomieszczenie dochodziła z okna. Takashi umyślnie nie
zapalił światła; pomyślał, że gęsty, dyskretny mrok stworzy zdecydowanie lepszą
atmosferę niż jaskrawe, tandetne światło żarówki.
Zamknął
za nimi drzwi. Dźwięk niósł z sobą jakiś podmuch ostateczności. Kyoji wytrzeźwiał
w ciągu jednej chwili, jakby prawdziwość sytuacji w końcu w pełni do niego
dotarła.
-
Wybacz, że takie… niekonwencjonalne miejsce, ale wolałbym, żeby manager nie
przyłapał mnie na czymś takim podczas
mojej zmiany. – odparł Takashi.
-
N-nie szkodzi. – odpowiedział cienkim, łamiącym się głosem.
Kyoji
stanął pod ścianą, jakby miał zamiar się z nią stopić, zdawało się, że zupełnie
zapomniał, że przybył tu z własnej woli. Takashi podszedł do niego o kilka
kroków. Już za chwilę sobie o tym
przypomni.
-
Gotowy? – zapytał i położył dłoń na policzku chłopaka.
Poderwał
na niego swoje zlęknione spojrzenie. Bał się, bo nigdy tego nie robił, bo
dopiero się poznali, bo było to tego rodzaju
miejsce. Ale nie był niechętny. Miał gorącą skórę, jakby cały płonął. Takashi
wyczuwał, że było to zawstydzenie, nie podniecenie. Wiedział jednak, że z
łatwością może zmienić kierunek wiatru, aby płomień przechylił się w
odpowiednią stronę.
Kyoji
w końcu skinął głową, nie spuszczając z niego wzroku.
Dłoń
Takashi’ego przesunęła się wyżej, wplatając we włosy chłopaka, który lekko
odchylił głowę, nieco się rozluźniając. Takashi podszedł bliżej, zupełnie
zamykając dystans między nimi. Wiedział, że dodatkowa chwila zwłoki zwiększy
jego napięcie, strach zamieni się w nerwowe oczekiwanie. Jego dłoń wróciła na
twarz Kyoji’ego, musnął kciukiem jego usta, które rozchyliły się nieznacznie.
Był taki miękki, taki drobny, przywodził mu na myśl pisklę, które z dziecinną
łatwością można było udusić za pomocą jednego uścisku zamkniętej dłoni. Takashi
uśmiechnął się lekko i przylgnął ustami do ust nastolatka. Jego oddech
przyspieszył. Zawsze sprawiało mu przyjemność bycie dla kogoś tym pierwszym i
poczuł miły przypływ satysfakcji, wślizgując się w jego usta i wyczuwając
dreszcz, który mimowolnie wstrząsnął chłopakiem. Kyoji wziął głęboki oddech,
jego ciało raptownie się otwierało, przyjmując daną mu przyjemność, palce wbiły
się w koszulę Takashi’ego. Mężczyzna rozpoczął pocałunek delikatnie, leniwie,
drażniąc go tylko, budując podniecenie. Chłopak nieśmiało, drżącymi dłońmi ujął
jego twarz. Takashi pogłębił pocałunek, powolnym, sugestywnym ruchem penetrując
wnętrze jego ust. Dłońmi oplótł go w pasie i przyciągnął bliżej siebie, dzięki
czemu wyraźnie wyczuł erekcję chłopaka. Jego ręka powędrowała powoli po jego
klatce piersiowej w dół, aż zatrzymała się na twardym, skrytym w spodniach
członku. Chłopak jęknął mu w usta i odruchowo naparł na jego dłoń. W jego
zachowaniu nie było już żadnego wstydu czy niepewności, tylko zwierzęcy taniec
spragnionego ciała. Takashi pomasował go po całej długości i odrywając się od
jego ust, wymruczał mu do ucha:
-
Cóż, to chyba rozwiązuje twój problem, Kyoji-kun.
Chłopak
otworzył oczy i spojrzał na niego, jakby nagle przypominając sobie, gdzie jest
i z kim to robi. W jego umyśle zaświtało, że to była tylko koleżeńska
przysługa, w której była mowa o paru dotknięciach i całowaniu i niczym więcej.
Tak więc, powinien teraz uprzejmie podziękować i wrócić na miejsce do ich
stolika, jakby nic się nie wydarzyło. Tylko, że wydarzyło się więcej, niż Kyoji
był w stanie pojąć. Serce kołatało mu w piersi, jego członek był tak
niemiłosiernie twardy ach dotknij go,
dotknij go, dotknij go znowu jak mantra w jego umyśle, słodki, a
jednocześnie ostry zapach drogich perfum Takashi’ego zdawał się jeszcze
bardziej rozpraszać jego myśli.
Wspaniale
wyglądał, taki zdezorientowany własnym podnieceniem, pozbawiony kontroli,
głodny. Pocałunek zdecydowanie mu nie wystarczał. Takashi widział, że walczył
ze sobą, zastanawiając się, czy poprosić o więcej. W tamtej chwili poważnie
rozważał czy po prostu go tam nie wziąć, prowadząc ich oboje w stronę słodkiej
satysfakcji, ale szybko odsunął od siebie tę myśl. Nie chciał ryzykować
odkrycia ich przez kogoś z obsługi, poza tym taki obrót wydarzeń byłby zbyt
banalny. Takashi co dzień miał do czynienia z szybkimi numerkami, stanowiły
jego chleb powszedni. Dostrzegając nadarzającą się możliwość, postanowił nieco
się zabawić.
Odsunął
się o krok od chłopaka.
Kyoji
zrozumiał, że to znak, iż ich wspólny moment przyjemności właśnie się skończył
i czując, ze wypada coś odpowiedzieć, odparł zachrypniętym głosem:
-
Ech… tylko… mam pewien problem – mruknął, spuszczając wzrok na swoje spodnie.
-
Zaraz za tym pomieszczeniem znajduje się boczne wyjście. Pokażę ci.
Wyraz
twarzy Kyoji’ego stężał na moment, kiedy zrozumiał, że ich spotkanie dobiegało
końca, a nawet zostawał właśnie wypraszany.
Uraza jednak bardzo szybka ustąpiła miejsca akceptacji. Przecież i tak dostał
zdecydowanie więcej od tego obcego mężczyzny, niż mógłby się spodziewać. Nie
tylko uchronił go od nadciągającej farsy, lecz bezinteresownie dał mu tę
wspólną, intymną chwilę, choć przecież nie byli nawet przyjaciółmi, ani nawet
znajomymi. Jednak myśl, że już za chwilę straci go z oczu, być może na zawsze,
choć nadal czuł w ustach jego smak i słodkie podniecenie, była niezwykle gorzka
i frustrująca.
Kiedy
Takashi odwrócił się w stronę wyjścia, poczuł uścisk na nadgarstku.
-
Czy w takim razie… no… moglibyśmy jeszcze raz… się pocałować? – wyraźnie starał
się nadać swoim słowom neutralny ton, ale desperacja wyraźnie przebijała na
wierzch.
-
Jak sobie życzysz – Takashi odpowiedział zachęcająco i znów zbliżył się do
Kyoji’ego i przywarł do jego zapraszających, wilgotnych ust.
***
Przez
chwilę patrzył za oddalającym się chłopakiem. Leniwym, niespiesznym ruchem
wyjął pudełko papierosów z kieszeni i zapalił.
Bez obaw. Sprowokowany głodem, bardzo szybko
wróci po więcej.
Wyobraził
sobie, że wyrywa mu jego niewinność, zastępując ją bezwstydnym skomleniem i
prośbami o więcej. Jego podświadomość szepnęła nieskładnie coś artystycznego,
coś o wyrwanych skrzydłach, połamanych zabawkach, stłuczonym szkle. Uśmiechnął
się do tych myśli.
Tak, to było zdecydowanie zabawne.
~~~
Jako, że to mój pierwszy tekst po wielu latach
pisarskiej suszy, prosiłabym o komentarze i dzielenie się odczuciami, będzie to
dla mnie niezwykle pomocne w dalszym pisaniu, a Velvet Heaven rozrosło się już
w mojej głowie na długą opowieść.
~~~
* fragment z utworu "Do You" Cariny Round,
stanowi dla mnie pewne podsumowanie całego mojego opowiadania, nie tylko
pierwszego rozdziału.
dlaczego pod takim arcydziełem nie ma komentarzy o-o jejku to jest świetne muszę czytać dalej
OdpowiedzUsuńOjej, dziekuje bardzo. Niezwykle mi milo :)
UsuńHej! Mam nadzieje, że gdy zobaczysz komentarz, to będzie dla Ciebie znak, że jednak coś się tutaj kręci ^^
OdpowiedzUsuńZatem, za mną na razie tylko ten pierwszy rozdział i jest na prawdę, z ręką na sercu, fantastycznie napisane, czuć tutaj klimat i widać, że masz na to pomysł!
Oczywiście nie obejdzie się bez błędów, ale nikt nie jest idealny.
Np. " Był może klub miał w sobie tę magiczną właściwość;" - obstawiam, że miało być "być może" i kwestia "tę". Jeszcze wiadomo masa przecinków, ale zdaję sobie sprawę, że często z rozpędu, nawet nie zwraca się, na to uwagi ^^
Dla mnie osobiście, jest też kilka związków wyrazowych, które mnie drażniły, jakoś ze sobą nie współgrały, ale nie ja to piszę, to się nie będę już w takie kwestie wtrącać :P
Eh... można by było tak wymieniać i wymieniać, (nie tylko błędy ^^'), ale to nie jest chyba na to odpowiednie miejsce. A jest to kwestią tego, że mam przyjaciółkę, która od kilku lat również piszę i każdy jej tekst, jest do mnie wysyłany, abym powiedziała, co o nim uważam C:
Już kończąc moje wypociny, chcę Ci jeszcze raz pogratulować pomysłu i świetnego stylu pisarskiego! Nie rezygnuj z pisania, bo widać, że to naprawdę lubisz!
Jeśli miałabyś ochotę jeszcze ze mną podyskutować, to ja chętnie :P
PS. Dla mnie trochę ciężko było czytać ten tekst, przez zdjęcie w tle :<
Dziekuje bardzo za mile slowa i konstruktywna krytyke!To dla mnie bardzo wazne, bo co prawda lubie pisac, ale nie tylko dla samej siebie, wiec ciesze sie, gdy jest jakis odzew. Nic dziwnego, ze cos mi tam zgrzyta, nie pisalam nic moze poza lista zakupow (:P) od baaardzo dawna, mam nadzieje, ze z rozdzialu na rozdzial bedzie coraz lepiej. O, tak wlasnie mi sie wydawalo, ze ten szablon moze dawac po oczach, ale poki co nie znalazlam jeszcze nic odpowiedniejszego. Pewnie, chetnie podyskutuje! :) Oto moj mail, milo jak sie odezwiesz: 2557347667@qq.com
Usuń