II.
Bawił się ołówkiem,
raz po raz uderzając końcówką o stronę otwartej książki. Nauczycielka mówiła
coś, tłumacząc gorączkowo jakieś zagadnienie, zdaje się, że postawę
protagonisty obowiązującej ich lektury. Jego kolega z ławki Naoki z poważną miną wpatrywał się w nauczycielkę,
spijając z jej ust każde słowo, od czasu do czasu lekko kiwając głową, zupełnie
jakby mówiła tylko do niego. Najwyraźniej musiał gorąco zgadzać się z jej
interpretacją. Naoki był miłośnikiem literatury, to były jego ulubione zajęcia.
Kyoji być może zaśmiałby się, widząc taką zawziętą, poważną minę na dziecinnej
jeszcze twarzy przyjaciela, może zdecydowałby się nawet na jakąś zaczepną
uwagę. Jednak tamtego dnia bynajmniej nie był w nastroju do żartów, zbyt zajęty
własnymi myślami.
Policzki mu zapłonęły na wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Wyraźnie pamiętał uczucie, jakie mu towarzyszyło, kiedy poczuł Takashiego tak blisko siebie. Przypomniał
sobie jak jego wilgotny język wtargnął do jego ust, kiedy mężczyzna objął go w
pasie i przyciągnął do siebie. Zawstydzony wbił wzrok w swoją książkę, bojąc
się, że ktoś mógłby na niego spojrzeć i odczytać jego myśli. Nigdy by się nie spodziewał,
że tak niewinny kontakt wzbudzi w nim taki żar i zupełnie zmiecie mu grunt spod
nóg. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek zawładnęła nim taka gwałtowna,
bezlitosna rządza. Zapomniał o wszystkim, o tym, co do tej pory się wydarzyło,
co miało wydarzyć się później, liczył się tylko tamten moment, wilgotne usta
Takashi’ego, jego ciemne, odrobinę drwiące oczy, słodki, lecz męski zapach.
Kiedy
myślał o wydarzeniach z perspektywy całego wieczoru czuł się niezwykle
zażenowany swoją głupotą, śmiesznym zachowaniem, idiotyczną pomyłką. Jak mógł
spisać nie ten adres? Kiedy później sprawdzał na komputerze namiary klubu, do
którego chciał pójść, zrozumiał, że zapisał adres, który widniał zaraz pod tym,
który go interesował. Nie było mu dane trafić do zwyczajnego baru, gdzie homoseksualiści
mogli kogoś poznać czy się umówić. Zamiast tego zawędrował do Velvel Heaven – miejsca, gdzie można
było kupić rozkosz za duże pieniądze. Kiedy później sprawdził w słowniku, co
oznaczają te dwa słowa, pomyślał, że nazwa pasowała jak ulał. Aksamit kojarzył
się z czymś drogim i luksusowym, a słowo „raj” niosło ze sobą obietnicę
zniewalającej przyjemności.
Wziął
głęboki oddech. Wbrew sobie już po raz setny odtwarzał w głowie scenę
pocałunku, w chory, kompulsywny sposób torturował się każdym, najdrobniejszym
detalem. Takashi robił to tak dobrze i był taki przystojny. Pomalowane oczy
nadawały mu drapieżnego, zmysłowego uroku. Zdominował pocałunek, prowadząc go
powoli, wydobywając z tej krótkiej chwili jak najwięcej przyjemności. Kyoji
wielokrotnie wyobrażał sobie, że zamiast nieśmiałej prośby o następny pocałunek
po prostu opadłby na kolana, rozpiął mu spodnie…
Pokręcił
głową, starając się odgonić od siebie trawiące go myśli, które miały ochotę wędrować
coraz dalej i dalej.
Chyba zupełnie zgłupiałem. Przecież on tam
pracuje. Sprzedaje się. Zapewne zapomni o mnie w ciągu kilku dni.
To
nie dawało mu spokoju. Najbardziej bolała go możliwość, że był dla Takashi’ego tylko
jakimś tam nieznajomym, którego postanowił pocałować, aby pomóc mu rozwiać
wątpliwości co do jego seksualności i którego nie miał ochoty więcej oglądać.
Podczas gdy on nie mógł przestać o nim myśleć.
Co jednak miałbym zrobić? Iść tam? I co mu
powiem?
Czuł
się zupełnie zdezorientowany. Wiedział, że jeśli znowu pójdzie do Velvet Heaven nie będzie mógł się
tłumaczyć, że z jakiegoś powodu znów zawędrował do niewłaściwego miejsca.
Będzie jasne, że przyciągnęła go chęć zobaczenia Takashi’ego. Nie chciał być
jednym z tych żałosnych dzieciaków, uganiających się za kimś dla nich
nieosiągalnym. Wiedział, że jeśli tam pójdzie, a Takashi go spławi, albo co
gorsza wyśmieje, będzie to dla niego okropnie upokarzającym i bolesnym
doświadczeniem.
Czy
Takashi chciał znów go zobaczyć?
Z
drugiej strony, jeśli w ogóle nie byłby nim zainteresowany, to czy zechciałby
go wtedy pocałować?
Czuł
na sobie jego wzrok, kiedy odchodził. Był pewien, że patrzył za nim. A może to
była tylko jego wyobraźnia? Tak bardzo chciał, aby tamta chwila coś znaczyła,
że być może wmówił to sobie. Przeczesał palcami włosy i westchnął,
sfrustrowany. Jakaś rozsądna część jego natury podpowiadała mu, że powinien się
cieszyć, wiedząc już, że zdecydowanie bardziej niż mniej był gejem i powinien zapomnieć o zmysłowych
ustach Takashi’ego i tym przybytku wątpliwej sławy. Bał się odrzucenia, chłodu,
śmieszności, a doskonale zdawał sobie sprawę, że sytuacja, w której musiałby
się zmierzyć z tym wszystkim, gdyby postanowił tam wrócić była bardzo
prawdopodobna. Był tylko dzieciakiem z liceum, a Takashi… zdawało się, że
prowadził taki styl życia już od dawna, musiał być od niego starszy o jakieś
siedem, może dziesięć lat… Z jaką inną reakcją niż okrutny sarkazm mógłby się
spotkać?
Może znów by cię pocałował. Albo dotknął.
Na
tą zdradziecką myśl, którą podsunęła mu lubieżna cześć jego natury, jego
członek drgnął zachęcająco. To był chyba wystarczający powód, aby zaryzykować
ośmieszenie się.
Ktoś, kto nie ryzykuje nic nie zyskuje. Ten,
który ryzykuje przynajmniej ma jakąś szansę.
Te
pełne pokusy myśli umocniły jego determinację, ale wciąż nie był gotowy.
Potrzebował nieco więcej czasu, aby się zdecydować na kolejny krok.
***
Minęły
dwa kolejne dni. Siedział właśnie razem z Naokim w bibliotece, odrabiając swoje
zadanie domowe z matematyki, ostatnie promienie słońca leniwie przedzierały się
przez jasne zasłony zawieszone w oknie. Ciągi liczb tańczyły mu przed oczami i
nawet jeśli byłyby to przykłady z dodawania niewiele mógłby zrobić, aby je
poprawnie rozwiązać w obecnym stanie.
Takashi, Takashi, Takashi.
Velvet Heaven, Velvet Heaven, Velvet Heaven…
I
ten cholernie dobry, pobudzający drink, którego nazwy za nic nie mógł sobie
przypomnieć.
Ale ze mnie głupek, jak można tak się dać
omotać za pomocą jednego pocałunku…
Westchnął
z pełną bólu świadomością, że bez względu na swoje najszczersze chęci, nie
rozwiąże w tej chwili tego zadania. Pragnąc czymś się rozproszyć, spojrzał na
pogrążonego w lekturze Naoki’ego i zagadał:
-
Co czytasz?
Naoki
wyrwał się ze świata opowieści, kręcąc lekko głową, jakby ktoś wyrwał go ze snu.
Odruchowo poprawił okulary i odparł:
-
Ningen Shikkaku.*
- O
czym to jest?
Pomimo
tego, że Naoki miał zupełną obsesję na punkcie książek, a Kyoji’ego w ogóle one
nie obchodziły, jakoś byli w stanie podtrzymać tę dziwną przyjaźń spotykając
się gdzieś w pół drogi. Naoki zawsze opowiadał Kyoji’emu o książkach, które
czytał i potrafił to robić w taki sposób, że Kyoji słuchał z zainteresowaniem.
Naoki za to nie cierpiał sportów, rzadko kiedy oglądał filmy czy grał w gry
komputerowe, co było takie powszechne dla większości chłopców, ale zawsze z
uwagą wysłuchiwał codziennych opowieści Kyoji’ego. To chyba właśnie dlatego
Kyoji był z nim bliżej niż z chłopakami, którzy byli do niego bardziej podobni;
bo potrafił słuchać.
- O człowieku,
który czuje, że nie jest taki jak inni ludzie, w ogóle nie czuje się
człowiekiem.
- O?
To kim właściwie jest?
-
Sam tego nie wie. Podejrzewa, że jest potworem. Ciągle widzi demona, który za
nim podąża i bezustannie stara się od niego uciec.
- To
brzmi, jakby był chory psychicznie – skwitował Kyoji.
Naoki
parsknął śmiechem. Był przyzwyczajony, że Kyoji podchodził do podobnych motywów
raczej sceptycznie.
-
Może. On tak jakby… udaje człowieka. Wie, że ciągle musi udawać, bo inaczej
inni go przejrzą. Robi to całkiem dobrze. Potrafi przemawiać, wie, że każdy bez
trudu nabiera się na jego grę. Angażuje się nawet w działalność polityczną i potem
uciekając przed opozycją przez przypadek poznaje prostytutkę, z którą nawiązuje
romans.
Kyoji
wstrzymał oddech. Cieszył się, że siedział, bo inaczej być może mógłby się
zachwiać. Och, ironio losu.
- I
co dalej? – zapytał, pozornie umiarkowanie zainteresowanym tonem.
-
Oboje są bardzo nieszczęśliwi i postanawiają skoczyć razem ze skarpy, rzucając
się do oceanu.
-
Och. To takie…
-
Romantyczne, prawda? – podrzucił zafascynowany Naoki. Oczy mu lśniły i Kyoji
wiedział, że rozkręcił się już na dobre.
-
Miałem raczej powiedzieć: kiczowate.
-
Kyoji, no! Czy jest coś bardziej poruszającego niż wspólne samobójstwo
udręczonych kochanków?!
Kyoji
zmierzył go krytycznym spojrzeniem.
-
Czy gdzieś w tej książce, specjalnie dla czytelników takich jak ty, dodali może
adnotację: „nie próbuj tego w domu”?
Naoki
zaśmiał się, doceniając humor przyjaciela. Machnął lekceważąco ręką.
- To
tylko literacka fascynacja.
- No
dobrze, i co dalej? Kończą ze sobą i koniec opowieści?
-
Nie. Kobieta umiera, ale główny bohater przeżywa. Staje się jeszcze bardziej
obłąkany. Czuje, że ma jej krew na swoich rękach. Demon nie odstępuje go na
krok, a on go maluje, obraz za obrazem.
-
Hmmm . Wydaje się, że to naprawdę pokręcona powieść. – stwierdził w końcu.
- To
klasyka! – odparł zachwycony Naoki.
Przez
chwilę żaden z nich nie mówił nic więcej. Naoki, myśląc, że to koniec rozmowy ponowni
zagłębił się w lekturze. Kyoji milczał przez jakieś dziesięć minut, patrząc na
swoje zadanie, ale właściwie go nie widząc, po czym odezwał się znowu.
-
H-hej, Naoki-kun?
-
No?
-
Mogę cię o coś zapytać?
-
Pewnie, ale nie jestem zbyt dobry z matmy. Wiesz, że to nie moja dziedzina.
-
Nie - Kyoji pokręcił głową, ze zniechęceniem zamykając zeszyt z ciągnącymi się
w nieskończoność ciągami liczbowymi. Przez chwilę bawił się okładką. – To nie o
to chodzi… Całowałeś się z kimś kiedyś?
Naoki
oderwał wzrok od swojej książki i spojrzał na niego zdziwiony.
-
C-cóż, to też chyba nie moja dziedzina… - odpowiedział, nieco zawstydzony.
-
Mhm…
-
Hej, czy to znaczy, że ty…?
-
N-no…
- I
jak było? – dopytywał się zaciekawiony chłopak.
Kyoji
spojrzał na niego wyzywająco.
-
Jak ci powiem, to co? Nie udzielisz mi żadnej porządnej rady! – obruszył się.
Naoki
uśmiechnął się tajemniczo i poklepał swoją książkę jak starego, dobrego
przyjaciela.
- A
te wszystkie historie, które przeczytałem? Myślisz, że ich bohaterowie nie
posłużą mi dobrą radą?
- To
tylko fikcja – odparł nieprzekonany.
Oczy
Naoki'ego zalśniły znowu.
-
Może i fikcja. Ala taka fikcja odzwierciedla duszę autora. To tak, jakbym znał
dusze i doświadczenia setek ludzi.
Kyoji
westchnął zrezygnowany.
- No
dobra, wygrałeś. Całowałem się z kimś. To był właściwie przypadek, nie jakaś
osoba, z którą się umawiam czy coś… On-a... Ona
jest ode mnie trochę starsza. Nic o niej nie wiem. I może już się nie spotkamy,
ale jakoś tak… to ciągle zaprząta moje myśli.
Naoki
pochylił się nieco w jego stronę, zupełnie zafascynowany zwierzeniami
przyjaciela.
-
Poważnie, Kyoji? Było tak, jakby ziemia zadrżała?
Kyoji
przewrócił oczami.
-
Znowu Hemingway?** Doprawy, Naoki…
Chłopak
zachichotał.
- To
dlatego, że ta książka jakoś tak utkwiła mi w pamięci… Pamiętasz, jak ci o tym
opowiadałem… No, to zadrżała czy nie?
Kyoji
parsknął śmiechem i pokiwał głową. Zdecydowanie potrafił sobie wyobrazić
Naoki'ego jako jakiegoś siedemnastowiecznego, francuskiego dżentelmena, z dużym
kapeluszem i upudrowanymi włosami, recytującego jakieś tkliwe, chwytające za
serce wiersze ku uciesze chichoczących panie. W murach japońskiej szkoły
ogólnokształcącej był jakoś nie na miejscu, wydawał się dziwnie śmieszny. To pewnie
dlatego inni chłopacy od niego stronili.
-
Och, to… ekstra! No i co dalej? – dopytywał się Naoki.
- No
to właśnie moja kwestia: co dalej?
-
Musisz znów ją zobaczyć – podsunął.
-
Tylko ja nie wiem, czy ona chce mnie oglądać. Może już o mnie zapomniała –
mruknął sfrustrowany.
-
Hmm… możesz mi powiedzieć coś więcej? Jak do tego doszło?
Kyoji
zacisnął zęby i spojrzał na przyjaciela niepewnie.
-
No… ona to zaproponowała i… przejęła inicjatywę. Sam nie wiem, dlaczego… - mruknął i podrapał
się po głowie.
Naoki
spojrzał na niego dobrodusznie, po czym odparł:
-
Kyoji, tu nie potrzeba żadnych psychologów czy literackich ekspertów. Jeśli
dziewczyna sama cię pocałowała, to bez względu na to kim jest i ile ma lat, z
pewnością jest tobą zainteresowana. I stawiam pięć tysięcy jenów, że miałaby
ochotę zrobić to jeszcze raz.
***
Minęło
pięć dni zanim znów zdecydował się odwiedzić miejsce, które tak bardzo
wzburzyło w nim krew. Naumyślnie poszedł o podobnej porze jak ostatnio, mając
nadzieję, że Takashi nie będzie zajęty. Kiedy znalazł się już przed wejściem,
spojrzał na neonowy napis znajdujący się nad drzwiami. Angielskie litery
zamknięte w błękicie neonowych świateł lśniły zachęcająco. Velvet Heaven. Zdecydowanie czuł się tak, jakby miał przekroczyć
próg piekła, a nie nieba, kiedy z każdym, coraz wolniejszym krokiem chwiejnie
posuwał się naprzód. Świadomość, że jest coraz bliżej spotkania, które wielokrotnie
odegrał w swojej głowie zupełnie jak akt sztuki, w której miałby grać,
paraliżowała go.
Ech, już to widzę. A wydawałoby się, że już
wyczerpałem limit robienia z siebie idioty w tym tygodniu.
Przełknął
ślinę i spoconą ręką pociągnął za klamkę, która miękko ustąpiła pod naporem
jego dłoni. Oblizał usta. Niemal się spodziewał, że podłoga usunie mu się spod
nóg i wpadnie do fosy. Co za idiotyzm.
Dorośnij w końcu.
Wnętrze
lokalu przywitało go mroczną elegancją, zmysłowym półmrokiem. Czuł jak
spojrzenia gości zwróciły się w jego stronę, ale starał się zachowywać
naturalnie. Pewnym siebie krokiem udał się w stronę baru. Nie wiedział czy
powinien poczuć ulgę czy zdenerwowanie widząc, że tym razem trafił na tego
samego barmana co ostatnio. Miał długie, pofarbowane na blond włosy, wyraźnie
odznaczał się na tle innych osób. On również rozpoznał Kyoji'ego.
-
Cześć. To samo, co ostatnio?
Kyoji
przytaknął, nie mając tak naprawdę pojęcia, co takiego ostatnio znajdowało się
w jego drinku. Barman postawił przed nim szklankę i spytał z dwuznacznym
błyskiem w oku:
-
Czekasz na Takashi’ego?
-
Mhm – przytaknął.
-
Powiedz mi… o ile to nie sekret… Jak się poznaliście?
Kyoji
oblizał wargi i spojrzał w bok, nie wiedząc, co powinien powiedzieć, aby
zabrzmiało przekonująco. Zamiast wyjaśnień zdecydował się na wymijającą
odpowiedź.
- Wolałbym o tym nie mówić.
Barman
nie wydawał się być urażony. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
-
Pewnie. Tu każdy ma swoje sekrety. – odparł i skupił swoją uwagę na następnym
kliencie.
Kyoji
usiadł przy barze, obawiając się, że jeśli wybierze jakiś stolik, to ktoś mógłby
się do niego dosiąść. Lustrował pomieszczenie nerwowym spojrzeniem, gorączkowo szukając
swojego znajomego.
Nie ma go. Lepiej dokończ drinka i zmywaj
się stamtąd zanim narobisz sobie kłopotów.
Bał
się przebywać samotnie w takim miejscu. W każdej chwili ktoś mógł zacząć się do
niego dostawiać lub z czystej ciekawości wszcząć z nim dyskusję, w której nie
miał ochoty uczestniczyć. Miał właśnie zamiar zapytać barmana czy wie, gdzie
jest Takashi, kiedy z zamyślenia wyrwało go niespodziewane klepnięcie w ramię.
-
Hej.
Kyoji
drgnął nerwowo, kiedy usłyszał tuż za sobą znajomy głos. Odwrócił się i znalazł
się twarzą w twarz z Takashim.
Och.
Wyglądał jeszcze lepiej niż ostatnio.
Miał
regularne, ładne rysy twarzy, poruszał się z naturalną, niewymuszoną gracją, idealnie
skrojone ubranie podkreślało doskonałą figurę. Jednak coś w jego spojrzeniu
niepokoiło, a jednocześnie fascynowało Kyoji’ego. Mimo miłego tonu i łagodnych
ruchów, w tych oczach było coś, co zdecydowanie nie współgrało z jego
prezencją. Zimny upór połączony z przytłaczającą pewnością siebie. Kyoji nie
analizował tego. Dał się zahipnotyzować.
Odchrząknął
nerwowo i zamierzał powiedzieć coś elokwentnego, ale głos zupełnie ugrzązł mu w
gardle.
-
Przestraszyłem cię? Przepraszam. Siedziałeś nieruchomo jak posąg, więc nie
mogłem się powstrzymać – odparł z psotnym uśmiechem.
Wydawało
się, że jest zadowolony ze spotkania, więc Kyojiemu udało się odzyskać nieco
pewności siebie.
-
Nie szkodzi. Eghm… Tak się zastanawiałem… Czy może miałbyś…. ochotę na drinka?
-
Pewnie. Zawsze mam ochotę na drinka – odparł swobodnie i dosiadł się do
chłopaka.
-
Kimura-kun! – Takashi zawołał na barmana, obecnie pogrążonego w rozmowie ze
starszym mężczyzną. – Nalej mi.
-
Znów na koszt dzieciaka? Takashi, wstydziłbyś się. – powiedział tamten z
udawaną naganą.
-
Gdybym się wstydził, to już dawno bym tu nie pracował.
Kimura
parsknął śmiechem i pokręcił głową z politowaniem. Kiedy postawił przed
Takashi’m jego drinka, ten wstał i pociągnął Kyoji’ego do stolika, przy którym
siedzieli ostatnio.
-
Sentyment do starego miejsca? – zapytał Kyoji z uśmiechem.
Takashi
pokręcił głową.
-
Rzadko miewam jakieś nieuzasadnione sentymenty. Gdybyśmy tam siedzieli, ten
gaduła wcinałby się co drugie słowo.
-
Mhm, rozumiem.
- Co
tam u ciebie? Jak tam w szkole?
Kyoji
zmarszczył brwi. Było w tym pytaniu coś niestosownego w takim miejscu jak to,
zabrzmiało niemal jak kpina.
-
Normalnie – odpowiedział ze wzruszeniem ramion.
Uśmiech
Takashi’ego obnażył jego doskonałe, białe zęby.
-
Tak?
Kyoji
kiwnął tylko głową, nie wiedząc, co właściwie miałby powiedzieć.
Ciągle o tobie myślę.
Jesteś zachwycający.
Chcę
cię znowu poczuć.
Nie,
nie, nie! Zdecydowanie nie!
-
Duży dziś tłok? – wypalił bezsensownie. Miał ochotę zacząć walić głową w blat stołu.
Zaraz go zapytasz o prognozę pogody na
weekend. Tak, pokaż jakim zajmującym
partnerem potrafisz być.
-
Hmm, o tej porze jak zwykle. Spokojnie. Musiałbyś przyjść około północy. Wtedy
jest naprawdę dużo gości.
Kyoji
nawet się nie uśmiechnął w odpowiedzi, zdenerwowanie sprawiło, że nieco się
wyłączył, odruchowo spuścił wzrok. Kiedy milczenie się przeciągało, Takashi
odezwał się łagodnym tonem:
-
Hej, Kyoji-kun. Dziś chyba się nie zgubiłeś?
Pytanie
na chwilę zawisło w powietrzu. Kyoji nerwowo przełknął ślinę, po czym odparł
ledwo słyszalnie:
-
N-nie, nie zgubiłem się.
-
Powiedz w takim razie – zagadał, przeciągając nieco sylaby i niby od niechcenia
mieszając swojego drinka – Po co przyszedłeś?
Uśmiechał
się jednym kącikiem ust i spoglądał na niego spod rzęs, wyczekująco.
On to robi specjalnie, prawda? Zmusza mnie,
abym to powiedział?
-
No… Chciałem… - zaczął, ale głos jakoś ugrzązł mu po drodze i sprowadził się do
niezrozumiałego bełkotu.
- Co
chciałeś? Nie dosłyszałem.
Kyoji
odchrząknął i powtórzył, patrząc mu w twarz i obserwując jego reakcję.
-
Chciałem cię zobaczyć.
Twarz Takashi’ego przez chwilę nie miała
żadnego wyrazu. Po kilku sekundach pojawiły
się na niej delikatne zaskoczenie i satysfakcja. Coś zaniepokoiło
Kyoji’ego w tym zjawisku; przypominało to przewracanie strony, nakładanie
maski. Nie miał jednak czasu, aby dłużej się nad tym zastanowić, bo Takashi
nachylił się do niego i mruknął słodko, zupełnie jak zadowolony kot:
- Ja
również. Cieszę się, że przyszedłeś.
- O,
naprawdę? – wydukał i zaśmiał się, aby zakamuflować zażenowanie.
-
Mhm. Myślę, że to nie będzie przesada, jeśli powiem, że przeżyliśmy razem całkiem
przyjemną chwilę.
-
Bardzo – Kyoji zgodził się gorliwie.
-
Pomogłem ci w rozwianiu twoich wątpliwości? – zapytał rzeczowo.
-
Myślę, że tak. Nigdy jeszcze… tak się nie czułem.
Tym
razem satysfakcja emanująca od mężczyzny była wyraźnie dostrzegalna.
-
Zauważyłem. Zareagowałeś bardzo… entuzjastycznie.
Kyoji
uciekł spojrzeniem, rozmowa sprawiała, że czuł się coraz bardziej zażenowany i…
podniecony.
-
Bo… to było takie… przyjemne – wyznał.
-
Bardziej niż z twoją koleżanką?
-
Bez porównania.
-
Chcesz o tym opowiedzieć? Co w tym było innego? – zaproponował.
Kyoji
pokręcił już głową i otworzył usta, aby zaprotestować, ale Takashi dodał nieco
bardziej zdecydowanym tonem:
-
Wypowiedzenie na głos twoich spostrzeżeń może ci pomóc w utwierdzeniu się co do
twojej seksualności.
Znów chce mnie sprowokować, abym powiedział
coś, co połechta jego ego. Czy to jest… flirt?
Kyoji
nie chciał go zawieść, więc pomimo wstydu, zaczął nieporadnie tłumaczyć:
-
No więc… Kiedy robiłem to z tamtą dziewczyną… To było tylko jak… ciało
przyciśnięte do ciała i… nie czułem nic… nic takiego.
-
A kiedy całowałeś się ze mną?
Oczy
Kyoji’ego znów umknęły w bok, potem w dół, a następnie chwycił nerwowo za
swojego drinka i napił się. Otarł usta rękawem bluzki, aby jeszcze przez chwilę
odwlec konieczność odpowiedzi.
-
Kiedy mnie pocałowałeś… - zagryzł wargę – To… zapomniałem o wszystkim. O tym
kim jestem, kim ty jesteś… gdzie się znajdujemy… - czuł, że cały drży. – Nic
nie miało znaczenia.
Nieśmiało
podniósł wzrok na swojego towarzysza. W oczach Takashi'ego dostrzegł szczerą
aprobatę. Oblizał usta i chciał coś powiedzieć, ale ktoś klepnął go w ramię i
oznajmił:
-
Takashi. Dwóch nowych klientów cię wybrało.
Oboje
przenieśli wzrok na chłopaka stojącego za Takashi’m. Był młody i bardzo
szczupły, mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. Tak samo jak Takashi miał na
twarzy lekki makijaż. Kyoji bez trudu się domyślił, że również był chłopcem do
wynajęcia.
-
Rozumiem. – odparł i wstał, po czym zwrócił się do Kyoji’ego. – Wybacz,
Kyoji-kun.
Dwóch klientów? To znaczy, że będzie to
robił z dwoma na raz?
Nie
wiedział, czy mocniej szarpnęło nim zaskoczenie czy obrzydzenie. Nie miał jednak
czasu na dalsza analizę swoich emocji, bo Takashi najwyraźniej czekał na jakąś
reakcję.
-
Nie ma sprawy, rozumiem – odparł automatycznie.
Kiedy
ich oczy znów się spotkały, Takashi przebił go na wylot samą intensywnością
spojrzenia.
-
Przyjdź znowu. Sprawię, że znów o wszystkim zapomnisz. – obiecał niskim głosem.
Kyoji,
zupełnie zaskoczony pokiwał tylko głową. Nie zdążył powiedzieć nic więcej.
Patrzył jak Takashi się oddala, a w ślad za nim powędrowało dwóch wysokich,
niebezpiecznie wyglądających mężczyzn. Chciał odwarknąć coś chłodnego i
wyzywającego, urażony, że tak po prostu został odprawiony, ale jedno spojrzenie
i kilka słów sprawiły, że całkowicie zabrakło mu tchu i przez chwilę jedyne o
czym mógł myśleć to słodki ton, który obiecał mu powtórzenie tej odrobiny
rozkoszy, jakiej doświadczył ostatnio.
~~~
* Ningen Shikkaku (No Longer Human) - ostatnia
powieść autorstwa Osamu Dazai napisana w 1948 roku. Na jej podstawie stworzono
również anime będące pierwszą częścią serii Aoi Bungaku Series. W moim
opowiadaniu przechylam się bardziej w stronę anime, gdyż urzekł mnie jego
dramatyczny urok i metaforyczne elementy, o które wzbogacono opowieść. To historia,
którą poznałam lata temu, lecz na zawsze utknęła mi w pamięci, dlatego postanowiłam
ją wykorzystać jako pewnego rodzaju odniesienie w moim opowiadaniu.
** Chodzi o "Komu Bije Dzwon" Hemingwaya, a dokładnie o scenę, gdzie główny bohater dowiaduje się, że podczas zbliżenia z ukochaną osobą ziemia drży.